Ana
Pół roku później
Dzisiaj jedziemy z Shawnem do jego rodziców na wieś. Byliny tam kilka razy i szczerze mówiąc jest zajebiście. Wszędzie są zwierzęta, świerza natura i taki super domek z bali mają... Umm...jest po prostu cudnie...
Jestem już w 6 prawie 7 miesiącu ciąży i brzuszek mam już mega duży, bo w końcu trzyraczki, znaczy trojaczki haha.
Jest godzina 8;36, a ja właśnie pakuje ostatnią walizkę, bo spędzimy tam czas do porodu, czyli jakieś 3 miesiące + to, że po porodzie będziemy tam ok. Miesiąc czy dwa, żebym ogarnęła oco chodzi i tak dalej. Żeby nie było, że się narzucamy czy coś takiego. Mama zaproponowała, żebyśmy do nich przyjechali na tyle czasu, bo my odpoczniemy od tego całego zamieszania w mieście, a potem się poduczymy rodzicielstwa. Co do pracy Shawna to ma 6 miesięczny urlop z powodu remontu szkoły, bo kiedyś ktoś zadzwonił do szkoły mówiąc, że bomba jest w budynku i całą szkołę wyprowadzono na dość duża odległość od niej. Przyjechały służby i gdy chcieli wchodzić do budynku cały wybuchł... Nie powiem nie było to zabawne, bo widziałam to wszystko na własne oczy i zobaczyłam jak jeden ze strażaków był dosłownie wszędzie, bo był za blisko bomby.
Dobra... Dobra... Koniec tego, bo znów dzieci zaczną kopać, że mam przestać się stresować. Teraz to one trzymają ster. Jak zacznę się denerwować to zaczynają kopać jak w worek treningowy.
Byłam już po prysznicu, więc ubrałam się w to;
(Tylko brzuszek większy)
Włosy upięłam w wysokiego niechlujnego kucyka. Pomalowałam się tak jak zwykle tylko z matowej szminki zmieniłam na błyszczyk o smaku arbuza. Podeszłam do naszej sypialni, bo w sumie zaczęłam spać z Shawnem u niego w sypialni. Wzięłam szklankę z wodą i wylałam na Shawna, a następnie swoim żółwim tempem poszłam do kuchni jak najszybciej się da.
Po chwili za sobą usłyszałam szybki tupot stóp, a następnie oderwałam się z piskiem od ziemi. Zaśmiałam się i dałam mu buziaka, a on zrobił niezadowoloną minę
- tylko tyle za taką brutalna pobudkę?- pyta chrapliwym głosem
-no raczej. Spodziewałeś się czegoś więcej? Musisz iść z psami na dwór, żeby mi się nie zesikaly e aucie do tego muszę dopasować ostatnie rzeczy. Hmm... Śniadanie... Papiery... Rzeczy dla dzieci do szpitala i dla mnie... Karmy nie karmy do psów i tego mnóstwo, a ty śpisz- powiedziałam udawajac oburzony ton jednak nie mogłam się dłużej powstrzymać i zaczęłam się śmiać, a po chwili ze mną Shawn, który na początku miał minę jakby go ktoś uderzył. Shawn położył mnie delikatnie na pufe, która w środku jest z drobnych kuleczek styropianu. Rozszerzył mi nogi i położył się między nimi, a następnie zaczął składać buziaki na moim brzuchu na co kręciłam się niespokojnie
-oj... Biedna Ana...- szepnął uwodzicielsko j zaczął robić to co wcześniej rozpraszając mnie, a zarazem podniecając....grrr... Ta ciąża doprowadzi mnie do szału...
-Ughhh... Shawn idź z tymi psami, a ja zrobię śniadanie i jedziemy- zawarczqlam chrapliwym głosem i odchrzaknęłam, żeby pozbyć się chrypki, a on się zaśmiał- no idź!
-no już, już- zaśmiał się i jeszcze szybko pocałował mój brzuch i szybko wstał i pobiegł do korytarza, a za nim psy. Zachichotałam i wstałam z nie małym problemem. Mimo, że wszystko robi mi się 3 razy ciężej to chcę być samodzielna w końcu są kobiety, które są bezdomne i mają jeszcze większy brzuch ode mnie. Co mogę powiedzieć? Chcę sobie sama radzić.
Wstałam i poszłam zrobić temu idiocie śniadanie no i przy okazji mi oraz tym małym diabełką.
Zrobiłam naleśniki z serem białym w środku oraz polewą czekoladową i bitą śmietaną, a do tego świeżo wyciskany sok pomarańczowy.***
Właśnie zajechaliśmy do mamy i taty i Shawn powiedział, że chce się gdzieś ze mną przejść. Zgodziłam się jak tylko rozpakujemy bagaże. Oczywiście Shawn wszystko olał. Wrzucił bagaże do pokoju, a potem wziął mnie na ręce i wyniósł z domu przez co rodzice się zaśmiali.
Zaszliśmy do takiego miejsca w lesie co kiedyś mi Shawn pokazał. Teraz paliło się ognisko i były powieszone lampki. Shawn zaciągnął mnie do środka i klęknął, a następnie wyciągnął czerwone pudełeczko. Łzy stanęły mi w oczach i zakrylam usta ręką.
-Ana moja kochana, czy mimo tego, że masz tego głupka z którym zaszłaś w ciążę odrazu przy pierwszym razie i nie raz zostałaś wrzucona przeze mnie w błoto wrzucając mnie zaraz po tym- zaśmialiśmy się cicho- to czy mimo to uczynił abyś tego głupka jeszcze szczęśliwszą osobą i czy wyjdziesz za mnie?- powiedział, a ja się popłakałam i kleknelam zakrywając twarz rękami i zaczynając płakać. W końcu pokiwalam głową na tak i odrazu znalazłam się w dużych i szerokich ramionach Shawna. Nie potrafiłam się uspokoić.
-tak Shawnie. Zrobię wszystko byś był szczęśliwy. Kocham cię najbardziej na świecie- wyszeptałam mu do ucha, a on zachichotał
-Ja ciebie też moja misiu pysiu
No, a potem założył mi śliczny pierścionek na palec. Jestem bardzo szczęśliwa. Moje dzieci mają ojca, dziadków, mnie, czyli najważniejsze rodzinę.
To nie był koniec niespodzianek, bo jak weszliśmy do domu to wyskoczyli wszyscy znajomi wraz z rodziną. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat mimo, że nie mieliśmy urodzin, ale każdy wie o co chodzi. Byłam tak wzruszona, że kolejny raz się popłakałam, a oni się zaśmiali. Był też grupowy przytulas no, a później wszyscy składali nam życzenia pt. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
Jestem stu procentowo pewna, że będzie teraz tylko lepiej. Co do moich biologicznych rodziców to odcięli się ode nie całkowicie. Wypisali z testamentu i tak dalej. Co mogę powiedzieć? Nie jestem zaskoczona, a smutno mi nie jest, bo teraz właśnie doświadczam najlepszego co mnie może spotkać...
###
Więc będzie to 1 z ostatnich rozdziałów no i sorky że dopiero teraz, ale jak pomyślę, że mam kończyć ta książkę to tak mega nie chcę, że ciągle przeciągam...
CZYTASZ
~I fell in love with my roommate ~ S.M/Zakończona!
FanfictionAna- 18 lat, chodzi nadal do liceum, bo nie zdała raz i to w ostatniej klasie, w domu u dziewczyny dochodzi do kłótni przez co dziewczyna zmuszona jest się wyprowadzić i od tego momentu jej życie się wzbija, a zarazem stacza jak szalone Shawn- 24 la...