Rozdział 25

445 24 7
                                    

Od samego rana, gdy tylko wstałam nie czułam się najlepiej. Wiedziałam, że to wina stresu spowodowanego moją wizytą na torze w dniu wyścigu. Próbowałam pokonać złe samopoczucie i udawać, że nic się nie dzieje.

- Cześć, możemy pogadać? - Arielle przerwała nam jedzenie śniadania w hotelowej restauracji. Spojrzałam na Lewisa, po czym na nią. - Na osobności. - dodała. Wstając odłożyłam serwetkę, która leżała na moich kolanach i ruszyłam za nią.

Hamilton wspominał, że kierowcy McLarena również zatrzymali się w tym hotelu, ale do tej pory nie było okazji się spotkać i porozmawiać. Zestresowałam się lekko gdy dziewczyna Lando podeszła do nas.

- O co chodzi? - zapytałam gdy zaprowadziła nas w ustronne miejsce w restauracji. Moje serce łomotało jak szalone. W głowie miałam milion pomysłów czego może ode mnie chcieć.

- Chciałam ci powiedzieć, że – przerwała wypuszczając głośno powietrze. - Że bardzo mi przykro z powodu Charlesa. - spuściłam wzrok zdając sobie sprawę z tego, że jego imię będę słyszeć dzisiaj setki razy. - Może nasze początki nie były najlepsze, za co też ogromnie cię przepraszam bo nie powinnam wtrącać się w twoje życie i zakładać jakiegoś scenariusza, ale wiedz, że naprawdę mi przykro. Widać, że jesteś szczęśliwa z Lewisem a sprawę z Carlosem udało się wyjaśnić bez ofiar także jeszcze raz cię bardzo przepraszam. Jakby coś się działo możesz na nas liczyć. - uśmiechnęła się niepewnie patrząc w stronę Lando. Stałam jak zamurowana nie do końca wiedząc co mam jej odpowiedzieć. Totalnie się tego nie spodziewałam.

- Nie chciałam zrobić nic złego i sprawić komuś przykrości, ale bardzo doceniam twoje słowa. - odpowiedziałam drżącym głosem jednocześnie lekko zestresowana bawiąc się swoim pierścionkiem obracając go na serdecznym palcu prawej dłoni.

Puściłam oczko do Lando wiedząc, że w zakopaniu toporu wojennego miał swój udział.

Wróciłam do stolika i głośno westchnęłam. Lewis patrzył na mnie pytającym wzrokiem jednocześnie próbując złapać jajecznicę na widelec. Wywróciłam oczami i pokręciłam głową nie chcąc zagłębiać się w przebieg rozmowy. Podświadomie czułam, że to będzie bardzo długi dzień i coś niepokojącego wisi w powietrzu. Nie potrafiłam opisać swoich obaw, ale kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś się dzisiaj wydarzy.

Lewis zaparkował swojego srebrnego mercedesa na miejscu parkingowym wyznaczonym dla obu zespołowych kolegów niemieckiego zespołu.

- Czy na pewno to jest twoja ostateczna decyzja? - zapytał zwracając się w moją stronę przeszywając moją duszę na wskroś. Długo biłam się z myślami co mam zrobić i jak się zachować. Wyścigi formuły 1 nadal paraliżują moje ciało, wzbudzają strach i niepewność, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że to jest bardzo ważny dzień dla Hamiltona, a jako jego dziewczyna musiałam i chciałam tutaj być. Werdykt co do tego jak i gdzie spędzę czas wyścigu zapadł dopiero dzisiaj rano. Bardzo bolał mnie fakt, że nie mogę być przy Lewisie, w jego garażu, ale mój brat i relacje z nim były dla mnie równie ważne.

- Tak. - zapewniłam go ze smutkiem w głosie nerwowo wbijając paznokcie w torebkę leżącą na moich kolanach. Spuściłam wzrok i momentalnie na szyi poczułam ciepły dotyk Lewisa. Zatopił swoje męskie dłonie w moich włosach jednocześnie zmuszając mnie abym na niego spojrzała. Mimo, że dzisiejszego dnia to ja powinnam dawać mu wsparcie i nie obciążać dodatkowymi problemami czułam jego wzrok pełen wyrozumiałości i oparcia a soczysty pocałunek złożony na moich ustach tylko mnie w tym upewnił.

- Jakby cokolwiek się działo, dzwoń. Do mnie, do Angeli, albo do Bono. - przewróciłam oczami czego bardzo nie lubił i chwyciłam za klamkę i opuściłam pojazd. Stojąc na swoich wysokich srebrnych sandałkach schyliłam się aby zabrać telefon, który zostawiłam w samochodzie. - Przepraszam, ale co to za zachowanie? - odchrząknął lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.

Wiem, że mnie pragnieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz