76 - (Nie)rozmowa

8.7K 635 557
                                    

PRZYPOMINAJKA POSTACI/WAŻNYCH WYDARZEŃ W KSIĄŻCE dla tych co nic nie pamiętają, link:  https://justpaste.it/2gihj 


Arlie Watters POV

Powrót był o wiele prostszy niż nam się zdawało. Tunel prowadził do bezpośredniego wejścia do hotelu i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w środku. Byłam w ogromnym szoku po wszystkich wydarzeniach minionej nocy, dlatego Blase z Acem przejęli dowodzenie w wyprawie. Kwadrans zajęło nam znalezienie naszego pokoju, razem z ukrywaniem się przed każdą służbą. W końcu nikt nie mógł zobaczyć Tony'ego.

- Myślę, że może mieć coś z hormonami. Jak na razie sugerowałbym doprowadzenie go do przyzwoitego stanu fizycznego, a resztą zajmiemy się po powrocie do domu – mówił Ace, dokładnie oglądając chłopaka.

Chwilę później Reese i Pearl wzięli się za podcinanie brody i wąsów, a ja z Blasem próbowaliśmy poskromić burzę włosów na nogach i rękach. Wszystko zajęło nam dobrą godzinę. Ace w tym czasie kupił bilety na najbliższy samolot do Nashville i załatwił ubera na lotnisko. Gdy spakowaliśmy torby i opuściliśmy hotel, głęboko odetchnęłam. To była jedna z najcięższych wypraw do tej pory.

Las Vegas nadal jednak jaśniało barwnymi światełkami, neonowymi billboardami i ogromnymi, szklanymi wieżowcami, a ludzie dookoła wciąż śmiali się z byle czego i bawili się świetnie. Zamyśliłam się, doświadczając zjawiska przemijania w bardzo dobitny sposób. Nie ważne, co robiliśmy, jakie mieliśmy problemy ani kogo dziś straciliśmy, życie ciągle pędziło do przodu, a planety nadal krążyły wokół słońca. Poczułam ciężar w środku od tego wszystkiego. Pierwszy raz spojrzałam na to z szerszej perspektywy, myśląc, czy to ma jakikolwiek sens. Czy nasza nieustanna walka z tajemniczą organizacją rzeczywiście coś zmieni? Czy zwyczajnie marnujemy sobie życie, bijąc się z nieuchwytnym złem i pędząc za pozornym dobrem?

Depresyjne myśli przerwał mi podjeżdżający samochód. Zapakowaliśmy torby i zniknęliśmy w środku, na zawsze opuszczając to miejsce. A przynajmniej żyłam w takiej nadziei. Chcąc nie chcąc, Las Vegas będzie mi się bardzo źle kojarzyć.

Chociaż były dobre momenty. Podobał mi się nasz wieczór aż do momentu pokera. Byłam w szoku, że udało mi się porozmawiać z Acem i naprawić nasze stosunki. Oczywiście dużo pracy przed nami, ale na pewno byliśmy na dobrej drodze. Miałam tylko jedno zadanie – nie wpaść znowu. Tylko tyle.

Reese miewał zmiany nastrojów. Najpierw był w żałobie po utracie Avery, a chwilę później cieszył się jak dziecko obecnością Pearl. I nie tylko on – być może nie mówiliśmy jej tego wystarczająco często, ale nie dalibyśmy rady bez niej. Wizja utraty tej dziewczyny wstrząsnęła każdym z nas, dlatego teraz wszyscy skakaliśmy nad nią jak nad najcenniejszym skarbem. Irytowało ją to niesamowicie, ale byłam pewna, że tam głębiej jednak czuje się doceniona.

Cała drużyna paradoksalnie odżyła po tej wyprawie. Wszyscy na nowo zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, pogodziliśmy się i zaczęliśmy wspierać się nawzajem tak jak kiedyś. Być może atmosfera nie była najważniejsza przy śmiercionośnych wyprawach, ale sama świadomość, że między nami jest dobrze, była podstawą. Cieszyła nas pewność, iż jeśli ktokolwiek z nas znajdzie się w potrzebie, druga osoba od razu jej pomoże. A straciliśmy tę pewność na dobre kilka mozolnych miesięcy.

To było bardzo dziwne, ale wchodząc do samolotu poczułam, że teraz może będzie już lepiej. Może wszystko zacznie się powoli układać. Wszyscy byliśmy pogodzeni i w dobrych stosunkach, relacja Reesa z Pearl przechodziła odrodzenie, a moja z Acem – powoli wracała do normy. Uratowaliśmy ofiarę i pomożemy Tony'emu jak tylko potrafimy. Każdy z nas był zdrowy i bezpieczny, bez żadnych urazów (za wyjątkiem psychicznych). Patrząc na to, jak źle było wcześniej, teraz zrobiło się naprawdę stabilnie i dobrze.

Zdejmij kapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz