10

34 3 0
                                    

-- Uhh- syknęłam kiedy lekko uchyliłam powieki. Mało brakowało, a zostałabym ślepa. Światło słoneczne bez żadnych skrupułów świeciło przez moje okno wprost na mnie.

Delikatnie przetarłam oczy i popatrzyłam na zegarek. 13.30.
-- O boże- jęknęłam. Usiadłam na łóżku i zaraz potem tego pożałowałam. Moja głowa, moje ręce, moje nogi, a nawet plecy umierały z bólu.

Z trudem wyszłam z łóżka, a o dojściu do łazienki nie wspomnę. Popatrzyłam w lustro i skrzywiłam się lekko. Wyglądałam jak wiedźma. Rozebrałam się i weszłam pod strumień wody lejący się z słuchawki. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się chwilą.

Po kilkunastu minutach stwierdziłam, że dość już tego pluskania i trzeba się wreszcie ubrać. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się, ubrałam się w luźne, krótkie spodenki i tak samo luźną, czarną koszulkę. Mokre włosy zawinęłam w ręcznik i jeszcze raz popatrzyłam na swoje odbicie. Było trochę lepiej, ale wciąż nie na tyle abym choć przez chwilę poczuła się ładna. Machnęłam tylko ręką, bo stwierdziłam, że na siedzenie w domu nie muszę wyglądać olśniewająco, więc już mi naprawdę wszystko jedno.

Wyszłam z łazienki i powoli skierowałam się do kuchni. Moje ciało cały czas niemiłosiernie cierpiało, ale muszę udawać jak gdyby nigdy nic się nie stało, bo mam nadzieję, że nikt nie wie, że wczoraj wyszłam. O boże, gdyby rodzice się dowiedzieli, to mogłabym już sobie grób kopać.

Zeszłam z góry i rozglądnęłam się po rozsłonecznionym parterze. Teraz do mnie dotarło, że jak na naszą rodzinę jest dość cicho.
-- Mamo!- krzyknęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Podeszłam do blatu i tam dostrzegłam karteczkę.

Rose, razem z tatą i Mike'iem pojechaliśmy na zakupy. Jak się obudzisz, proszę zadzwoń.

                                                    Mama <3

Czy wy widzicie to serduszko? Słodko. Uśmiechnęłam się lekko i zawróciłam do swojego pokoju, aby zadzwonić do mamy. Kiedy wzięłam telefon do ręki, myślałam, że dostanę zawału. Na wyświetlaczu było 10, jak nie więcej, nieodebranych połączeń od Hanny i ze 30 wiadomości. Ups.

Wykręciłam numer rodzicielki i czekałam aż dźwięk sygnału zamieni się w jej głos.
-- Oh Rose- po chwili usłyszałam głos z drugiej strony słuchawki.
-- Hej mamo, już wstałam- powiedziałam krótko.
-- Widzę, że ci się pospało. Chcesz coś ze sklepu?
-- Nie, nic nie trzeba, dzięki. Kiedy wrócicie?
-- Myślę że dopiero za parę godzin, bo jeszcze musimy podjechać z twoim bratem do sklepu sportowego i na chwilę do meblowego po ten stolik, który ci kiedyś pokazywałam.
-- Oh, okej. Nie śpieszcie się, pa.
-- Papa- rozłączyłam się i znowu zaczęłam kierować się w stronę kuchni. W głębi duszy byłam wdzięczna, że jestem sama w domu bo przynajmniej nie muszę udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i mogę się krzywić i jęczeć z bólu ile popadnie.

Po drodze na dół, zadzwoniłam jeszcze do Hanny, aby się nie martwiła. Chciałam jej powiedzieć wszystko o wczoraj... no może prawie wszystko, więc umowiłyśmy się, że do mnie wpadnie.

Nie miałam ochoty na jakieś eksperymenty śniadaniowe, więc wzięłam z lodówki jogurt truskawkowy i poszłam usiąść na kanapie. Włączyłam telewizor i akurat natrafiłam na wiadomości.

-- Dzisiaj około godziny 10 znaleziono zwłoki postrzelonego mężczyzny w wieku około 25 lat przy...-  o mało co nie wyplułam mojego śniadania na dywan. Wytrzeszczyłam oczy, i jak zaczarowana, gapiłam się w telewizor.

Po kilku minutach, gwałtownie sięgnęłam po pilot i wyłączyłam ekran. Siedziałam na kanapie i tępo patrzyłam przed siebie.

Powoli zaczynało docierać do mnie co się stało. Aron Davis zabił człowieka? Nie, na pewno nie. Przecież nie miał broni. Ale to ten sam mężczyzna, którego widziałam. I na dodatek znaleziono go w tym samym miejscu. Ale przecież nie słyszałam nawet wystrzału pistoletu. Czy ja powinnam się zgłosić na policję? W końcu chyba jestem świadkiem czy coś. Nie znam się na takich rzeczach. 

Nagle mój natłok myśli przerwał dzwonek do drzwi. Aż podskoczyłam. Szybko wstałam z miejsca i poszłam do drzwi. Nawet nie popatrzyłam kto to tylko od razu otworzyłam je na oścież.
-- Rose!- moja przyjaciółka rzuciła mi się na szyję. Przez chwilę w ogóle nie wiedziałam co się dzieje, ale zaraz sobie przypomniałam i odwzajemniłam uścisk.
-- Wchodź szybko- pociągnęłam dziewczynę i gwałtownie zamknęłam drzwi. Hanna popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
-- Zaraz Ci wszystko opowiem. Chcesz coś do picia?- zapytałam, a dziewczyna pokiwała przecząco głową.

Poszłyśmy do salonu i wtedy zaczęłam opowiadać mojej przyjaciółce co działo się wczoraj.

-- I tak oto wróciłam do domu z Niall'em Horan'em- podsumowałam moją opowieść. Hanna wbijała we mnie swoje zaciekawione ślepia, ale po chwili się odezwała.
-- Czyli mówisz mi, że Davis wbił do Ciebie, zabrał Cię na imprezę, poturbował tego kolesia, a później ślad po nim zaginął?- po dłuższym zastanowienou lekko skinęłam głową z niezadowoleniem. Bardzo nie chciałam poruszać tego tematu, ale gdy zobaczyłam wiadomości natychmiastowo musiałam to komuś powiedzieć, a Hannie mogę zaufać.
-- Ale błagam Hanna, nikt się nie może o tym wiedzieć. Jeżeli policja dowie się, że tam byłam, to jestem martwa.
-- Nikomu nie powiem. Masz moje słowo, ale jak na moje oko to chyba powinnaś powiedzieć policji co widziałaś. Skoro mówisz, że Aron nie miał przy sobie broni, to właściwe możesz mu tym pomóc.
-- No nie wiem Han. A co jeśli się okaże, że jednak miał broń i to on zabił? Jeżeli powiem to policji to przecież mnie zamorduje.
-- Ciebie? Gdzie tam znowu zamordować. Nie widzisz, że wpadłaś mu w oko?- Hanna popatrzyła na mnie obierając pistacje ze skorupek. Tak, tak, moja zwykła historia zamieniła się w niezłe kino akcji.
-- Zwariowałaś!? Dziewczyno my się nienawidzimy. Przecież widziałaś jaki jest w szkole. Poza tym zwykły z niego dupek i tyle.
-- Zgrywa twardziela przed tą jego "grupą". Mówię ci, że nie jesteś mu obojętna Rose i właśnie dlatego powinnaś iść na policję i powiedzieć wszystko tak jak zapamiętałaś.
-- Zwariowałaś- pokiwałam głową z bezradności.
-- Wiem, że powinnam iść z tym na policję, ale chyba najpierw powinnam z nim porozmawiać. Chociaż z drugiej strony jak to zrobię to pewnie on mi coś zrobi zanim się tam zgłoszę. Boże Hanna dlaczego ja w ogóle wyszłam z nim wczoraj?- jęknęłam zrozpaczona.
-- Na pocieszenie ci powiem, że gdyby taki przystojny badboy przyszedł po mnie to też bym pewnie z nim poszła- Hanna mrugnęła do mnie, a ja bezsilnie opadłam na kanapę.

Wiem, że to może wydawać się dziwne, że takie sytuacje nie wywołują jakiejś strasznej paniki, i że, w tym wypadku Hanna, przyjęła to z dość wysokim spokojem, ale to są Stany Zjednoczone. Przestępczość można tu odczuć na co drugim kroku, ale w tym przypadku, problem polega na tym, że najpawdopodobniejszym sprawcą jest mój były przyjaciel.

Always You || plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz