Rozdział 5

756 30 6
                                    

Przyswojenie wszystkich emocji związanych ze zorganizowaną przez mojego brata i jego dziewczynę niespodzianką trwało kilka dni. Każdego wieczora przed snem, leżąc na łóżku analizowałam wszystkie szczegóły pisząc w swojej głowie milion różnych scenariuszy. Po co? Nie wiem. Nadal się dziwię, że przeżyłam ten dzień. Ledwo bo ledwo, ale przeżyłam.

Charles następny wyścig miał dopiero za dwa tygodnie, więc chwilę posiedział w domu. Spotykaliśmy się codziennie organizując sobie wspólnie czas. To są zawsze miłe dni kiedy on jest obok. Przebrnęliśmy przez tą poważną rozmowę podsumowującą cały wyścigowy dzień. Tak jak sądziłam brat chciał mi powiedzieć, że jest ze mnie bardzo dumny i wzruszony faktem, że postanowiłam z nim zostać. Co prawda domowy wyścig nie poszedł mu najlepiej, ale tego dnia kompletnie się to dla niego nie liczyło. Przynajmniej tak mówił, chociaż wiedziałam, że to nie jest do końca prawda. Ma obsesję ma punkcie wygrywania i dawania z siebie wszystkiego.

Pożegnaniom zawsze towarzyszą mi zły. Nie chciałam żeby wyjeżdżał mimo tego, że robi to non stop od kilkunastu lat. Pękało mi serce. Odkąd wstałam miałam beznadziejny humor wszystko przez świadomość z tyłu głowy, że znów leci na koniec świata, że znów wsiądzie do tego bolidu, że znów nie będę go widziała przez pół miesiąca.

- Wróć do mnie. - wyszeptałam jak za każdym razem gdy się żegnaliśmy. Pociągając nosem jeszcze mocniej przytuliłam się do brata. Obecność na wyścigu kompletnie nic nie dała. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać czy aby nie pogorszyła sytuacji ponieważ na własne oczy mogłam zobaczyć jak szybko i po jak wąskich torach oni jeżdżą. Odsunęłam się od Charles na kilka centymetrów i spojrzałam mu głęboko w oczy. - Pozdrów Lando. - próbowałam udać, że mój uśmiech i radość wcale nie są sztuczne, że zabranie mnie na tor chociaż w małym stopniu polepszyło moją opinię na temat Formuły 1. Chłopak uśmiechnął się krzywo. Za każdym razem również przeżywa nasze rozstanie. Bardzo nie lubił kiedy jestem smutna.

Siedząc w samochodzie swojego brata na lotniskowym parkingu próbowałam opanować emocje. Za każdym razem były one dokładnie takie same a nadal nie znalazłam jednego sposób, żeby im zapobiec. Może ewentualnie przywiązanie Charlesa do kaloryfera by coś zmieniło.

Tego wieczoru nie mogłam być sama. Musiałam zorganizować pozostałą część dnia w jakikolwiek sposób. Pisząc wiadomość do moich przyjaciółek z propozycją wyskoczenia na miasto wiedziałam, że to może nie skończyć się zbyt dobrze. One, jak zawsze przyjęły mój pomysł z radością.

Ubrana w czerwoną, asymetryczną, brokatową krótką sukienkę czekałam na moje towarzyszki w umówionym miejscu. Imprezy, kluby, alkohol i możliwość wytańczenia się były moimi ulubionymi zajęciami w wolnym czasie. Często chodziłyśmy do jednego konkretnego miejsca, a że i ochroniarz i niektórzy barmani znali moje nazwisko nigdy nie miałam tam żadnych problemów. Obiektywnie rzecz biorąc to był nasz ulubiony klub.

Gdy przekroczyłyśmy próg naszym oczom, jak zawsze ukazały się migające lasery i świetnie bawiący się ludzie a do uszu uderzyła bardzo głośna muzyka. Od razu ruszyłyśmy do baru. Decyzja co do zamawiania drinków padła natychmiastowo. Uwielbiałam napoje przygotowywane przez tamtejszych barmanów. Były przepyszne.

Po paru drinkach i przetańczonych kilkunastu piosenkach wypad trwał w najlepsze. Nigdy się nie ograniczałam. Próbowałam każde wyjście wykorzystać na 120% jakby było ono ostatnim w moim życiu. Wolałam żałować, że coś zrobiłam niż rozpaczać, że nie skorzystałam z nadarzającej się okazji. Uwielbiałam tańczyć a to miejsce miało najlepszą muzykę ze wszystkich klubów w Monako. Smutek po wyjeździe Charlesa rozpłynął się bardzo szybko.

Poczułam, że moje nogi niekoniecznie lubią się z czerwonymi sandałkami na obcasie. Przeciskając się przez tłum ludzi ruszyłam do wysokich barowych krzeseł aby chwilę ochłonąć.

Zastanawiałam się czy zamówienie kolejnego drinka będzie dobrym pomysłem chociaż bardziej rozważałam to, którego z nich wybrać. Nagle przede mną postawiono kieliszek z kolorowym napojem. Przez głośną muzykę nie usłyszałam co powiedział do mnie barman.

- Niczego nie zamawiałam. - próbowałam dać mu do zrozumienia, że chyba się pomylił. Ponownie nie usłyszałam słów, które do mnie wypowiedział. Skierowałam wzrok w to samo miejsce co pracownik i ujrzałam uśmiechającego się mężczyznę, który bawił się szklanką obracając ją w dłoni. Typowo pomyślałam. Nie ma jak poderwać dziewczynę stawiając jej drinka. Szybko przeanalizowałam sytuację. Był przystojny, więc odwzajemniłam uśmiech.

- Hej, mam nadzieję, że trafiłem w twój gust. - opalony brunet w białej koszuli podszedł i usiadł na wolnym krześle obok. Uśmiechnęłam się popijając przez słomkę podarowany mi napój. Był całkiem niezły. To nie była pierwsza sytuacja kiedy ktoś stawia mi drinka. Przywykłam już do tego. Często było tak, że bardzo szybko spławiałam takich osobników. On jednak był wyjątkowo przystojny jak na moje wymagania. - Sama jesteś? - nie analizowałam jego beznadziejnego tekstu na początek rozmowy.

- I tak i nie. Gdzieś tam są moje przyjaciółki. - po beznadziejnym starcie z facetem rozmawiało mi się zasadniczo miło. Albo to zasługa procentów, albo tego, że zrobił to tak jak należało. Momentami kompletnie odpływałam przyglądając się jedynie jego pełnym ustom. Gdy w trakcie jednego ze swoich zdań oblizał swoje wargi automatycznie zrobiło mi się gorąco. Wzięłam głęboki wdech i zatrzymałam powietrze w płucach mimowolnie się prostując.

- Zatańczmy? - zaproponowałam przypominając sobie, że należy oddychać. Mimo tego, że całkiem miło nam się rozmawiało do niczego to nie prowadziło. I tak się więcej nie spotkamy. Po kilku zamienionych zdaniach mężczyzna chwycił mnie w talii i pokierował na parkiet. Byłam od niego niższa i dopiero kiedy stanął przede mną zorientowałam się jak umięśnione jest jego ciało.

Jednym ruchem ręki przyciągnął mnie do siebie umieszczając swoje kolano między moimi udami. Nasze ciała szybko odnalazły wspólny rytm z muzyką. Tańczył naprawdę dobrze. Widać, że nie byłam jego pierwszą ofiarą. Można kogoś nazwać ofiarą kiedy ta osoba sama się na to zgadza i na dodatek jej się podoba? Poza tym kompletnie mnie to nie interesowało. Tak jak zawsze nie wchodziłam w to emocjonalnie.

Delikatnie paznokciami rysowałam skórę wzdłuż jego szyi aż do pierwszego guzika białej koszuli, lekko o nią ciągnąc. Czułam jak jego ciało się napina. Wplótł swoją dłoń w moje włosy. Po czym delikatnie przesunął ją do mojej brody i uniósł ją ku górze zahaczając kciukiem o moje usta. Uśmiechnęłam się przygryzając dolną wargę. Buzowało we mnie milion emocji.

Patrzył mi głęboko w oczy coraz bardziej przysuwają się do mojej twarzy. To on pierwszy wpił się w moje usta. Przestałam zwracać uwagę na tętniące życie dookoła nas. Czas się dla mnie zatrzymał, muzyka przestałą grać a ludzie zniknęli. Napierając na mnie sprawił, że moje ciało wygięło się do tyłu. Cały czas jednak zabezpieczał moją sylwetkę żebym nie upadła. Jego dłoń zjeżdżała coraz niżej aż zatrzymała się na moim lewym pośladku. Pieścił moje usta w tak przyjemny sposób. Nie chciałam, żeby przestawał.

Opierając głowę o jego ramię poczułam męskie perfumy. Zgubiłam rachubę w tym ile utworów spędziliśmy na parkiecie. Ocierając się o jego ciało czułam jego podniecenie. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo męczyłam tego faceta. Nasz taniec był tak zmysłowy i seksowny, że gdyby zmienić scenografię i zabrać nam ubrania spokojnie mógłby robić za film dla dorosłych. Ewidentnie liczył na coś więcej i pewnie doszłoby do tego, gdyby nie jedna z moich przyjaciółek, która potrzebowała pomocy. Zawsze w najmniej odpowiednim momencie i zawsze kołem ratunkowym musiałam być ja.

- Przepraszam, muszę iść. - powiedziałam niczym Kopciuszek przed północą i współczułam facetowi, że tyle się namęczył a nawet nie zaliczył. Wiedziałam, że przeklina mnie w swoich myślach. Jego wyraz twarzy nie wyglądał już tak przyjemnie jak kilka chwil temu, ale przyjaźń ponad wszystko. Miałam zostawić przyjaciółkę na krawężniku i zabawiać się z obcym typem w toalecie. Nigdy w życiu.

Wiem, że mnie pragnieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz