Rozdział 7: Meduza

2.1K 159 77
                                    

Harry był nieco zdenerwowany, gdy dowiedział się, że Remus, człowiek-pies, został zwolniony i nie pozwolono mu wrócić do Hogwartu, by uczyć. I miało to coś wspólnego z byciem psem ( lub "wilkołakiem", jak Remus podkreślał przy różnych okazjach; jakby Harry'ego to obchodziło).

Harry zakpił, gdy się o tym dowiedział. Jakby Dumbledore nie wiedział, że Quirrell był Czarnym Panem, albo że ten błyszczący kretyn z drugiego roku ( Harry nigdy nie pofatygował się, żeby zapamiętać jak się nazywał) nie był podstępnym, brutalnym kłamcą. Remus był jedynym przyzwoitym nauczycielem (poza zastępstwem Quirrella, który był w porządku), jakiego mieli do Obrony, więc był trochę zirytowany tym faktem.

Odniósł też wrażenie, że klątwa stanowiska profesora Obrony zostanie zdjęta, jeśli nauczyciel przejdzie na drugi rok. Przypuszczał, że Dumbledore lubił tę klątwę, choćby po to, by mieć powód do corocznej rotacji nauczycieli dla własnej rozrywki.

Po nieco ckliwym pożegnaniu ze strony nowych opiekunów (a Harry cieszył się z nowości, jaką było posiadanie opiekunów, którzy troszczyli się na tyle, by płakać, gdy nie zobaczą go przez kilka miesięcy), Harry siedział w pociągu do Hogwartu, zajmując się własnymi sprawami, gdy koła stukały, a parowóz gwizdał. Hermiona dość wcześnie go znalazła i usiadła z nim. Dziewczyna najwyraźniej nigdy nie znalazła przyjaciół w swoim własnym domu. Hermiona miała jednak to do siebie, że mógł ją ignorować do woli, a ona nigdy się nie obrażała, a jeśli już to tylko pomagał jej w magii bez różdżki. Hermiona przypominała mu kurzajkę, którą początkowo próbował spalić, ale ciągle odrastała, aż w końcu zdecydował, że czas z nią żyć.

Hermiona właściwie nie była w niczym podobna do kurzajki, szczerze mówiąc. Harry naprawdę ją lubił, ale był przyzwyczajony do tego, że jego rzeczy są zabierane i psute, więc nie miał ochoty się przywiązywać. Ale najwyraźniej jego uczucia nie przejmowały się tym, co myślał jego mózg i i tak ją lubił.

Harry bardzo wcześnie odkrył, że nie może lubić dziewczyny w ten sposób. Może powinien był to zauważyć na pierwszym roku, kiedy obserwował Damona, mimo że trzymał się od niego z daleka. Albo na drugim roku, kiedy ten chłopak przeszedł przez dziurę w ziemi i Harry nie mógł przestać o nim myśleć. Na początku Harry czuł się nawet trochę dziwnie w towarzystwie Syriusza, ale kiedy dowiedział się, że ten człowiek był jego ojcem chrzestnym, a teraz technicznie rzecz biorąc przybranym ojcem, od razu wymazał to z rejestru.

Nie było to nic niegrzecznego, ale Harry czuł trzepotanie w żołądku i stał się jeszcze bardziej wycofany - co było zaskakująco możliwe, mimo że w zasadzie już żył jako cień. Po prostu wydawało mu się, że ma coś do wysokich, mrocznych charakterów i prawdopodobnie tych trochę szalonych. Harry'emu w ogóle nie podobało się to odkrycie.

Czas w pociągu mijał zgrabnie, a potem Harry przyglądał się dziwnym skórzanym koniom ciągnącym wagony i prowadził interesującą rozmowę z blondwłosą krukonką rok młodszą od niego, która w jego odczuciu była jedyną inną inteligentną uczennicą w szkole. Jasne, Hermiona była książkowo inteligentna, ale ta dziewczyna (Pomyluna, Hermionie wymsknął się przydomek, zanim zarumieniła się na czerwono) była niezwykle otwarta i podobnie zafascynowana Harrym. Zanotował sobie, że będzie musiał mieć na nią oko.

Siedział na uczcie powitalnej obok Daphne, która z biegiem czasu stawała się niezwykle podobna do swojej drugiej kuzynki Mollie, i marszczył czoło na wieść o Turnieju Trójmagicznym. Wyglądało na to, że Hogwart czeka kolejny rok chaosu.

Harry nie przepadał za dobrze wystylizowanymi dziewczętami i chłopcami z Beauxbaton ani za twardą grupą z Durmstrangu. Trochę się popisywali, kręcąc się, rzucając ogniem i ogólnie będąc eleganckimi. Harry westchnął. To będzie naprawdę bardzo długi rok.

The Untouchable || tłumaczenie TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz