Rozdział 7

160 18 10
                                    

- Seth! Idziemy- Krzyknął Tanu wychodząc z ogrodu do lasu. Szli patrolowac i sprawdzić czy nie ma żadnych poszlak. 

- Kiedy się rozdzielimy Mendigo zawsze bedzie trrzymał się blisko ciebie jakby jeszcze jakiś nieprzyjaciel tylko na ciebie czekał- Powiedział samoańczyk po czym zboczył ze ścieżki wiądącej przez środek lasu. Pomimo obecności kukły chłopiec nie czuł się bezpiecznie. Ciągle czuł się obserwowany przez co, nie mógł przestać oglądać się za siebie. Chłopiec po kilku minutach marszu również zboczył ze ściezki. Nagle seth usłyszał cichy szelest liści przez co poczuł się naprawdę niekomfortowo. Co to mogło być? Nieprzyjaciel? Może ktoś kogo jedynym celem było zrobienie mu krzywdy? Nagle usłyszał kroki w krzaku obok. Czy właśnie teraz miała zakoczyć się jego eksploracja lasu? Gdzie teraz podziewał się mendigo? Czy był na tyle blisko aby przybiec i ocalić Setha? naszczęście Chłopak nie miał zbyt wiele czasu na takie rozmyślanie bo zza krzaka wyłoniła się..... wiewiórka! Tym razem Seth był pewny że to tylko wiewiórka bo pił rano mleko a tuż przed wyjściem zjadł odrobinę mleka morsowego. Chłopiec jednak nie odprężył się ponieważ wiewiórka zostawiała za sobą odbite w poszyciu łapy. Niby nic w tym dziwnego ale plamy były krwisto srebrne. Jak krew jednorożca. Teraz sethowi zjeżyła się krew na karku. Wyjął z kieszeni eliksir oznaczania położenia po czym cisnął nim o ziemie. Wyraźnie eliksir działał poneważ Tanu pojawił się w kilkanaście minut.

- Co się stało seth ?!- spytał zdyszany widocznie zdezorientowany samoańczyk. Seth palcem wskazał wiewiórkę a tuż po tym odciski krwistych łap. Tanguoaota widocznie zobaczył o co mu chodzi bo natychmiast zaczął iść śladem łap. Po chwili marszu dotarli na gigantyczną polanę na której z resztą odbyli pierwsze spotkania z satyrami. Na jej środku leżał zamordowany magiczny suseł a tuż obok liścik napisany nie znanym Sethowi stylem pisma jego treść brzmiała :
,,Jeśli siostrę odnaleźć chcesz,
To trzech przyjaciół ze sobą bierz,
Odzyskać ją może tylko rodzina,
Najlepiej ta której jest wina,
O zachodzie słońca na Monterey Bay,
Dokładnie te słowa wypowiadaj:
O pełni przyszedłem prosić cię,
Byś na swą wyspę zabrała mnie
Jeśli o pełni te słowa wypowiesz
To swoją siostrę ode mnie powrwiesz

Chłopiec oszołomiony całą sytuację podniósł kartkę po czym zawołał mendiga. Całą drogę powrotną spędzili w ciszy. Kiedy dotarli na skraj ogrodu ujrzeli babcię siedzącą na tarasie. Widocznie czekającą na ich przybycie. Spodziewała się ona chyba zobaczyć Setha z Tanu w lepszym chumorze. 

- co się stało? - spytała idąc w ich stronę - widzę że macie jakieś wieści a z waszych min wnioskuję że nie są one zbyt ciekawe. Chodźcie dod om omówimy to wszystko w gabinecie dziadka.- dodała wchodząc po schodach prowadzących na werandę 

Powrót Ronodina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz