Understand me before I go

86 9 0
                                    

-Ta dzisiejsza młodzież, kiedyś mnie zabijecie.- uśmiech nie schodził z mojej twarzy gdy spojrzałem na biały sufit.
-A co tu robi Superman?- spytałem po chwili.
-Liga miała jakąś sprawę, ale stwierdzili, że rozwiążą ją u "juniorów"- zrobił cudzysłów w powietrzu.
-Czyli starym się nudzi, młodzi mnie szukali a Bart nie lubi policji?- upewniłem się.
-W skrócie jak najbardziej.- odpowiedział.

-Dicky, mam twoje wyniki.- powiedziała Marsjanka wchodząc do sali.
-I?- spytałem.
-To jest właśnie dziwne, jesteś zdrowy...nie mam najmniejszego pojęcia czemu.- podrapała się po karku ze zmieszaną miną.
-Czyli jestem zdrowy. Może ten wirus był chwilowy? W końcu to Ivy, ona nie działa planowo na dłuższą metę. Schwytała kilku bohaterów i może na tym się skończyło a na mnie wypróbowała coś nowego?- było pierwszym na co wpadłem.
-Możliwe, mimo to zostaniesz na naszej obserwacji.- powiedziała z uśmiechem po czym wyszła.

No to nie zniknę, w końcu muszę zostać na obserwacji. Inaczej znów by mnie szukali.
-Co robiłeś...gdy nas zostawiłeś?- spojrzał na mnie nieśmiało nastolatek.
-To...historia na kiedy indziej.- zawahałem i mimowolnie zacisnąłem pięść na kieszeni z wiadomościami od Trybunału.

Chwilę później wyszedłem zostawiając go samego, gdy ja pokierowałem się do swojego starego pokoju. Był to ostatni w plątaninie długich ciemnych korytarzy, więc gdy tam dotarłem delikatnie uchyliłem drzwi i wepchnąłem tam jedno ramię wyłączając zabezpieczenia co obwieszczono piknięciem ze strony urządzenia mojej roboty. Dopiero wtedy otworzyłem drzwi do końca i zapaliłem światło. Moim oczom ukazał się ciemny pokój z dwoma czarnymi ścianami, szarą podłogą, garderobą i nie zasłanym czarnym łóżkiem. Swoistego uroku dodawały porozrzucane po podłodze ubrania i gdzieniegdzie powbijane noże, batarangi, sztylety jak i katany. Nie dało by się również zapomnieć dziur w ścianach i suficie po wcześniejszym rzucaniu w nie bronią. Przejechałem palcem po jednej z długich liń wykonanych na ścianie najprawdopodobniej kataną i poszedłem w stronę łóżka. Do końca zrzuciłem z niego kołdrę i zauważyłem kilka plam krwi na szarym prześcieradle.
-Tyle wspomnień...- westchnąłem i usiadłem na łóżku przejeżdżając dłonią po największej plamie z krwi.

Zostawił ją w dniu w którym Bruce powiadomił go, że to koniec jego pracy z "próbnym projektem". Wtedy narobił tyle szkód, wtedy pakował się w pośpiechu po czym nie spojrzał na siebie w lustrze łazienki i po prostu rzucił wszystko na ziemię. Złapał za swoje ulubione bronie i...poniósł się fantazji twórczej. Niechcący rozciął sobie dłoń jednym z batarangów.

Wtedy usłyszałem pukanie, a w drzwiach stanęła Donna.
-Hej?- spojrzałem na nią z mieszanką uśmiechu i zmieszania.
-Ja ci zaraz kurwa dam hEj!- krzyknęła ze łzami w oczach i gdy podniosłem się z pozycji siedzącej wskoczyła w moje ramiona rozpłakując się na amen.
-Donny, przecież już znikałem, czemu tym razem tak cię to rusza?- spytałem oddając przytulasa.
-Bo zwykle nie mieliśmy aż takich dowodów, że umarłeś jebany kretynie!- znów krzyknęła tym razem uderzając mnie w klatkę piersiową, za jednym ciosem poszedł następny i następny, póki znów się nie rozpłakała i wtuliła we mnie.
-Przepraszam.- szepnąłem gdy ta odsunęła się ode mnie.
-Nie mnie będziesz przepraszał.- powiedziała z takim jadem, z takim z jakim ja odzywam się do samego siebie. Jak do śmiecia.


Po chwili wyszła, nie mogąc patrzeć mi więcej w oczy. Płacząc po prostu wybiegła z mojego pokoju. Ciche westchnienie było wszystkim co było słychać gdy również go opuściłem. Nie mogłem patrzeć na te ślady, ślady czystej furii dziecka. Sprawdziłem telefon, i widząc godzinę późno wieczorną ruszyłem w stronę kuchni, gdzie na szczęście znalazłem marsjankę żywo dyskutującą ze swoim chłopakiem.
-Mógłbym ją na chwilę zabrać?- przerwałem im w dyskusji i gdy kobieta z uśmiechem pokiwała głową razem wyszliśmy do sali głównej, przy platformach Zeta.
-Kiedy będę wolny?- mój głos rozniósł się po jaskini.
-Nie jestem pewna, to zależy od twojego samopoczucia i wyników.- równo z jej odpowiedzią uruchomiła się platforma.

Oboje spojrzeliśmy się w jej stronę, i gdy przechodzili przez nią kolejno Kory, Hank, Dawn, jakiś gość w czerwonym kasku i Rachel, zastygłem. Oni nic sobie nie zrobili z mojej obecności. Jedynie nienawistne spojrzenia skierowane w moją stronę wskazywały na to, że mnie widzieli. Nie zareagowałem tylko zwróciłem się do marsjanki.
-Rzuciłem to i chcę mieć z tym jak najmniej do czynienia. Jakby co jestem u siebie.- powiedziałem odbijając się dłońmi od ściany po czym śledzony przez oczy Tytanów zniknąłem za swoimi czterema ścianami.


"Uciekaj"

"Oni cię zabiją"

"Jesteś ich obciążeniem"

-Zamknij się.- warknąłem do samego siebie, te myśli ciągle błądziły po moim umyśle. Może oprócz tego "zabijania". To pojawiło się z dupy i nie miało żadnego pokrycia...chyba.
-Nightwing proszony do sali odpraw.- usłyszałem komunikat. Tylko czego oni chcą? Misja? Na pewno nie. Cokolwiek związanego z tym zakresem? Możliwe lecz złudne, więc o co może chodzić?
Kolejne pytania krążyły po moim umyśle gdy dźwignąłem się z ziemi i ruszyłem w stronę kuchni, tędy szybciej przejdę do odpowiedniego korytarza. Przechodząc przez nią na zielonej kanapie zauważyłem czarną czuprynę i gdy bliżej niej potrzedłem zauważyłem śpiącego Tima z komputerem na kolanach. Szybko odłożyłem go na ławę a nastolatka przykryłem kocem z pod ławy.
-Dobranoc braciszku.- szepnąłem kierując się już do odpowiedniego pomieszczenia.

Przechodząc przez framugę moje oczy zauważyły całą Ligę Sprawiedliwych, stary skład Ligi Młodych i o dziwo starszą część Tytanów. Pojawila się nawet Harley i jej wesoła kompania. Na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi, za to Bruce wyszedł na środek pomieszczenia i zaczął swój monolog.
-Nie którzy z was pewnie zastanawiają się czemu Liga Sprawiedliwych ostatnio pracuje w Górze a nie w twierdzy. Otórz jeden z informatorów podał nam potwierdzoną informację o podsłuchach, podanych przez organizację dotąd rządzącą w Gotham. Chodzi mi tu o nijaki Trybunał Sów, od setek lat manipulujący i władający Gotham. Nikt nie wie jak i kiedy zostały podłożone, ale dzięki informatorowi otrzymujemy każdy plan tej organizacji. Tutaj pojawia się zadanie, które wykona część z was. Trybunał ma armię, nie przeciętną. Armię wojowników napędzaną nieznaną nam substancją, dzięki niej są silniejsi i nieśmiertelni. Oczywiście gdy przestaną ją przyjmować stają się na powrót najzwyczajniejszymi ludźmi.- zaczął tłumaczyć.
-Trybunał zagraża światu od samego jego początku. Jest starszy niż Liga, jest też silniejszy. Jak niby chcesz go pokonać, czy nawet zneutralizować globalnie?- przerwałem mu. Mężczyzna spojrzał na mnie spode łba.
-Dobre pytanie Nightwing, mamy zamiar czekać na jakąś akcję i pojmać jednego z Talonów.

Be my Robin || Dick GraysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz