1

95 5 0
                                    

-- Rose! Wstawaj natychmiast!- z dołu usłyszałam krzyk mojej mamy. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Ze względu na to, że mamy kwiecień i że jesteśmy w Los Angeles pogoda dopisuje.

Ubrałam na siebie zwiewną, błękitną sukienkę, a włosy wyprostowałam. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbatę.
-- Cześć.- przywitałam się z domownikami.
-- Dzień dobry.- odpowiedziała mi mama.
-- A Ty mały gniocie się ze mną nie przywitasz?- zapytałam Mike'a, czyli mojego brata.
-- Siemka.- powiedział i klepnął mnie w ramię.
-- Dzieciaki, zbierać się, bo zaraz się spóźnicie!- krzyknął tata z przedpokoju.
-- No już, chwila!- krzyknął Mike, wpychając sobie tosta do buzi. Wzięłam plecak z krzesła i poszłam ubrać moje trampki. Wsiadłam do auta i czekałam, aż Mike łaskawie również to zrobi.

Przed wejściem do szkoły czekała na mnie moja przyjaciółka Hanna. Szczupła blondynka o niesamowitym wyczuciu stylu. Przywitałam się z nią i weszłyśmy do środka.
-- Han co jest?- zapytałam, bo ewidentnie dziewczyna była jakaś niespokojna.
-- No b-bo...- zająkała się.
-- No bo co?- zniecierpliwiłam się.
-- On wrócił, Rose.- powiedziała.
-- Kto? Kto wrócił? Hanna mów że.- kompletnie nie wiedziałam o co jej chodzi, ale gdy tylko przekroczyłyśmy próg sali, moje serce zastygło w miejscu. Już doskonale wiedziałam o kogo jej chodziło. W ostatniej ławce pod oknem siedział ON. Jego wzrok pochłaniał moje ciało i nawet się z tym nie krył.

Aron Davis, mój były przyjaciel. Tak, były. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Od dziecka  trzymaliśmy się razem, aż do momentu kiedy zaczął mnie ignorować. To wydarzyło się z dnia na dzień. Jednego dnia wszystko się spieprzyło. Zaczął ćpać, pić i.... się puszczać. Nie poznawałam go. Kiedy tylko próbowałam coś od niego wyciągnąć ten kazał mi spierdalać. Pewnego dnia po prostu wyjechał. Bez słowa wyjaśnienia. No a teraz, po dwóch latach, wrócił. Nie potrafię mu spojrzeć w oczy. Zranił mnie strasznie. Nawet nie zliczę ile razy przez niego płakałam i obwiniałam się, że nasza przyjaźń się skończyła. Pierwsze pół roku było straszne. Całymi dniami potrafiłam nie wychodzić z łóżka. Dosłownie byłam wrakiem człowieka. Ostatnie dwa lata były lepsze, może dlatego, że nie spotykałam go na każdym kroku. Po prostu dawałam sobie radę, a teraz człowiek, któremu zawdzięczam moje wszystkie załamania i upadki siedzi ze mną w jednej klasie.

Chłopak miał na sobie biały obcisły t-shirt, czarne rurki oraz skurzaną kurtkę. W jego dolnej wardze tkwił kolczyk. Miał zmierzwione kasztanowe włosy i błyszczące niebieskie oczy.

-- Rose, wszystko w porządku?- Hanna wytrąciła mnie z mojego zamyślenia.
-- Han ja nie dam rady.- powiedziałam i zacisnęłam wargi żeby broń Boże nie zacząć płakać, bo wtedy to bym się zbłaźniła na całego.
-- Ri, dasz radę. Dawałaś radę przez dwa lata, pamiętaj że jestem z Tobą. Nie możesz mu pokazać, że aż tak Cię skrzywdził.
-- Ale to zrobił Han. Dobrze wiesz jak długo nie mogłam się z niego wyleczyć, a teraz on jest ze mną w jednym pomieszczeniu.
-- Weź wdech i chodź do ławki.- jak powiedziała tak zrobiłam. Wzięłam głęboki wdech i razem z moją przyjaciółką poszłam usiąść jak najdalej od niego, czyli w przeciwnym rzędzie i niestety w pierwszej ławce.
-- Rose rozumiem, że nie chcesz mieć z nim nic do czynienia, ale serio? Pierwsza ławka?- zapytała Hanna.
-- To tylko jedna lekcja. Przeżyjesz.- uśmiechnęłam się słodko i zaczęłam się rozpakowywać.

Przez całą lekcje próbowałam się skupić, ale za nic mi to nie wychodziło. Moje myśli to było dosłownie jakieś zbombardowane pobojowisko, na dodatek od momentu wejścia do klasy czuje na sobie czyjś wzrok. Normalnie jakby dziurę we mnie wypalał.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek wyprułam z sali jak najszybciej. Zastanawiam się czy nie zwolnić się do domu, ale z drugiej strony to byłaby jego wygrana, a na to pozwolić nie mogę.
-- Co teraz?- zapytałam Hannę. Tak, tak jest już koniec roku, a ja nadal nie znam naszego planu.
-- Geografia.- powiedziała dziewczyna i razem poszłyśmy pod salę.

Siedziałyśmy na korytarzu i czekałyśmy na dzwonek. W środku normalnie mnie roznosiło i Han chyba to zauważyła.
-- Ri, co jest?- zapytała.
-- Aron jest.- skwitowałam krótko.
-- Wiem, że jest Ci ciężko, ale może się zmienił?
-- Hanna czy ty się słyszysz? Rozmawiamy o Aronie Davisie. Poza tym nie widzisz jak wygląda? Jak syn jakiegoś punkboy'a.
-- Nie przesadzajmy. Musisz przyznać, że wyprzystojniał, a ten kolczyk dodaje mu uroku.- popatrzyłam na nią z niedowierzaniem. Fakt faktem, że ostatni raz widziałam go 2 lata temu, ale bez przesady.
-- I nie chce Ci nic mówić, ale gość chyba chce przejrzeć cię na wylot. Dosłownie.
-- Co?
-- Cały czas się tu gapi.- zaczęłam rozglądać się po korytarzu.
-- Gdzie?- zapytałam, bo nigdzie nie mogłam go dostrzec.
-- Na drugiej. Stoi z Niall'em, Adam'em, Paul'em i Zayn'em.- delikatnie spojrzałam we wskazanym kierunku i faktycznie. Aron nawet się z tym nie krył. Po prostu stał i się na mnie patrzył. Aż mnie ciarki przeszły.

Na szczęście dzwonek zadzwonił i mogłam wejść do klasy. Po raz pierwszy w życiu byłam wdzięczna, że już zadzwonił. Szybko zajęłyśmy miejsca w ostatniej ławce. Błagam, żeby się okazało, że nie jest ze mną w klasie.

Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy nauczycielka zamknęła drzwi od klasy, a jego w niej nie było. W pewnym sensie odetchnęłam z ulgą.

Niestety nie trwało to zbyt długo, bo tuż przed sprawdzeniem obecności drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się nie kto inny jak sam Davis. Zacisnęłam ręce w pięści i z całych sił starałam się na niego nie patrzeć. I udawałoby mi się to, gdyby nie fakt, że jedyne wolne miejsce było dokładnie przede mną. Popatrzyłam na Hannę, moje oczy wręcz krzyczały o pomoc. Han ukratkiem pogłaskała moje kolano. Wzięłam wdech i postawiłam sobie cel na dzisiejszą lekcje: ignorować go i zachowywać się jakby go nie było.

Always You || plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz