56 - Pokaz mody

11.1K 1.1K 933
                                    


Pearl Blevins POV

- Trochę bliżej. No, obejmij ją bardziej i lekko zjedź lewą dłonią. Jeszcze bliżej, głąbie!

Iskra szczeknęła na ten niecodzienny widok. Utożsamiałam się z nią. Z racji, że Reese i Arlie wciąż musieli udawać parę, musieliśmy w końcu wprowadzić kolejne „związkowe zachowania" do porządku dziennego. Rhys może i był kobieciarzem, ale nie znał się kompletnie na rzeczywistym obrazie związku. Potrafił postępować z dziewczyną tylko w łóżku. Oraz w kostnicy.

- To jest strasznie dziwne – burknął, chwytając dziewczynę w talii. – Niewygodnie mi.

Przewróciłam oczami, zakładając ręce na piersiach.

- Co ci znowu nie pasuje, Stafford? – syknęła zdenerwowana Arlie, kłując chłopaka w bok. – Zaraz zrobię ci typowego, związkowego liścia w mordę.

Czarnowłosy spojrzał z góry na dziewczynę, mrużąc oczy.

- Jesteś za niska, niewygodnie mi trzymać cię w talii! – wyrzucił, zabierając dłoń. – W zasadzie jesteś tak mała, że nie musiałabyś nawet klękać.

Zakryłam usta dłonią. Stąpasz po kruchym lodzie, Reese.

Za to chłopak otrzymał ostry cios z łokcia w żebra, na co głośno jęknął i odskoczył w bok. Roześmiał się pod nosem.

- Zaraz sama pójdę na ten pokaz, zboczeńcu. Albo zostajesz i giniemy oboje, albo się przemęczysz i uratujesz nam życie. Twój wybór.

- Dobra, będę grzeczny. W końcu idę na miasto z moją dziewczyną – podkreślił z sarkazmem.

Arlie westchnęła, kręcąc głową z uśmiechem. Powstrzymałam chichot, zamykając drzwi i wychodząc na zewnątrz. Przyjaciele szli przede mną, trzymając się za ręce. A ja za nimi z psem na smyczy. Typowe.

Randkowanie nie było naszą najlepszą stroną, więc wątpię, że ktokolwiek się na to nabierze. Musieliśmy jednak stwarzać pozory, gdy byliśmy na zewnątrz. Nie chcieliśmy dać się zabić z tak błahego powodu.

W naszych kryjówkach i mieszkaniach czuliśmy się już w miarę bezpiecznie. Przeszukaliśmy wszystko kilkanaście razy, nawet za pomocą wykrywacza metali. Z naszymi telefonami poszliśmy do starego znajomego, który był hackerem od podstawówki. Przeskanował systemy i założył program chroniący, który uniemożliwi przesyłanie, pobieranie czy odzyskiwanie danych poprzez inne urządzenia. Mogliśmy tylko mieć nadzieję, że nasz hacker nie został skorumpowanym pomocnikiem porywaczy od DNA. Ale na to niestety nie mieliśmy żadnego wpływu.

Obecnie szliśmy na pierwszy od dawna pokaz Acey'a, który miał się odbyć na świeżym powietrzu przy rynku głównym. Odkąd wyprowadził się od ojca, widać było, że trochę odetchnął. Wciąż był dla nas jak tajemnicze, zamknięte pudełko sekretów, ale w to już się nie pakowałam. Jeśli ktoś ma zdobyć do niego klucz, to będzie to tylko i wyłączne Arlie. Śmiem wątpić, że jeszcze w tym życiu, ale kto wie.

Słońce przygrzewało nasze plecy. Sierpień przywitał nas ogromną falą robali i komarów. Iskra jednak zdawała się cieszyć tym zjawiskiem, co chwilę łapiąc skrzydlate owady do swojego pyska. Czułam, że mi za gorąco, ale nie mogłam ubrać nic z krótkim rękawem. Nie chciałam odstraszać innych swoimi bliznami. 

- Czy to Alvah? – odezwała się Arlie, patrząc na chłopaka maszerującego po drugiej stronie chodnika. – Tego się po nim nie spodziewałam.

- Mówiłam, że jest gejem – odparłam, posyłając sztuczny uśmiech gapiącemu się lalusiowi.

Zdejmij kapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz