Roy z uśmiechem przeszedł przez platformę Zeta zostawiając po sobie tylko pustkę. Przewiesiłem torbę przez ramię i spojrzałem w niebo.
-Zgadzam się.- szepnąłem po czym zwróciłem głowę w stronę platformy do której wszedłem by po chwili znaleźć się w wierzy głównej.-Jebać policję! Przecież oni nic nie robią poza chlaniem kawy i wpierdalaniem pączków!- usłyszałem głos Barta. Chłopak stał odwrócony do mnie plecami, rozmawiając z czterema kobietami i jednym mężczyzną. Powoli podszedłem do chłopaka i położyłem mu dłoń na ramieniu.
-Dzięki za docenianie mojej pracy młody.- uśmiechnąłem się i spojrzałem po twarzach jego rozmówców.
-A ty to?- spytała Huntress. Uśmiechnąłem się delikatnie i poprawiłem okulary przeciwsłoneczne.
-Przecież to Nightwing, nie widzisz?!- powiedziała kobieta stojąca obok niej. Miała na sobie czerwoną bluzę z kapturem założonym na głowę a gdy go zsunęła zobaczyłem uśmiechniętą twarz Harley Quinn. Pokręciłem głową nie przestając się uśmiechać i przytuliłem się do kobiety sprawdzając jej kieszenie.
-Ja jestem- mężczyzna nie dokończył.
-Midnighter, to jest Huntress, dalej mamy drugą Black Canary i Rene Montoye. Nie myślałeś chyba, że was nie znam.- powiedziałem ze śmiechem.
-Widzimy się!- powiedziałem odchodząc.-Dick?- usłyszałem Rene.
-Jak to go?- spytał Roy.
-Tylko jedna osoba w całej galaktyce ma taki tyłek.- pstryknęła palcami gdy odwróciłem się w jej stronę.
-Ty zamknij się- zwróciłem się do Roy'a - ty też.- powiedziałem do Rene.
-Na uczelni byłeś jakiś milszy.- skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.
-To było kilka lat temu.- zwróciłem jej uwagę.
-Ten Dick? Grayson?- spytał Midnighter.
-Tak, to ja. Mówiłem, że się jeszcze spotkamy M.- powiedziałem jakby to było coś oczywistego.
-A ty przypadkiem nie umarłeś? I to z ręki Jokera?- uśmiechnęła się Helena, Huntress.
-Było minęło. I to nie pierwszy raz.- przewróciłem oczami zdejmując okulary.
-Z kąd wy się wszyscy znacie?- przerwał Roy stając między mną a resztą.
-Też się zastanawiam.- westchnął Bart.
-Z misji i z akademii policyjnej, przynajmniej tak poznałem Rene.- spojrzałem na rudego.
-Ej, mnie porwałeś- wtrąciła Helena.
-Sama byłaś sobie winna, kto normalny napada na Bogu ducha winnych chandlaży prochów? Zważywszy na to, że wiedziałaś że prowadzę ich sprawę!- powiedziałem z pretensją.
-Mi zagroził, że albo w końcu będę z nim współpracować albo zakopie mnie żywcem trzy metry pod ziemią.- zaśmiał się Midnighter.
-Też sam sobie byłeś winny.- pokręciłem głową.
-Czy tylko mi udało się zbudować z nim relację opartą na normalnych warunkach? A ty się nawet nie odzywaj.- powiedziała gdy Harley już otwierała usta.
-Czyli głównie przez pracę i naukę?- upewnił się Roy.
-Nie do końca.- podrapałem się po karku.
-W gwoli ścisłości, on spał z każdym z nich.- doprecyzowała Harley.Roy spojrzał na mnie zdezorientowany ale gdy zobaczył, że kobieta powiedziała prawdę zdziwiony złapał mnie za ramię i zaciągnął do jednego z korytarzy.
-Nie wiedziałem, że jesteś bi.- zauważył idąc przed siebie.
-Nigdy się z tym nie kryłem jakbyś nie zauważył. Zawsze zaznaczałem, że jestem otwarty na wszystko.- zaśmiałem się. Ten po chwili odwrócił się do mnie.
-Mhmm...- powiedział to dziwnie twardo, delikatnie uśmiechnąłem się na co ten po chwili wybuchł śmiechem.
-Człowieku, kogo ty nie ruchałeś?- spytał nie przestając się śmiać idąc wzdłuż korytarza, prosto do kuchni.
-Sam się gubię.- poruszyłem sugestywnie brwiami gdy weszliśmy do kuchni.W pomieszczeniu zastałem Supermana, Connera, M'gann i Garfielda. Stanąłem jak wmurowany widząc zielonowłosego, i gdy już miałem się cofać Roy złapał mnie za ramię zapobiegając mojej jakiejkolwiek formie ucieczki.
-Speedy.- powiedziałem ostrzegawczo za co zostałem wepchnięty do pomieszczenia.
-No M'gann, znalazłem naszą zgubę!- powiedział na tyle głośno, że w całym pomieszczeniu natychmiast ucichło.
-No po prostu zabiję cię za to.- powiedziałem zrezygnowany.
-To za Speedy'iego, boy wonder.- uśmiechnął się.
-Dick?- usłyszałem załamujący się głos nastolatka.
-Hej młody?- zabrzmiało bardziej jakbym się pytał po ile dziesięć deko szynki niż witał się z...przyjacielem? Sam nie wiem, on, Rachel i Jason byli bardziej jak adoptowane dzieci niżeli przyjaciele ale nie mnie oceniać, prawda?Lecz zielonowłosy gdy tylko usłyszał mój głos wstał i wbiegł w moje otwarte i gotowe do uścisku ramiona. Najdelikatniej jak mogłem okrążyłem go ramionami i przyciągnąłem bliżej siebie by nastolatek trochę się rozluźnił, co udało się sekundę po moim ruchu. Po chwili usłyszałem jak chłopak cicho łka i drży. Powoli głaskałem go po plecach.
-Obiecałem, że wrócę.- wypowiedziałem to jakby było to moim usprawiedliwieniem, lecz nie było i dobrze o tym wiedziałem. Wiedziałem o tym jak nikt inny.
-I to miało nas wszystkich przekonać?- spytał łamliwym głosem delikatnie odsuwając się ode mnie, przy okazji ukazując podpuchnięte czerwone oczy.
-Nie.- powiedziałem to twardym, wypranym z emocji tonem, zupełnie jak on. Przyniągnąłem go z powrotem do siebie i głaskałem go po głowie, zupełnie jak Ani...
"Dick, nie chcę przeszkadzać w tej chwili ale muszę cię zbadać, wciąż nie wiemy jak mutuje ten wirus." Usłyszałem głos marsjanki.
-M'gann musi mnie teraz przebadać, jak chcesz możesz iść z nami.- powiedziałem spokojnie tym samym odsuwając od siebie nastolatka. Ten powoli kiwnął głową godząc się po czym wytarł łzy z pod oczu i ruszył tuż koło mnie za kobietą.Po posadzeniu mnie na białym polowym łóżku i pobraniu krwi rudowłosa wyszła zostawiając mnie i Logana samego.
-Nie chcę cię urazić, tylko czy nie powinna być tu reszta drużyny?- spytałem chłopaka opartego o ścianę za nami.
-Poszli cię szukać, Donna usłyszała od Wonder Woman, że żyjesz i uciekłeś z tąd, wszyscy najszybciej jak mogliśmy znaleźliśmy się tu. Ja zostałem a reszta poszła w świat. Każdy za innym tropem ale i tak razem. M'gann ich połączyła gdyby nie mieli zasięgu.- wyjaśnił po krótce.
-Jak bardzo mnie nienawidzą?- spytałem po chwili namysłu również opierając się plecami o ścianę, tak jak Garfield po czym spojrzałem mu w oczy.
-Oni cię nie nienawidzą, czują się skrzywdzeni, może oszukani i okłamano też ale na pewno nie nienawidzą cię.- odparł z cichym westchnieniem.
-Ale sponiewieraną mnie jak wrócą i mnie zobaczą?- spytałem z nutką rozbawienia w głosie. Gar cicho się zaśmiał.
-Jak picolo 13-letnie dzieci w sylwestra.- powiedział nie kontrolując śmiechu cisnącego się na jego usta.
-Pomoc?- spytałem znów na co ten pokręcił przecząco głową.
-Sam nawarzyłeś piwa to teraz będziesz je musiał wypić wielki panie Nightwing.- spojrzał na mnie z tą swoją klasyczną miną "haha, nie ma tak łatwo".
-Ta dzisiejsza młodzież, kiedyś mnie zabijecie.---------------
Jest i on, jestem i ja!
Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania ❤️
CZYTASZ
Be my Robin || Dick Grayson
AksiTo już druga część opowiadania "Nothings end today || Dick Grayson" zapraszam do czytania!