LXXX

733 78 211
                                    

Tysiące razy przerabiałam w głowię scenę, w której powiem Olkowi, że musimy przełożyć nasze plany na jakiś inny ładny weekend. Godzinami ćwiczyłam mowę przed lustrem w łazience, żeby wyjść przekonująco, ale nie na tyle, żeby zauważył, że mi zależało. Musiałam wypaść naturalnie, ale jakbym spontanicznie postanowiła zacząć rozmowę, na tysiąc procent wyszłabym na obsesyjnie zakochaną laskę, którą przecież nie jestem.

Ani obsesyjną, ani zakochaną, ani laską. Tak, nie jestem.

Westchnęłam, spoglądając na swoje palce. W oczekiwaniu na moją mamę moje myśli przeniosły się na palący mnie temat.

Przez chwilę miałam nawet ochotę napisać na dłoni to, co miałam powiedzieć i w razie problemów po prostu na nią zerknąć, ale szybko pozbyłam się tej myśli z głowy. Pomysłów miałam tysiące, ale żaden nie był planem idealnym, żaden nie był odpowiedni dla Aleksandra. 

Jedyne co mi zostało to po prostu powiedzieć, o co chodzi i mieć nadzieję, że wyjdę z tego bez z szwanku. A sceny śmierci nie przerabiałam tylko raz, nie jestem amatorką. Sądzę, że cztery razy w zupełności przygotowało mnie na to wyzwanie.

— Co ty tutaj sterczysz jak nie powiem co i w jakich okolicznościach? Stało się coś? — niespodziewanie w polu mojego widzenia pojawiła się Lilka.

— Muszę coś przemyśleć, nie martw się — zapewniłam, uśmiechając się lekko.

— To coś musi być bardzo ważne, skoro tak się tym przejmujesz.

— To nic takiego.

Spojrzała na mnie przenikliwie, mrużąc powieki, ale nic więcej nie powiedziała. Związała swoje blond włosy w niskiego kucyka i powiedziała:

— W ten weekend zapowiada się świetna pogoda, masz już jakieś plany?

Poczułam się tak, jakby ktoś trafił mnie kulą armatnią. Otworzyłam szerzej oczy, starając się wymyślić lepszą strategię na przetrwanie dzisiejszego dnia.

— Mam zawody regionalne, nie mogę ich odpuścić — powiedziałam automatycznie, bo miałam głowę nabitą taką myślą już od ostatniego turnieju.

— Zaczyna się robić poważnie, to o tym tak gorączkowo myślałaś? Dziewczyno, to jest tylko jeden start, nie koniec życia. Będą inne ładne weekendy i inne ważniejsze zawody, nie przejmuj się tak. Świat się nie skończy, nie?

— No, masz rację. Chyba powoli dociera do mnie, że już nie będzie zawsze tak kolorowo i luźno.

— Przyzwyczaisz się. W pewnym momencie stanie się to dla ciebie rutyną. Jesteś silną babką, co to dla ciebie jedne małe regionalne zawody?

Lilka przyjaźnie klepnęła mnie w ramię, uśmiechając się wesoło. Po tym pożegnała się, zabrała kluczyki do samochodu i wyszła z szatni.

Dlaczego ja się tak przejmowałam? Właśnie, przecież to będą tylko zawody regionalne, w jeden weekend z wielu, w którym może być ładna pogoda. Nie ten, to następny i tak aż do skutku. Jeśli będzie nam naprawdę dane to spotkanie, to w końcu dojdzie do skutku, a jeśli Olkowi będzie na tym serio zależało, to powinien zrozumieć.

Nie mogę być wiecznie ciepłą kluchą, trzeba się w końcu wziąć w garść!

Dziarskim krokiem wyszłam z szatni i rozejrzałam się w poszukiwaniu Brzezińskiego. Kiedyś muszę się z nim skonfrontować.

Przemierzałam kolejne metry korytarza, ale po moim celu nie było ani śladu. Wyszłam ze stajni z myślą, że znajdę szarookiego gdzieś na zewnątrz, ale tam moje spojrzenie spotkało się z rozgniewanym wzrokiem mojej mamy, która czekała na mnie zapewne od dłuższego czasu. Zatrzymałam się jak wryta, uśmiechając się głupkowato, jednocześnie mając nadzieję, że spóźnienie ujdzie mi na sucho.

Czarne WstążkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz