ROZDZIAŁ 02

329 44 3
                                    

Prawdę mówiąc, ostatni raz, kiedy je Jungkook obchodził miał zaledwie pięć lat, jeśli pamięć go nie zawodziła. A i było to kilka miesięcy przed tym pożarem, który zaprószył jakiś zwyrodnialec. Niedługo po tym, jak dotarł do swojego pokoju, walnął drzwiami z całym impetem i szybko pakował do swojej znoszonej torby to, co należało do niego.

Zarazem zdawał sobie sprawę z tego, że nie miał za dużo czasu i musiał się śpieszyć, nim on wróci, bo wtedy będzie miał przerąbane jak nic. Wystarczyło, że Jungkook musiał przechodzić piekło w szkole. A gdyby nie oceny i stypendium, które samodzielnie zdobył pewnie i ze szkoły by zrezygnował. W porównaniu z ich synem, który był debilem i głupkiem, miał on o wiele wyższy iloraz inteligencji.

Ale to ona sądziła, że on był głupi, a jej cudowny syn, był geniuszem, którego po prostu nie odkryli. Nieraz próbował otworzyć jej oczy, ale to nic nie dawało. A jej synalek tylko głupio się uśmiechał, mrucząc pod nosem „i tak oberwiesz!”, tak aby jego rodzice go nie usłyszeli, a tylko Jungkook. To już było ponad Jungkook’a siły, po raz ostatni spojrzał na podniszczone zdjęcie swoich rodziców, które jako jedyne ocalało z pożaru.

Nie tracąc już ani jednej chwili dłużej, schował je do torby i zapiął ją. Wówczas usłyszał znajome głosy na dole, co znaczyło, że ta kobieta rozmawiała ze swoim mężem o nim, a nie o swoim synu. A co za tym idzie, musiał on już wrócić z pracy, a to naprawdę dla niego źle wróżyło. Nie miał Jungkook zamiaru się z nimi konfrontować, bo wiedział doskonale, że był na spalonej pozycji.

A nie miał zamiaru obrywać za coś, czego nie zrobił, tego był w stu procentach pewny. W ich mniemaniu to on się nad ich synkiem znęcał i nadal znęcał, a nie odwrotnie jak było naprawdę. Dlatego też zdawał sobie sprawę z tego, że jedyną opcją, jaka mu pozostała, to ucieczka z tego domu. Wiedział, że to było niebezpiecznym ruchem, ale nie miał innego wyboru.

━━ Cholera! ━━ mruknął Jungkook, otwierając okno i spoglądając w dół, nim dodał: ━━ Teraz albo nigdy!

Tym bardziej, nie miał Jungkook zamiaru w ten o to bardzo niebezpieczny sposób opuścić to miejsce, ale nie miał żadnego innego wyboru. Gdyby je miał, pewnie inaczej by to zrobił, a teraz jedynie pozostało mu wdrapanie się na parapet i ślizgiem skoczenie na schody przeciwpożarowe. Chociaż zdawał sobie sprawę, że to, co chce właśnie zrobić, jest cholernie niebezpieczne, ale jak już wcześniej wspominał, nie miał innej drogi ucieczki.

Im dłużej jednak się Jungkook zastanawiał, tym mniej czasu miał na jakikolwiek ruch. Tym bardziej zabarykadowanie drzwi od środka, tylko trochę mogło ich spowolnić. Wcześniej, czy później i tak by się dostali do środka, a wtedy porządnie by mu się od nich dostało. Nawet nie zwrócą uwagi na to, że jest cały poobijany, tylko jeszcze bardziej mu dokopią. Ich głosy coraz bardziej się zbliżały, a jemu serce z każdą chwilą, coraz bardziej waliło, niczym jak opętane.

Myślał Jungkook, że dostanie ataku serca, tak mocno mu waliło ono ze strachu. Co zaraz zrobią, a jego wyobraźnia mu w tym ani o jotę nie pomagała. A wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej pogarszała sprawę, co nie było mu wcale na rękę, ale czuł, że tak nic na to nie poradzi i po prostu musi to przezwyciężyć, to jedynie co mu teraz pozostało.

Nie wspominając, że gadanie do siebie, już było oznaką, że coś jest z nim nie tak, ale machnął na to ręką. Jednak tylko tak mógł sobie poniekąd pomóc, bo nikogo innego rozmówcy ze sobą jednak nie miał. Miał tylko siebie i tylko na sobie mógł w takim momencie liczyć. Wiedział, że to nie było za dużo, ale zawsze było coś, tego był w stu procentach pewny, to było pewne. Tak czy inaczej, musiał zebrać się w sobie, bo tylko tak mógł dokonać tego, co od dłuższego czasu planował.

━━ Jungkook, weź się stary w garść! Jak teraz nie uciekniesz, kolejnej szansy już nie będziesz miał! ━━ syknął Jungkook do siebie, aby podnieść się na duchu, dodając sobie odwagi, której teraz tak mocno mu brakowało.

━━ JUNGKOOK! ROZKAZUJĘ CI OTWORZYĆ NATYCHMIAST TE DRZWI, INACZEJ JE WYWAŻĘ! ━━ ryknął męski głos tuż za drzwiami, wcale nie owijając w bawełnę.

Nie miał Jungkook zamiaru na te słowa odpowiadać, bo i tak wiedział, że są one zbyteczne. Nawet jeśli by się odezwał i tak by je wyważył, jak to miał w zwyczaju. Słyszał, jak się wkurzał i łomotał, z każdą chwilą coraz bardziej. Nie wiedział, co on brał, ale zdawał sobie sprawę, że te drzwi długo nie wytrzymają, pod jego naporem, tego był w stu procentach pewny.

Jeśli go teraz zobaczy na tym parapecie, będzie po nim, a tego przecież nie chciał, nieprawdaż? Meble zaczęły się przesuwać, co oznaczało to, że musiał być już bliski ich wyłamania albo już je wyłamał. Krew Jungkook’owi szybciej zaczęła krążyć w żyłach, a serce prawie wyskoczyło mu z piersi. Gdy ujrzał jego wściekłą twarz, był już pewny, że tak łatwo się nie wywinie. Wówczas jeszcze nie miał bladego pojęcia, że to, co przechodził do tej pory.

Było ukartowane, z powodu fortuny, jaką miał niedługo odziedziczyć. Patrzył Jungkook z coraz większym przerażeniem, jak próbuje się przedostać przez ten jego tor przeszkód, aby go dorwać w swoje ohydne łapska. Wiedział, że jak teraz nie skoczy, to będzie miał o wiele gorzej, niż jakby to zrobił. Tym bardziej że już doskonale wiedział, co on zaraz powie i wcale się pod tym względem nie mylił, ani o jotę.

Tak mocno był przewidywalny, chociaż nie zdawał sobie o tym wcale sprawy. Stąd też nie musiał się denerwować i skupić się na tym, co teraz chciał tak naprawdę zrobić. Wiedział, że odwrotu już nie było i pozostało mu jedynie brnąć w tym, co obecnie robił. A nie mógł się teraz z tego wycofać, tego był w stu procentach pewny. Za dużo by stracił i pewnie kolejnej szansy by już zapewne nie uzyskał, tego był pewny.

━━ TYLKO SPRÓBUJ, A POŻAŁUJESZ! ━━ ryknął, przedzierając się przez to, co było namiastką próby powstrzymania go, przed dotarciem do niego.

━━ ZŁAP MNIE, JEŚLI POTRAFISZ! ━━ po chwili Jungkook, nie spoglądając się już na niego i wyskakując przez otwarte okno, nim jego obleśne, spocone łapy miały zamiar go dosięgnąć.

Zaraz po tym, tuż za sobą usłyszał Jungkook krzyk jego przerażonej żony i ten jego ohydny ton głosu, tuż po tym, kiedy zobaczyli, co on właśnie zrobił. Chociaż tak naprawdę nie był wcale dumny z tego, co właśnie zrobił, ale nie miał innego wyboru jak to zrobić. Bo tak naprawdę było to jedyne wyjście z obecnej sytuacji.

A oni niech się sami tłumaczą przed odpowiednimi służbami, bo to nie był już jego interes. Gdyby nie to jak go traktowali, pewnie by tego, co teraz tak naprawdę nie zrobił. W ostatniej chwili złapał się metalowych schodów i podciągnął się do góry. Nie wspominając o tym, że mało brakowało, aby z Jungkook’a została mokra plama, bo źle ocenił odległość. Dyszał jak opętany, ale nie mógł na nich dłużej już zostać. Jeszcze chwila i mógł stracić przecież również życie, a tego przecież nie chciał, prawda?

━━ Teraz już odwrotu nie ma i pozostaje mi tylko iść do przodu... ━━ pomyślał po chwili Jungkook, skupiając się już na tym, co aktualnie robił i gdzie się znajdował.

A to dlatego, że to nie było życie, to był prawdziwy horror, z którego nie był Jungkook pewny, czy uda mu się obudzić a tym bardziej z niego uciec. Sam nawet nie był pewny, jakim cudem jeszcze udało mu się dożyć do tych szesnastu lat, a może jednak siedemnastu lat. To musiała być jego siła woli i przetrwania, że jeszcze się nie poddał i nie odebrał sobie życia w szkole, gdzie nie mogli go dosięgnąć.

Sumgyeojin Jinli | TOM 01 ( taekook )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz