7

43 3 0
                                    

Po kilku minutach wyszłam z łazienki i spowrotem poszłam do pokoju.
-- Zadowolony?- zapytałam rozkładając ręce stając przed nim. Chłopak tylko przeleciał wzrokiem moją sylwetkę i z uśmiechem kiwnął głową.
-- To powiesz mi teraz po kij się w nią ubierałam?
-- Wychodzimy gdzieś- powiedział i podszedł do okna. Niedowierzam w tym momencie. Zaczynam wątpić w ludzkość. Czuje się jak w pieprzonej bajce z księżniczką, która ucieka ze swoim księciem tyle, że z tą różnicą, że zamiast księcia mam ogra.
-- Nie będę ubierać szpilek- powiedziałam krótko, ale stanowczo.
-- Dla mnie bomba- wzruszył ramionami. Co jest? Raz mu zależy, a raz nie? Stwierdziłam, że już nie mam siły na dalsze przekomażanie i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z pokoju.
-- A ty dokąd?- zapytał Aron widząc mnie idącą nie do niego.
-- Po buty wyobraź sobie- prychnęłam nawet na niego nie patrząc. Po cichu zeszłam po schodach do przedpokoju i wzięłam moje białe airforce(*od autorki* wkurza mnie jak ktoś narzuca do książki jakieś marki, ale mam w głowię całą stylówkę, więc przepraszam). Niestety musiałam wrócić na górę, bo gdybym wyszła przez drzwi włączyłby się alarm, którego nie umiem wyłączać.

Gdy byłam w pokoju założyłam obuwie i stanęłam przed chłopakiem.
-- Co teraz?- zapytałam, bo staliśmy bezczynnie na środku mojego pokoju.
-- Panie przodem- mrugnął do mnie pokazując rękoma na okno. Właśnie dotarło do mnie, że będę musiała jakoś przez nie wyjść. Podeszłam do niego i spojrzałam w dół. Nie było to jakoś wysoko, ale nisko też nie. Przełknęłam ślinę i przełożyłam jedną nogę przez parapet.
-- Może jakieś wskazówki?- powiedziałam zirytowana, bo nie miałam zielonego pojęcia jak mam się stąd wygramolić.
-- Najpierw musisz się obrócić do mnie przodem- powiedział i stanął tuż za moimi plecami. Jak powiedział tak zrobiłam. Uklęknęłam na parapecie przodem do niego.
-- Teraz jedną nogę musisz dać na tę skrzynkę, a później złapać się parapetu i hop- powiedział jakby to było oczywiste.
-- Posrało Cię Davis- syknęłam i zaczęłam wykonywać jego wskazówki. Niestety noga, która opierała się na skrzynce troszkę się ześlizgnęła przez co natychmiast musiałam się czegoś złapać. Pierwszą rzeczą pod ręką okazał się chłopak, więc czym prędzej załapałam za brzeg jego koszuli przez co lekko się nade mną nachylił.
-- Wiedziałem, że Cię pociągam- zaśmiał się i chwycił moją rękę, żebym miała stabilniejszy uchwyt.
-- Chciałbyś- prychnęłam i kontynuowałam schodzenie. Kiedy byłam już na dole zaczęłam przyglądać się brunetowi, który robił dokładnie to samo tylko, że dwa razy szybciej.

Jego mięśnie napinały się z każdym ruchem. A twarz chodź ledwo widoczna miała wymalowane skupienie. Boże o czym ja myślę. Otrząsnęłam się kiedy chłopak stanął przy mnie. Nie wiem czy powinnam być z siebie dumna w tym momencie, ale chyba jestem bo wylazałam przez okno w środku nocy prawie nic nie widząc i nadal żyję, więc uznajemy to za jakiś sukces.
-- Zupełnie jak za dawnych lat- brunet zaśmiał się, a do mnie znowu wróciły wspomnienia. Tak, tak, to nie był mój pierwszy raz kiedy to robiłam, ale ostatnio takie coś miało miejsce jak jeszcze byłam mała w sensie miałam około 12 lat? Coś koło tego. Wtedy ważny był dla mnie tylko on  i naprawdę nadal nie mogę uwierzyć co ja w nim widziałam.

Popatrzyłam na niego spod byka dając mu do zrozumienia, że nie ma w tym nic zabawnego i lepiej żeby się streszczał, bo nie mam zamiaru tu stać przez całą noc.
-- No więc zapraszam- chłopak gestem ręki wskazał na swoje wypasione autko.
-- Gdzie jedziemy?- zapytałam znudzona. Byłam strasznie ciekawa co się dzisiaj wydarzy, ale nie mogę mu dać tego po sobie poznać.
-- Nie musisz udawać, że jest Ci to obojętne. Wiem, że jesteś podekscytowana, znam Cię- powiedział. Zaśmiałam się lekko.
-- Poprawka, znałeś mnie, teraz nic o mnie nie wiesz- popatrzyłam na niego bez żadnych uczuć. Miałam wrażenie, że mina mu lekko zrzedła. Chciałam otworzyć sobie drzwi, ale szybko mnie wyprzedził. Prychnęłam cicho i wsiadłam do środka. O dziwo w aucie było ciepło. Chwile później Aron znalazł się na miejscu kierowcy.

Odpalił silnik i ruszyliśmy. Ukratkiem na niego spojrzałam. Jego twarz była napięta i skupiona na drodze. Dopiero teraz dostrzegłam jego wyraźnie zarysowaną szczękę. Dlaczego mi się to podoba?

Jechaliśmy już jakiś czas, a ja nadal nie wiedziałam gdzie.
-- Powiesz mi wreszcie gdzie mnie zabierasz?- zapytałam w końcu.
-- Na imprezę.
-- Co!?- oniemiałam.
-- Aron nie mam najmniejszej ochoty tam jechać, a zwłaszcza z Tobą.
-- Nie masz wyjścia- cały czas jego wzrok był skupiony na drodze.
-- PosLuchaj mnie teraz uważnie- syknęłam.
-- Pojawiłeś się nie wiadomo skąd po dwóch latach i panoszysz się jak kura w kurniku. Wiesz jak długo się zbierałam po tym co zrobiłeś? Cholera długo, zdecydowanie za długo. Nie myśl sobie, że pozwolę Ci spiepszyć moje życie po raz drugi. W tym momencie kompletnie marnujesz czas, więc lepiej mnie nie denerwuj i odwieź do domu- skończyłam to co miałam do powiedzenia. Myślałam, że zaraz wydrapie mu oczy, kiedy jego mina została obojętna. Oparłam się o  oparcie i założyłam rękę na rękę. Niech się wypcha do jasnej cholery.
-- Po co te nerwy?- zapytał kpiąco.
-- Jedziemy na tę imprezę i koniec.
-- Dlaczego ja? Po co mnie na nią bierzesz?- zapytałam niedowierzając jego słowom, które wypowiadał z takim spokojem, że miałam go ochotę wyszarpać.
-- Przyda Ci się trochę rozrywki, nie sądzisz?- zapytał, a jeden z kącików jego ust powędrował do góry.
-- Nie, nie sądzę i w ogóle, co się tak bardzo mną interesujesz?
-- Nie interesuje się. Wiem, że byś chciała, ale nie rób sobie nadziei- mruknął.
-- Też mi coś.- prychnęłam oburzona.

------------------------
Stylizacja na samej górze :)

Always You || plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz