2

63 4 0
                                    

Brunet zajął miejsce i lekcja się rozpoczęła.
-- Dzisiaj będziecie pracować w grupach.- usłyszeliśmy głos pani Tompson. Chyba nie muszę mówić, że serce automatycznie mi stanęło.
-- Zaraz rozdam wam mapy. Na kartkach macie wydrukowane polecenia, a tym czasem łączycie się w czwórki. Ostatnie ławki z przedostatnimi i drugie z pierwszymi.- okej no to w takim razie można się już składać na mój nagrobek.

Gdy pani rozdała nam potrzebne rzeczy, Aron i Kevin, który z nim siedział, odwrócili się do nas przodem. Mój wzrok cały czas był wbity w kartkę papieru. Miałam zamiar ignorować go przez całą lekcje.
-- Ała.- syknęłam kiedy poczułam ból w nodze. Kretyn kopnął mnie w goleń.
-- Kuźwa uważaj trochę.
-- Tak się witasz ze starym przyjacielem?- chłopak się zaśmiał ukazując przy tym równy szereg białych zębów. Na jego słowa tylko prychnęłam i zaczęłam masować obolałe miejsce. Co za dureń.

-- To tu nie pasuje.- powiedziała Hanna.
-- Jak nie pasuje?- Kevin się oburzył.
-- No normalnie. Bradford musiało by leżeć w Indiach, żeby się zgadzało to co żeś tutaj nabazgrał.- blondynka kłóciła się z okularnikiem na temat jednego z zadań. Ja natomiast starałam się ignorować fakt, że pomiędzy moją twarzą, a twarzą Arona jest tylko pół metra.
-- Możesz się przestać na mnie gapić?- zapytałam w końcu, bo serio robiło się to trochę niezręczne.
-- Nie mogę.- powiedział brunet lekko przygryzając wargę.
-- Bo?
-- Bo nie.
-- Wkurzający jak zawsze.- mruknęłam pod nosem przewracając oczami.
-- Urocza jak zawsze.- mruknął tym samym mnie chyba trochę papugując.
-- Co?- zapytałam, bo nie byłam pewna czy aby na pewno dobrze usłyszałam.
-- Gówno.- warknął i zaczął coś mówić do Kevina, który swoją drogą cały czas kłócił się z Hanną.

Czy on powiedział, że jestem urocza? No chyba nie.

Później dzień minął jak do tej pory. Starałam się go unikać jak tylko mogłam i nawet mi to wychodziło.

Pożegnałam się z Hanną i ruszyłam w kierunku mojego domu. Nie jest on jakoś mega daleko, ale blisko też nie, więc wolę jak tata po mnie przyjeżdża. Tak, mam 18 lat i nadal nie mam prawka. Normalnie żyć nie umierać.

Po pół godzinie "spacerku" wreszcie znalazłam się na terenie swojej posiadłości. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni gdzie mama robiła obiad.
-- Wiedziałaś, że Davis wrócił?- zapytałam siadając przy wyspie. Mama zatrzymała się i obróciła w moją stronę.
-- Tak kochanie, ostatnio widziałam go w sklepie. Prawie go nie poznałam.- powiedziała smutno.
-- Zamierzałaś mi o tym powiedzieć, czy może miałam się dowiedzieć jak go zaprosisz na herbatkę?- zapytałam z wyrzutem i wstałam.
-- Kochanie nie mów tak. Wiem jak Cię skrzywdził i chciałam Ci tego oszczędzić.
-- No cóż. Tak się składa, że wrócił również do szkoły. I jest w mojej klasie.- burknęłam i poszłam do swojego pokoju.

Jak mogła mi o tym nie powiedzieć? Czuje się zdradzona.

Musiałam się nauczyć na ewentualne pytanie z biologii i kartkówkę z fizyki i dodatkowo odrobić zadania domowe, których było tyle, że powoli zaczynam się zastanawiać, czy nauczyciele na tyle nie mają co robić, że zadają nam tyle tego gówna.

Nad tą cholerną nauką zeszło mi 2 godziny jak nie więcej. Wzięłam moją ulubioną piżamę z Monster High i poszłam do łazienki. Korzystając z tego, że miałam ochotę, wzięłam z szafki głośnik i puściłam sobie relaksacyjną muzykę. Po kąpieli, postanowiłam nałożyć maseczkę nawilżającą. Z substancją na twarzy, wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju.

Była dopiero 6, ale czasami lubię odświeżyć się trochę wcześniej. Właśnie przypomniało mi się, że nie zjadłam obiadu, więc szybko zeszłam do kuchni i odgrzałam sobie porcję.

Wróciłam do pokoju i od razu ściągnęłam maseczkę z twarzy. Buchnęłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem. Dlaczego on w ogóle wrócił? To pytanie dręczyło mnie od samego początku.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-- Wejść!- krzyknęłam.
-- Siema, siostra.- powiedział Mike w samych dresach.
-- Czego dusza pragnie?- zapytałam, bo ta mała szkarada nie przychodziła bezinteresownie.
-- Oh to już po prostu nie można do swojej siostry przyjść pogadać?- powiedział z grymasem i walnął się na łóżko, obok mnie.
-- Bo jakbym Cię nie znała. O co chodzi?- zapytałam patrząc na niego. Muszę przyznać, że chociaż jest moim bratem, to jest z niego przystojny chłopak. Włosy podobne do moich, czyli ciemny blond, może bardziej ciemny. Zielone oczy i całkiem dobrze zbudowane ciało. Chociaż miał tylko 15 lat, to mięśni mu nie brakowało. Mike popatrzył na mnie zakłopotany.
-- Dziewczyna!?- zerwałam się z łóżka. Ten wyraz twarzy rozpoznam wszędzie. Na bank chodzi o dziewczynę.
-- Ciszej żesz bądź!- usiadł na łóżku
-- Gadaj natychmiast!- wypiszczałam podjarana.
-- Uspokój się kobieto. Potrzebuje rady.
-- Dawaj! Możesz na mnie liczyć. Jak ma na imię? Która klasa? Jak wygląda? Chodzi do naszej szkoły?- Boże byłam taka podjarana, że nie mogę.
-- Kurde, uspokój się, Rose.- Mike się trochę podbuzował.
-- Ugh, już dobra, dobra, ale masz mi powiedzieć wszystko.
-- Okej, a więc ma na imię Emily, chodzi ze mną do klasy, ma czarne włosy i jest w drużynie pływackiej.
-- W czym mam Ci pomóc, zauroczony młodzieńcze?- strzeliłam palcami u rąk i poruszyłam brwiami.
-- Chcę ją zaprosić na bal w czerwcu, ale po pierwsze: nie wiem jak to zrobić, a po drugie: boje się, że odmówi.- na jego słowa zaczęłam się śmiać.
-- Co Cię tak śmieszy? Ja potrzebuje pomocy.- zaczął histeryzować.
-- Tobie? Odmówić? Tylko głupia by odmówiła.- wydukałam, cały czas nie mogąc przestać się śmiać. Chwilę później się trochę uspokoiłam i popatrzyłam na Mika, który się teraz zwycięsko uśmiechał.
-- Czyli właśnie sugerujesz, że jestem ciachem?
-- Właściwie, to tak, ale się tak nie jaraj, bo się zmoczysz.- wywróciłam oczami.
-- Ej, bo się zacznę bać, że jakieś masz plany wobec mnie.- zaśmiał się.
-- O to się nie musisz martwić. Ja to Ci tylko mogę narobić wstydu przy tej twojej Emily.- również się zaśmiałam.
-- Dobrze, a więc... Możesz ją zaprosić na kawę lub jakieś ciastko po szkole, albo na jakiś spacer na przykład do tego parku obok i jak już będziecie mieli kończyć spotkanie i się żegnać, to wtedy się jej zapytasz czy nie zechciałby pójść z Tobą na bal.
-- Myślisz, że zadziała?
-- Oczywiście, że tak! Nie wierzysz w moje umiejętności?- odpowiedziałam ze sztucznym oburzeniem.
-- Zwarzywszy na to, że nigdy nie miałaś chłopaka, to właściwe powinienem, ale zaryzykuję. Najwyżej pójdę z Tobą.- wyszczerzył się do mnie. Zaśmiałam się.
-- Mogłoby być zabawnie pojawić się z takim krasnalem.- powiedziałam rozbawiona. Co prawda nie był niski, wręcz przeciwnie. Był wyższy ode mnie, chociaż to chyba nie trudne skoro mam 163 cm wzrostu.
-- Krasnalem to jesteś ty, kochanie. Nawet nie wiesz, jak by mi chłopaki z klasy zazdrościli.- Mike klasnął w ręce i wybuchnęliśmy śmiechem. Niestety moja mama musiała nam przerwać.
-- Dzieciaki! Dlaczego wy jeszcze nie w łóżkach? Jutro jest szkoła i musicie wstać. No już! Raz, raz.- pogoniła Mike'a, a on zdążył mi tylko szepnąć "dziękuję" i "ani słowa rodzicom". Kiwnęłam, nadal rozbawiona, głową.

Always You || plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz