LXXXIX

369 34 113
                                    

Nie otwierałam oczu, starając się na nowo zasnąć i wrócić w świat sennych fantazji, w którym właśnie śnił mi jeden z przyjemniejszych snów w ostatnim czasie. 

Śnił mi się ośrodek w którym jeżdżę aktualnie, ale dyrektorem ośrodka był wujek John. Stajnia prężnie się rozwijała, wszyscy odnosiliśmy sukcesy – ja, Olek, Lilka, Karol, Janek. Nawet zakwalifikowaliśmy się na igrzyska olimpijskie i ostro trenowaliśmy żeby wygrać.

W końcu jednak zadzwonił budzik, informując mnie, że powinnam ruszyć tyłek i szykować się do stajni na sobotni trening. Niechętnie zebrałam się w sobie i wstałam, rozmyślając o tym co ostatnio się wydarzyło.

Powinnam się zdecydować odnośnie wyjazdu za granicę, im wcześniej tym lepiej. Najgorsze jest to, że dziwne porzucać konie na rzecz innych koni, a wszyscy moi bliscy mówią, że to moja decyzja i bez względu na nią będą mnie wspierać. W tej sytuacji wolałabym żeby jednak ktoś zdecydował za mnie, ale pora dorosnąć i wziąć życie we własne ręce. 

Potrzebuję więcej czasu na przemyślenie obu opcji, bo czuję, że jeśli źle wybiorę, boleśnie się o tym przekonam.

****

Weszłam do stajni, zdziwiona dziwnym ruchem przed boksem Dragona. Oprócz dyrektora i pana Fabiana, zauważyłam parę w średnim wieku i jakąś dziewczynę, która na pewno była kilka lat młodsza niż ja.

Przywitałam się przechodząc obok i rzuciłam pytające spojrzenie w kierunku ojca Aleksandra. On tylko uśmiechnął się szeroko i powiedział:

– Dobrze, że już jesteś. Dzisiaj nasza stajnia może mieć kilku gości. Mam nadzieję, że nie obrazisz się jak kilku z nich będzie oglądało twój trening. Nie spóźnij się, punkt dziesiąta.

Nawet nie czekał na moją odpowiedź, tylko odszedł z obcymi mi ludźmi w głąb budynku, zachwalając jakość materiału z którego wykonana była podłoga.

Uniosłam brwi w zdziwieniu, odprowadzając ich wzrokiem. Dragon wydawał się nieprzejęty całą sytuacją, a mnie gonił czas, więc ruszyłam w kierunku siodlarni.

– Cześć, księżniczko! Ale dzisiaj świetna pogoda, idealna na wyjazd w teren – Jaś uśmiechnął się szeroko na mój widok.

– Nie wiedziałam, że dzisiaj jest jakiś dzień otwarty, pełno ludzi się kręci po ośrodku – zauważyłam, chociaż w zasadzie zbytnio mnie to nie obchodziło.

– Często na wiosnę wypada coś takiego, ale nikt nie zwraca uwagi. Rób swoje i nie zwracaj na nich uwagi, w większości to osoby nie mające zielonego pojęcia o co chodzi w jeździectwie.

– Tak właśnie myślałam – zaśmiałam się i zabrałam sprzęt Dragona.

****

Trening minął mi tak szybko i płynnie, jak nigdy wcześniej. Nie przeszkadzali mi nawet ludzie gapiący się na mnie przez cały ten czas, posłuchałam rady Janka i zwyczajnie robiłam swoje. Ku mojemu zaskoczeniu, wyszło naprawdę dobrze. Zdawałam sobie sprawę, że świetnie zaprezentowaliśmy się z Dragonem, nawet dostaliśmy krótkie brawa, kiedy wyjeżdżałam z hali.

– Ana, nie poznaję cię, to było naprawdę dobre – pochwalił mnie trener, kiedy prowadziłam konia do boksu. – Mam nadzieję, że to nie jest chwilowe, liczę na ciebie.

Uśmiechnęłam się ciepło i już miałam coś odpowiedzieć, ale zauważyłam Olka idącego w naszym kierunku. Jego twarz nie zdradzała żadnych konkretnych emocji, nie mogłam przewidzieć co mu siedzi w głowie.

Czarne WstążkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz