Uwielbiałam wieczorne treningi. Wtedy czas jakby płynął wolniej, a ja mogłam w pełni skupić się na Dragonie. Właśnie wtedy czułam, że robimy największe postępy, nawet jeśli ograniczało się to tylko do małych kroczków. Powoli, a do celu na pewno dojdziemy.
— Albo mi się wydaje, albo jesteś dzisiaj rozkojarzona. Dragon chodzi pod tobą jakoś spięty, może odpuścimy dzisiaj skoki, dla waszego dobra — powiedział pan Fabian, kiedy obserwował nas ze środka ujeżdżalni.
Musiałam przyznać trenerowi rację. Nie mogłam się skupić z dwóch powodów.
Po pierwsze, dowiedziałam się, że jeden z trenerów Janka, który prowadzi aktywną działalność sportową, ma w planach udział w zbliżającej się Cavaliadzie. Nie miałabym do tego żadnych uprzedzeń, gdyby nie fakt, że oprócz swojego ulubieńca Protora i jakiegoś innego konia, bierze Dragona pod pretekstem zdobywania doświadczenia.
Nie mam prawa się denerwować z tego powodu. Przecież oddaję Rudego tylko na chwilę i to jeszcze w ręce bardzo doświadczonego skoczka. Mam świadomość, że ta sytuacja pozytywnie wpłynie na rozwój Dragona, ale tez żałowałam, że to nie ja mam okazję wystąpić w tak prestiżowym konkursie.
Druga sprawa.
Wpadłam na szalony pomysł zorganizowania urodzin dla Olka. Impreza Miała zacząć się dokładnie o dwudziestej, bo właśnie wtedy chłopak przyjeżdża do ośrodka. Miałam jeszcze trzy godziny na dopieszczenie ostatnich szczegółów i upewnienie się, że nic nie pójdzie źle. W życiu nie byłam aż tak bardzo zdenerwowana, a moje negatywne emocje udzieliły się Dragonowi.
Tak naprawdę nie było sensu kontynuowania treningu, dopóki jeździec nie jest rozluźniony, nie ma mowy o rozluźnieniu konia.
— Dziś skończymy, Dragon musi odpocząć. Występuj go na długiej wodzy i będzie cacy— pan Fabian mrugnął do mnie, jakby zachęcająco.
Wyciągnęłam nogi ze strzemion i pozwoliłam im zwisać bezwładnie. Razem z Dragonem wolnym krokiem dotarliśmy do końca naszego nieudanego treningu. Zsiadłam z jego grzbietu, poluzowałam popręg i podciągnęłam strzemiona.Rozsiodłałam go i zabrałam się do czyszczenia. Nawet jeśli Dragon był zupełnie czysty, lubiłam siedzieć w jego boksie i czerpać z jego obecności. Czasem trącił moją dłoń, jakby sprawdzał, czy nie mam ze sobą kawałka jabłka, czy marchewki. Rzadko przemycałam mu takie rarytasy. Jako koń sportowy miał indywidualnie dopasowaną dietę, a grafik jego posiłków jest skrupulatnie przestrzegany.
Poprawiłam mu grzywkę i wyszłam z boksu, mając w myślach plan, który musiał się udać.
****
Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy spojrzałam na efekt końcowy kilkugodzinnej pracy.
Klucze do sali konferencyjnej zdobyłam nie tyle podstępem, co zwykłym urokiem osobistym, z czego byłam niesamowicie dumna. Po prostu poszłam na kuchnię, by porozmawiać z kucharkami o moim planie i przekonać, żeby zajęły się jedzeniem. Tym mało skomplikowanym sposobem zdobyłam klucze, a przy okazji podjadłam trochę pysznego ciasta marchewkowego.
Gdyby nie Janek, nie nadmuchałabym tych wszystkich balonów w ciągu nawet tygodnia. Oczywiście nie obyło się bez małej bitwy, a kiedy zjawili się Karol i Lilka z odpowiednimi zapasami alkoholu, zaczęliśmy grać w siatkówkę czerwonym balonem, który wkrótce pękł, tym samym przywołując nas do porządku.
Okna zasłoniliśmy grubym niebieskim materiałem, przynieśliśmy stoły i krzesła. Karol zajął się nagłośnieniem i muzyką, więc wszystko mieliśmy dopięte na ostatni guzik.
CZYTASZ
Czarne Wstążki
AventuraAmbitna, utalentowana nastolatka z marzeniami wraca do Polski po roku spędzonym w Australii. Mieszkała u wuja Johna, który prowadzi swój dobrze prosperujący klub jeździecki. Anastazja pomagała mu w stajni i uczyła się jazdy konnej pod okiem najlepsz...