Pojmą Talona, dobre sobie, ta jedna jednostka zabiłaby całą Ligę a oni by nawet nie wiedzieli. Bruce jeszcze chwilę rozprawiał o jako takiej "taktyce" gdy telefon w mojej kieszeni zawibrował. Wyjąłem go z kieszeni i widząc numer Kate wyszedłem na korytarz nie patrząc nawet na resztę zebranych bohaterów. Odebrałem i przyłożyłem telefon do ucha.
-O co chodzi?- spytałem szeptem.
-Gdzie schowałeś pana mruczusia?- spytał roześmiany głos kobiety.
-Pana mruczusia? Sprawdzałaś w jej torbie?- spytałem i gdy odpowiedziało mi ciche "mhm" zacząłem myśleć co mogłaby z nim zrobić Jess.
-Znając Jess schowałaby go w lodówce gdy pożądkowała moje papiery i akta.- złapałem się za nasadę nosa delikatnie ją masując.
-Dobra! Mam!- rozległ się jej uradowany głos.
-A co, nie mogła zasnąć?- spytałem kucając przy ścianie.
-Płakała bo nie było przy niej ani Jess ani ciebie. Tęskni za wami.- dodała.
-Wiesz ile bym dał żeby z nią być. Nie mogę, chciałbym na prawdę. Kocham ją i dałbym wszystko żebym mógł ją adoptować.- w moich oczach pojawiły się łzy które natychmiast odgoniłem.
-Wiem John, po pogrzebie jej ojciec odebrał testament.- powiadomiła już smutniejszym tonem.
-I co?- pociągnąłem nosem.
-Wszystko dla Ani, do ciebie była notka i prawa do opieki.- powiedziała drżącym głosem, powstrzymywała płacz.
-Była w ciąży.- wypaliłem.
-Z kąd ty to?- spytała nie powstrzymując łez.
-Znalazłem test.- po moich policzkach również zaczęły spływać łzy.
-T..tak mi przykro.- wyłkała.
-Nigdy nie mów, że ci przykro czy mi współczujesz. Błagam. Nie uratowałem jej i zginęła ona i..i...- przez moje gardło nie mogła przejść choćby jedno słowo.
-Już, nie myśl o tym. To jeszcze nie czas na żałobę. Zadzwonię później. Dobranoc.- pożegnała się.
-P..pa.- szepnąłem rozłączając się.Szybko wytarłem twarz z łez i uspokoiłem oddech po czym wróciłem do sali. Idealnie w tym momencie Bruce zaczął kolejną część swojego wywodu po najprawdopodobniej pytaniach. Stałem schowany za Green Arrowem i Black Canary ocierając ostatnie oznaki płaczu gdy poczułem, że ktoś stara mi się wejść do głowy. Rozejrzałem się po pokoju i gdy zobaczyłem wwiercający się wzrok M'gann we mnie pokręciłem głową.
"Iesi din capul meu. ACUM. Iesi din capul meu. ACUM..." Powtarzałem w głowie póki kobieta nie skrzywiła się i nie potarła skroni. W tej chwili Batman skończył i każdy rozszedł się w swoją stronę. Jedynie Bruce o dziwo podszedł do mnie.
-Poprowadzisz akcję przejęcia Talona?- spytał prosto z mostu.
-B. Zrozum, że ja już nie mam siły do walki z tym. Gdy już wszystko będzie ze mną dobrze znów zniknę. Tym razem na zawsze. Daleko od ciebie i wszystkiego z tobą związanego.- szepnąłem krzyżując ramiona na klatce piersiowej tym samym odsuwając się bardziej pod ścianę.
-Sam chciałeś zostać Robinem.- odparł.
-Zaproponowałeś coś takiego dziecku, które dopiero co straciło rodziców. Zamiast porozmawiać ze mną i podać choćby pomocną dłoń nauczyłeś mnie agresji, jedynej rzeczy jaką znałeś. Gdybym tylko mógł, życzył bym sobie żebym odmówił.- wyrzuciłem mu.
-A ja życzył bym sobie żeby twoi rodzice nie umarli na moich oczach, żebym nie musiał cię przygarniać jak jakiegoś bezdomnego psa.- wysyczał, a po chwili, gdy zrozumiał co powiedział, gdy już miał mnie przepraszać przerwałem mu ręką.
-Rozumiem, powiedziałeś co ci na sercu leżało...już od prawie dziesięciu lat. Żegnaj.- poklepałem go po ramieniu chociaż czułem jakbym szybciej miał go udusić.Odszedłem od niego cicho wzdychając, i gdy już miałem zniknąć w korytarzu ktoś złapał mnie za ramię. Oczywiście była to Renee.
-No panie idealny, idziesz z nami.- uśmiechnięta odciągnęła mnie od kierującego się do mnie Bruce'a.
-Gdzie mnie ciągniecie?- spytałem "Ptaków Nocy" i Midnighter'a.
-Idziemy na pogaduchy.- usłyszałem głos Heleny. Przewróciłem na to oczami ale mimo to uśmiech wpłynął na moje usta gdy zaciągnęli mnie do pokoju treningowego.
-I o czym mamy rozmawiać?- spojrzałem po ich uśmiechniętych twarzach.
-Najpierw, Boy Wonder, napijemy się.- uśmiech Harley znacznie się poszerzył.
-Macie na mnie zły wpływ.- powiedziałem po wzięciu łyka tequilli z jakiejś podanej mi szklanki, tak jak każdy.
-Gorszy niż nietoperek?- obwieścił prześmiewczy głos Midnighter'a.
-No dobra, cofam to.- pokręciłem głową.
-Zmieniając temat. Jak wy się wszyscy poznaliście? Wiem, że Dicky ma dużo znajomych ale ciekawość wciąż jest.- po dłuższej chwili ciszy rozległ się głos Quinn.
-Misja, złapał mnie gdy chciałem rozbić mniejszy gang. Skończyło się na tym, że rozbiliśmy całą organizację przestępczą.- zaczął Mid.
-Dziwnie się zachowywał, przez cały czas uczył się do testu, z czego? Z ekonomii?- dodał.
-Nie, to był hiszpański geniuszu.- poprawiłem go.
-Ile ty miałeś lat, że Bruce wysłał cię solo na misję i do tego uczyłeś się do szkoły jak sądzę.- tym razem była to Helena.
-17, i nie wysłał mnie. Wtedy jeszcze kręciłem się z Tytanami 1.0. w San Francisco było spokojnie więc gdy przechwyciłem sygnał kierowany do młodziaków złapałem kostium i podręczniki i wyjechałem.- wzruszyłem ramionami.
-Mi nie pozwolił zabić takiego jednego Bossa mafijnego. Strzeliłam mu wtedy w plecy. Miłość od pierwszego strzału.- rozmarzyła się.
-Chodziliśmy ze sobą ile? Pół roku? Rok?- spytałem pijąc kolejną szklankę.
-No coś około tego. Fajnie było. Sypianie z wrogiem nabiera nowego znaczenia.- zaśmiała się.
-Stul pysk.- klepnąłem ją w ramię również się śmiejąc.
-My poznaliśmy się w akademii policyjnej. To już cztery lata, nie?- szturchnęła mnie siadając na ziemi przy ścianie, gdzie zaraz i ja się znalazłem.
-Ta...ale ten czas leci. Pamiętam to wszystko jakby stało się wczoraj.- rozmarzyłem się.
-Szczególnie rzuć i łap.- zaśmiała się.
-I klub dla transwestytów, który uratował ci życie.- dodałem.
-Co?- spytała roześmiana Harley wisząca na jednym z trapezów. Kiedy ona tam weszła?
-Dick, obiecałeś.- spojrzała na mnie z "poważną miną" powstrzymując salwę śmiechu.
-Obiecałem, że nie powiem tylko wtedy gdy nie będzie zależało od tego moje życie. Helena.- spojrzałem na kobietę a ta łapiąc o co chodzi usiadła koło mnie.
-Jeśli nie powiesz o co chodzi wyrwę ci rękę i wsadzę tak głęboko w gardło, że wyjdzie ci dupą.- uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w policzek.
-Awww zapamiętałaś...i nie wiem jak tobie, Renee ale mi to brzmiało jak prawdziwa i oparta na wielu faktach groźba. Przykro mi ale muszę opowiedzieć jak biegaliśmy codziennie wieczorem do klubu i z powrotem dzięki czemu zdałaś biegówkę śpie-wa-ją-co.- śmiechy rozniosły się po całym pomieszczeniu.
-To nie mi każdy stawiał drinki, poza tym i tak nie byłam tak szybka jak ty.- odgryzła się.
-Nie wiedziałam, że szybko biega. Myślałam, że jest po prostu zwinny.- wtrąciła się Harley.
-Ooo nawet nie wiesz, na akademii byliśmy pewni, że Flash miał skok w bok.- pokręciła głową.
-Ha ha, i tak nie pobiłem rekordu Hallowera.- powiedziałem sarkastycznie.
-Ale byłeś blisko.- mruknęła dopijając zawartość swojego kubka.
-Wracając do tematu przewodniego, co to w ogóle za gra "rzuć i łap"?- spytała Harlen zawieszona do góry nogami.
-W skrócie Ren rzucała kulki z chleba a ja starałem się je złapać, jak to nazwał nasz przełożony "paszczą". Zrobiliśmy z tego dyscyplinę sportową.- kolejne śmiechy.
-A z kąd znasz tą blondynkę...em jak ona miała?- tym razem był Mid.
-Terra, i to już nasza sprawa.- puściłem mu oczko.
-A wy jak się spikneliście?- rzuciłem.
-Black Mask, grupę złych połączył ktoś gorszy od nich.- Harley zeskoczyła z trapezu.
-Kontent jak w Legionowie Samobójców, co nie?- zdziwiłem się.
-Ej, racja.- powiedziała już nieco wstawiona Helena.
-Po co to robicie?- przerwałem chwilową ciszę.
-W sensie?- spytała nieco zdezorientowana Ren.
-Po co ze mną siedzicie?- spytałem gdy Midnighter nalewał mi już którąś z kolei kolejkę.
-Chcieliśmy ci poprawić humor.- odpowiedział Mid.
-Z czyjego rozkazu?- upierałem się przy swoim.
-Dawn, prosiła nas.- w końcu złamała się Renee.
-Dobrze, tylko nigdy więcej jebanej litości.- uśmiech zszedł z mojej twarzy gdy wyszedłem z sali.------------------------------
Spóźniłam się jak nigdy...ale w końcu udało mi się wstawić.
Pierwsza sprawa. W mojej placówce edukacyjnej nauczyciele przypomnieli sobie, że mają uczniów i zapierdalają jakby koniec roku szkolnego był za tydzień a nie za 5 miesięcy. Oznacza to, że rozdziały będę wstawiała gdy będę miała czas na napisanie ich i powierzchowne sprawdzenie błędów. Do zobaczenia w czwartek!❤️
CZYTASZ
Be my Robin || Dick Grayson
AcciónTo już druga część opowiadania "Nothings end today || Dick Grayson" zapraszam do czytania!