To był ten sen. Dokładnie ten sam, który dręczył ją już od wielu lat, pozornie niezmienny i wciąż irytująco realistyczny.
Zabawne. A można by przypuszczać, że po tym, jak faktycznie odwiedziła widziane w nim miejsce, powinna na dobre się z tego wyleczyć... Może miało w sobie jakieś głęboko ukryte znaczenie, które wciąż jej umykało, choć doszukiwała się go w każdym strzępie? Czymkolwiek by to nie było, nadal nie miała pojęcia, jak wiele ten nocny koszmar ma wspólnego z tym, co działo się w rzeczywistości, o ile w ogóle choćby niewielkim ułamkiem jej dotyczył.
To tak właściwie nie powinno być nieprzyjemne. Bo tam było przecież cicho. Było spokojnie...
To była opuszczona baza wojskowa, wybudowana jeszcze w czasach drugiej wojny światowej przez siły Trzeciej Rzeszy. Ot spory teren w głębokim środku iglastego lasu, otoczony pogiętą, składającą się już zapewne jedynie z samej rdzy siatką ogrodzeniową, trzymającą niepewnie powbijanych w ziemię słupków, powoli przegrywających nierówną batalię z naturą. Rozrzucone pozornie bezładnie budynki w większości nie zostały nawet odpowiednio wykończone – choć niektóre z nich pokrywał pękający tynk, walczący z zielonkawym nalotem obejmującego wszystko we władanie mchu, tak zdecydowana większość, w tym spore hangary pełniące niegdyś zapewne funkcje magazynów, z daleka rzucały się w oczy rdzawoczerwoną barwą kruszącej się ze starości cegły. Gdzieniegdzie można było natrafić na ledwo widoczne wylane betonem place lub fragmenty fundamentów mających dopiero powstać budynków, skutecznie skrywane za grubym parawanem z młodych drzew i krzewów.
Baza nie była duża, z pewnością nie mogła pomieścić więcej niż stu żołnierzy. Lecz tak naprawdę nie była wcale kolejną wojskową noclegownią...
Nie, bo powstała po to, by strzec o wiele większego sekretu, znajdującego się tuż pod warstwą pozornie zupełnie zwyczajnej leśnej ściółki i ziemi.
Wielopoziomowe tunele ciągnęły się na wiele kilometrów, zapierając dech w piersi swoim rozmachem. Przypominały ogromny labirynt i już samą swoją aurą dawały do zrozumienia, jak poważne sekrety musiały kryć się pośród ich wilgotnych ścian. Nie bez powodu ich tajemnicy strzeżono po dziś dzień, choć na dobrą sprawę nikt nie potrafiłby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje.
O ile oczywiście ten ktoś nie byłby szalonym wyvernem z pradawnym mieczem przewieszonym przez plecy.
Tam coś było. W tych tunelach, zwłaszcza w pobliżu niewielkiej bazy, nieinteresującej nawet dla zapalonych miłośników wszystkiego co opuszczone, czaiło się coś potężnego i przedwiecznego, groza i potęga niemożliwa do objęcia ludzkim umysłem, a co dopiero do zamknięcia w prostej ramie składającej się ze zrozumiałych słów. To było coś, czego istnienie mogło grozić równowadze obu Światów i Leah doskonale zdawała sobie z tego sprawę jeszcze zanim odkryła źródło swoich obaw, na długo przed tym, zanim faktycznie trafiła w miejsce ze swoich snów, mając do dyspozycji jedynie pojawiające się coraz częściej symptomy toczącej rzeczywistość choroby.
Gdyby nie to wszystko, nigdy nie poznałaby Marka von Lahmana i na pewno byłaby w życiu o wiele szczęśliwsza, prawda? Nie byłoby przecież wtedy tej przypominającej obsesję miłości, z której za żadne skarby świata nie potrafiła się wyleczyć.
Ale to nie było w tym momencie ważne. Ponownie znajdowała się właśnie tam, choć już tak długo się to nie zdarzało, że niemal zdążyła zapomnieć, jak wiele niezrozumiałych uczuć ze sobą niosło.
Stała na środku rozciągającego się za główną bramą placu, poprzerastanego malutkimi sosenkami, przebijającymi się przez warstwę starego betonu. Przed sobą miała niewielki betonowy budynek o czarnych, pozbawionych szyb oknach, po bokach rozciągający za ogrodzeniem pozornie zupełnie zwyczajny las, a u góry soczyście błękitne niebo, upstrzone paroma nieskazitelnie białymi obłokami, przypominającymi porzucone kłębki waty. Delikatny wiatr delikatnie łaskotał ją w wilczy nos, przyjemnie ciepły i niosący ze sobą rozkoszny zapach rozgrzanej słońcem żywicy.
CZYTASZ
Radosna Kompania
FantasíaSarkastyczny najemnik skazany na śmierć. Nieśmiertelny morderca, którego życiowym powołaniem jest zabić własnego brata. Flegmatyczna Wilczyca Fenrira. Bóg kłamców i zdrajców. Młodziutka półdemonica z kolczastym poczuciem humoru, dziwnymi snami i skł...