Rozdział 9: Übermensch (Nadczłowiek)

2.1K 182 75
                                    

– Witaj, Harry. – Pozdrowił Voldemort.

Harry siedział w gabinecie doktora Welsha, a zza biurka, z ciemnej otchłani, spoglądały na niego czerwone oczy. Harry był pewien, że istnieje powiedzenie o zaglądaniu w otchłań, ale nie mógł sobie przypomnieć, ani znaleźć w sobie czegoś, by go to obchodziło. Filozofia nie była zresztą jego mocną stroną.

A ten sen zdarzał się dość często.

Harry wpatrywał się w bibelot na mahoniowym biurku. Nie wiedział, co to jest, ale składało się z łuku i trzech piłeczek zawieszonych na sznurkach w rzędzie. Jedna kulka wychylała się na zewnątrz i przywalała z powrotem, uderzając w środkową. Kulka po najdalszej stronie odbija się od niej. I tak ciągle i ciągle. Pomimo ciągłego dotykania się metalu, nie słychać było żadnego dźwięku. Ale Harry słyszał go, obserwując, wyobrażła sobie stuk...stuk...stuk...stuk. Kulka w środku nigdy się nie poruszała, ale dziwny bibelot pozostawał w ciągłym ruchu, nieustannie ruszając się w bitwie energii.

Harry czuł się jak ta środkowa piłka. Ciągle w ruchu, ale jednak nigdy się nie rusza. Zastygłe wahadło. Harry uważał, że to dziwne, iż mógł się bardziej identyfikować z przedmiotem niż z człowiekiem.

– Z pewnością jesteś dziś bardzo nastrojowy. – Mruknął Voldemort aksamitnym głosem. – Znowu te hormony? – Zawsze starał się zajść Harry'emu za skórę.

A Harry wiedział, że jedną rzeczą, której najbardziej nienawidzi Voldemort (i to było dość duże osiągnięcie, ponieważ potwór nienawidził wielu rzeczy) jest bycie ignorowanym.

Harry zignorował Czarnego Pana.

Nadal był wkurzony za to, że został wystawiony w Ministerstwie. Był zły, że słabi czarodzieje i szalone czarownice w maskach i pelerynach zostali wysłani By Się Nim Zająć, jakby był jakimś utrapieniem. Być może Voldemort też był jeszcze zdenerwowany na Harry'ego, że ten ujawnił jego szpiega na czwartym roku, a może Voldemorta po prostu to nie obchodziło. Harry nie wiedział, dlaczego go to tak wściekło, ale był zmęczony analizowaniem swoich emocji i nie chciał o tym myśleć.

– Nie możesz mnie wiecznie ignorować, Potter. – Oświadczył nagle Voldemort, pochylając się do przodu, a chłód jego głosu tchnął niczym arktyczny smok i skrystalizował kropelki na biurku. Pokój powoli pokrył się lodem, mróz wspiął się na szyby i owinął wokół przedramion Harry'ego w sposób, który był możliwy tylko w snach. A może Voldemort naprawdę był Hydrą. Harry nie wiedział. Żadna z odpowiedzi nie byłaby dla niego zaskoczeniem.

Wahadło zawirowało i Harry znowu zignorował Czarnego Pana, życząc sobie, by ten zostawił go w spokoju. Nie życzył sobie jednak Bardzo Mocno. Nie był pewny dlaczego.

Voldemort warknął, chwytając wahadło z szybkością atakującej żmii i zatrzymując je w połowie ruchu.

Harry się obudził.

*

– Porozmawiajmy o twojej ciotce i wujku. – Zaproponował Welsh.

– W porządku. – Odparł pokornie Harry. Doktor Welsh często wypytywał o wydarzenia i emocje, o których Harry nigdy nie chciał rozmawiać. Ale odmowa rozmowy na jakiś temat powodowała, że doktor Welsh podstępnie wtrącał do tego tematu na każdej sesji (teraz, gdy było lato, Harry miał już cztery w tygodniu) i w końcu Harry musiał się zmusić do mówienia. Prościej było zgodzić się na miejscu i od tego momentu kontrolować rozmowę. Nie był pewien, czy jest to punkt wygrany po jego stronie, czy po stronie doktora Welsha.

– Twoja ciotka i wuj, mieszkałeś z nimi aż do rozpoczęcia trzeciego roku, czy to prawda? – Doktor Welsh zapytał uprzejmie, splatając palce razem, gdy zerkał na Harry'ego przez okulary w drucianych oprawkach.

The Untouchable || tłumaczenie TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz