Starling City

433 14 4
                                    

Minęło pół roku od mojej "śmierci". W Starling zaaklimatyzowałem się niemal od razu, tego samego dnia kupiłem kawalerkę na przedmieściach i zameldowałem się na komendzie. Dość szybko wstąpiłem do pracy i po tygodniu poznałem większość policjantów i detektywów, lecz jedna z detektywów nie dawała się poznać. Piękna brunetka o niebieskich oczach i delikatnej urodzie. Od innych policjantów dowiedziałem się, że nazywa się Jessy.

Więc kiedy udało mi się ją złapać w kuchni przy robieniu kawy przedstawiłem się. Ona z nieśmiałym uśmiechem też przedstawiła się i po krótkiej rozmowie zdecydowałem się ją zaprosić na randkę do mnie. Trzy dni później zjawiła się z małą dziewczynką w drzwiach i z uśmiechem przedstawiła mi swoją córkę. Mała Anika była owocem związku Jess i jej starego kolegi z liceum, który gdy tylko dowiedział się o ciąży zniknął. Wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmów i jedzeniu okazjonalnych przekąsek z lodówki.

Po czterech miesiącach przeprowadziły się do mnie, Anika traktowała mnie jak starszego przyjaciela a Jess. Ona stała się dla mnie kimś ważnym, pani z wydziału mścicieli walczyła dzień i noc by zatrzymać Zieloną strzałę, Arsenała i innych mścicieli Star City. Nigdy nie rozumiałem tej delikatnej obsesji na ich punkcie, jakby na świecie nie było morderców i tym podobnym. Ale ona i tak zawsze leciała jak oparzona gdy tylko dowiedziała się o rzekomym miejscu ich pobytu. Gdy pytałem zawsze odpowiedź była taka sama, "to moja praca" ale dobrze wiedziałem, że tak nie jest. I tak właśnie pewnego dnia na posterunku grupa do zwalczania mścicieli dostała cynk o bazie Strzały, oczywiście wysłali część wydziału zabójstw, czyli mnie, Marka i Angel, tak samo zabrał się Andy i Linda.

Otrzymaliśmy odpowiednią broń i niektórzy kamizelki kuloodporne, ja Mark i Linda szliśmy na czysto bez kamizelek. Pozostawało nam się modlić, by Zielona strzała był w nastroju do rozmów. Powsiadaliśmy do samochodów policyjnych i szybko wyjechaliśmy aby zdążyć do rzekomego miejsca ich pobytu. Auta zatrzymały się dopiero pod opuszczonym budynkiem firmy Anihli Labs. Pierwsi do budynku weszły kamizelki, dopiero potem reszta.

Magazyn był pusty, oczywiście oprócz walającej się broni i kilku plam nieznanego pochodzenia. Nagle rozległy się strzały i pierwsi trzej z wydziału mścicieli padli.
-Odwrót!- krzyknąłem i zacząłem kierować wszystkich do wyjścia.
Gdy większość policjantów uciekła już z budynku hangar nagle się zamknął zostawiając nas w totalnej ciemnicy.
-Uspokójcie się, kierujcie się do drzwi i czekajcie na posiłki!- nakazałem kierując pistoletem w czerń przede mną. Nagle usłyszałem ciszy strzał i momentalnie zakręciło mi się w głowie. Dalej pamiętam już tylko swój własny upadek i pisk.

Kapanie.

Plum.

Plum.

Plum.

Delikatnie otworzyłem oczy i gdy już miałem wstać zatrzymały mnie kajdanki na nadgarstkach zaczepione o rurę przyczepioną do ściany. W każdym razie myślałem, że do rury, czarny worek na głowie skutecznie mi to utrudniał. Zacząłem się szarpać gdy usłyszałem czyiś głos.
-Wakey wakey, panie detektywie.- zachichotała jakaś kobieta po czym została na mnie wylana wręcz lodowata woda a worek z mojej twarzy został ściągnięty. Natychmiast oślepiło mnie światło, gdy tylko się do niego przyzwyczaiłem zauważyłem resztę moich współpracowników, tylko że oni byli przywiązani do krzeseł. Farciarze.
-Hej, Hej. Tu mam oczy.- furknęła ruda kobieta. Dopiero po chwili ją rozpoznałem.
-Poison ify? To chyba nie twój rewir.- zataiłem chcąc zająć jej czymś uwagę.
-Oo, znasz mnie. To bardzo dobrze, bo ja też cię skądś kojarzę, gdzie to było...?- zaczęła się zastanawiać.
-Gotham, aresztowałem cię i postrzeliłem.- sam nie wiedziałem, że powiedziałem to na głos. Kurde.
-Aa, no tak. Wciąż zastanawiam się jak trafiłeś z takiej odległość, ale równie ważne jest to, że przez ciebie kurowałam się w Arkham kilka tygodni i nie mogłam uciec z Jokerem.- wysyczała odchodząc ode mnie.
-Ale dzięki temu ułatwisz zadanie mi i temu śmieszkowi. Jeśli nie spełnią naszych żądań jesteś pierwszy do odstrzału.- wzruszyła ramionami i wyszła z pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy.
-Wszyscy są cali?- spytałem na co odpowiedziało mi ciche "tak".
-Teraz módlcie się by ci wasi mściciele uratowali nas.- usłyszałem głos Marka a po chwili rozpoczęła się szeptana kłótnia. Przewróciłem na to oczami i podniosłem się na wysokość dłoń-biodra i szybkim ruchem zerwałem pasek od spodni, przynajmniej tyle zostało z pełnego garnituru służbowego nie licząc koszuli i spodni. Zniszczyłem sprzączkę otrzymując wytrych, którym po chwili zacząłem grzebać w kłódce.
-Co robisz?- usłyszałem za sobą.
-Uwalniam nas.- powiedziałem równo z brzęknięciem otwieranych kajdanek, które szybko znalazły się na ziemi. Tak samo stało się z kajdankami Jess, Martyego i stało by się z Anny gdyby nie trzy strzały i ten opentańczy śmiech. Upadek dwóch ciał i rwący ból w ramieniu. Spojrzałem w stronę nie żywych ciał Martyego i Jess, a zaraz potem na powód tych nieszczęść. Joker.
-Zastanawiałem się, kiedy któryś z was pokaże co umie. I nie przeliczyłem się, że gliny z Star City są równie dobre co te z Gotham. Ale ty mi kogoś przypominasz.- mruknął spoglądając na mnie.- byłeś tym wkurzającym detektywem na wydziale.

-O co ci chodzi? To John Gray. Jeden z najlepszych detektywów z wydziału zabójstw.- niemal krzyknął Peter. A i jakbym zapomniał wspomnieć na drugie mam John, czyli używam teraz tego imienia a Grey wzięło się od Graysona. Taki "nick", trzecia tożsamość, która jest Dickiem Graysonem tylko pod inną nazwą.
-Mhmm, nie kojarzę imienia ale co mnie to.- wzruszył ramionami.
-Co tu robisz? W Gotham się znudziło?- spytałem od niechcenia.
-W zasadzie tak, Batman zniknął i został tylko Red Robin. Z nim nie ma zabawy.- uśmiechnął się gdy dwójka jego przydupasów złapała mnie pod ramiona by po chwili rzucić mnie w miejsce pod ścianą do którego ponownie zostałem przyczepiony.
-Zostań jeszcze chwilę, może Arrow i jego drużyna będą chcieli się pobawić. Gdy tylko tu wpadną Ify się z nimi rozprawi, a teraz nagramy film. Puścimy go w każdym możliwym nośniku telekomunikacyjnym, może Batman wróci...a nawet jeśli nie jest jeszcze tyle bohaterów.- rozmarzył się wyciągając kamerę.

Spojrzałem po twarzach policjantów, które wyrażały czysty strach. Jess została postrzelona i raczej wątpię że jest dobrze, inaczej by ją skuli. Spojrzałem na swoje ramię z którego powoli sączyła się szkarłatna ciecz.
-Hmm, jeszcze mi tu czegoś brakuje.- zamyślił się zielonowłosego po czym niemal podskoczył z uśmiechem godnego psychopaty którym był.
-Trzeba was trochę pomaltretować!- wykrzyknął szczęśliwy.

Be my Robin || Dick GraysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz