-Hej, Eren. Popatrz na mnie- wyczekiwał
-Przestań...- odezwał się drżącym głosem.
-Popatrz na mnie Eren- powtórzył. Chłopak obok nie panował nad rękami. Nie mógł z nimi nic zrobić, same złapały przyjaciela za ramiona
-Armin, ja nie chcę- poczuł łzy spływające po jego policzkach, na co niebieskooki zaśmiał się, jakby właśnie usłyszał najśmieszniejszy żart tego słonecznego dnia.
-Eren...- Popchnął go. Popchnął go wprost na jezdnie, a po chwili zatkał usta, widząc zmasakrowane ciało przyjaciela. On to zrobił?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .Podniósł się z łóżka i zaczął w panice się rozglądać, słysząc, jak ktoś chodzi po schodach. Wiec to tylko kolejny koszmar. Ostatnio był mocno wyczulony na najmniejsze dźwięki, a nawet czasami słyszał coś, czego nie ma. Czy zwariował? Wytarł załzawioną twarz i w tym momencie wszedł bez pukania jego ojciec.
-Mógłbyś pukać?- popatrzył na niego błagalnie. Był już dorosły i bardzo cenił sobie prywatność.
-Mógłbyś wstawać na czas?- uśmiechnął się lekko w stronę syna.
-Wstawaj, mamy wizytę i za godzinę wyjeżdżamy - Dodał, a drugi raz nie musiał powtarzać. Bardzo lubił praktyki. Było to na pewno ciekawsze zajęcie, niż siedzenie nad teorią w książkach. Wstał z łóżka i wziął czystą czarną koszulę. Dobrał do tego czerwone dodatki i udał się pod prysznic. Zimne krople wody od razu go rozbudziły. Przymknął powieki i pozwolił sobie na wyłączenie wszelkich myśli. Czas upłynął mu zaskakująco szybko, a tata zaczął pukać w drzwi łazienki, żeby się pospieszył. Roztrzepał kasztanowe włosy, których rutyną jest bycie w nieładzie. Pobiegł do kuchni i robiąc szybko kanapkę, wybiegł przed dom do auta, trzymając ja w ustach.
Usiadł obok kierowcy i zaczęli jechać w stronę domu Ackermanna.
-Wiesz coś już?- zapytał ciekawy, biorąc pierwszego gryza. Ojciec w odpowiedzi pokręcił głową.
-Wszystkiego dowiemy się na miejscu. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?- zerknął na brązowowłosego, po czym wrócił wzrokiem na jezdnie. Chłopak podrapał się po karku
-Lubię wiedzieć wcześniej takie rzeczy- uśmiechnął się lekko i skupił się już na drzewach, które były teraz rozmazanym obrazem przez prędkość. Lubił odlecieć przy dźwiękach radia, oczywiście z jego playlisty. Gdyby leciało teraz disco polo, nie mógłby wysiedzieć. Zwyczajnie nie jego gust. Zatrzymali się przed pięknym domem z zadbanym ogrodem. Przez myśli przebiegł mu widok pięknej rodziny, mieszkającej tutaj. Zapukał dwa razy w dębowe drzwi, które dawały wspaniały klimat temu miejscu i po chwili otworzył mu czarnowłosy. Patrzyli sobie w oczy przez chwilę i wyłączyli się na dobre kilka sekund. Zielone oczy błyszczały od uporczywego słońca, nadając postaci przed Levim większego uroku, zaś kobaltowe wydawały się metaliczne.
-Dzień dobry. Jestem Grischa Jaeger, a to moj syn Eren- przywitał się miło doktor, czym zwrócił na siebie uwagę tamtej dwójki. Podał niskiej postaci przed sobą rękę, którą przyjął
-Levi Ackermann- przedstawił się spokojnym tonem, po czym z grzeczności zrobił to także z Erenem.
-Zapraszam, tylko proszę, zdejmijcie buty przed wejściem- westchnął niezauważalnie, a po wejściu było widać nienaganną czystość. Zrobili oczywiście to, o co zostali poproszeni i usiedli na kanapie w salonie
-Więc słucham- zaczął starszy
-Jakie ma Pan objawy?
CZYTASZ
Euforia |Riren|
FanfictionLevi przez duszności i niepokojacy kaszel postanawia zadzwonić po lekarza. Lekarzem jest Grisha Jaeger, a u swojego boku ma zawsze syna Erena, który jest praktykantem. Zakończone 🍵