Harry siedział w różowym, kocim gabinecie i wpatrywał się pustym wzrokiem w zdeterminowane, wodniste oczy profesor Umbridge.
O ironio.
Kobieta poczuła OSOBISTĄ URAZĘ na deklarację Harry'ego o powrocie Voldemorta (wielkie litery nie oddają sprawiedliwości tego, co tu się działo). Harry uśmiechnął się do niej miło, a kobieta odwzajemniła uśmiech, choć w dalekim kąciku jej brwi pojawiło się małe drgnięcie. Harry uśmiechnął się szerzej.
– Panie Potter. – Kobieta zawołała w wysokiej tonacji, niemal skomlącym głosem. – Byłeś bardzo niegrzeczny.
Harry zastanawiał się, czy kobieta ma fetysz karcenia.
– Musisz wycofać to, co powiedziałeś o jego powrocie. – Kontynuowała. Harry przekrzywił głowę, patrząc na nią pod innym kątem. Ale nie pomogło; nadal wyglądała jak ropucha.
– Muszę? – Harry zapytał zaciekawiony. – Czy powinienem?
Oczy kobiety zabłysły.
– Musisz.
– Albo? – Zapytał powoli, przeciągając słowo, zastanawiając się, jak daleko kobieta się posunie.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
*
Rok szkolny z Umbridge zamienił się w dość spektakularny dramat. Gryfoni, choć gardzili Harrym i wierzyli w każde słowo z tego, co było napisane w Proroku Codziennym (a Nie Było To Miłe), nie przyjęli dobrze narzucającego się istnienia Umbridge.
Pierwsze zajęcia z OPCMu były zadziwiająco nudne, a uczniowie zostali zmuszeni do przeczytania zatwierdzonej przez Ministerstwo książki o obronie, której celem było raczej otępienie umysłu niż jakakolwiek ochrona. Harry nie przejął się tym specjalnie, bo zajęcia zawsze były dla niego przykrym obowiązkiem. Hermiona jednak uważała to za zniewagę dla edukacji; kiedy dorosły zignorował świętość szkoły, dziewczyna uznała, że autorytet nie jest wart podeszwy buta, na którym stoi i będzie robić, co jej się podoba i kiedy jej się podoba.
– Panie Potter. – Wychrypiała Umbridge, gdy zegar z kocimi motywami na tylnej ścianie miarowo tykał ku końcowi zajęć.
– Ta? – Harry zapytał, podnosząc wzrok znad swojej lektury. Ze zdziwieniem zauważył, że wyglądała na raczej... zirytowaną. Rozszerzył własne oczy zza swoich okularów, aby wyglądać jeszcze bardziej niewinnie. To zawsze ją wkurzało.
– Czy masz jakieś skargi na nasz nowy program nauczania? – Umbridge zapytała, jej duże, ohydne oczy przemknęły po klasie, gdy uczniowie zaczęli podnosić wzrok znad swoich lektur.
– Nieszczególnie. – Odpowiedział Harry. Wtedy zdał sobie sprawę, że kobieta kusiła go, próbując nakłonić do działania. Zastanawiał się, dlaczego.
– Z pewnością, przy twojej ostatniej deklaracji o zmartwychwstaniu Czarnego Pana. – Jej słowa były mocno obciążone kpiną, przyciągając kilka chichotów z całej klasy. – Miałbyś skargę na brak możliwości używania różdżki.
Nastała krótka chwila ciszy. Większość uczniów, jeśli nie wszyscy, wiedzieli, że Harry nie potrzebował różdżki. Poprzedni rok szkolny to udowodnił. Harry zastanawiał się, kto powie jej pierwszy.
– Jesteś profesorem. – Odpowiedział w końcu, ciesząc się krótką chwilą ciszy i zakłopotania w wyrazie Umbridge. – Nigdy nie ośmieliłbym się pani sprzeciwić.
– Więc Czarny Pan wrócił, czy nie? – Umbridge prychnęła złośliwie, jej nagły wybuch wstrząsnął i sprawił, że kilku uczniów podskoczyło.
CZYTASZ
The Untouchable || tłumaczenie Tomarry
FanfictionKiedy był mały, Harry odkrył coś Bardzo Specjalnego: potrafił sprawiać, że jego życzenia się spełniały. Dosłownie. Ku uciesze chaosu. Tłumaczenie "The Untouchable" (Nietykalny) Autor: TreacleTeacups Link w opisie profilowym Poznamy tu historię chłop...