Rozdział 15

534 27 18
                                    

Leżąc w hotelowym łóżku nie wiedziałam na czym skupić myśli i za którą sprawę zabrać się najpierw. Za kontynuowaniu znajomości z Lewisem, za wkurzoną na mnie Arielle czy Carlosa, który zapadł się pod ziemię. Westchnęłam głośno i z myślą, że czeka mnie stoczenia kolejnej bitwy z dorosłymi problemami naciągnęłam śnieżnobiałą kołdrę na głowę w nadziei, że to pomoże mi zniknąć i pojawię się dopiero wtedy, kiedy wszystkie same się rozwiążą.

Z racji tego, że wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni całonocną imprezą postanowiliśmy odespać bezsenną noc i wrócić do Monako późnym wieczorem.

Z lekkim bólem głowy, który był pamiątką po obecności alkoholu na wczorajszym spotkaniu chwyciłam za telefon, klucz do drzwi i wyszłam z pokoju. Wsiadłam do windy z myślą o pysznym śniadaniu, a przede wszystkim o szklance wody, którą zastanę w hotelowej restauracji. Przejrzałam się w lustrze starając się poprawić wygląd. W porównaniu do wczorajszego wieczory, dzisiaj wyglądałam zdecydowanie gorzej.

Drzwi windy właśnie się zamykały, gdy nagle wsadzona między nie dłoń sprawiła, że ponownie się otworzyły i ujrzałam mężczyznę, o którym po wczorajszej nocy bardzo zmieniłam zdanie.

- Dzień dobry. - powiedział posyłając mi uwodzicielski uśmiech powodując u mnie falę gorąca. Zmierzyłam go dokładnie wzrokiem.

Byłam przekonana, że na mój pryzmat patrzenia na Lewisa w dużej mierze wpływ miał alkohol, jednak nadal działał na mnie tak samo jak zeszłej nocy. Nie wiem co stało się w moim umyślę, że facet, który jeszcze kilka dni temu irytował mnie do niewyobrażalnego stopnia teraz podnieca mnie tak bardzo. Ewidentnie jakieś klepki zostały przestawione.

Objął mnie jedną ręką i obdarował mnie czuły, delikatnym pocałunkiem w policzek.

- Jak się spało? - miałam wrażenie, że cała winda przesiąkła już jego perfumami. Były zdecydowanie inne od tych Carlosa. Właśnie, Carlos. Przypomniałam sobie o Hiszpanie, którego musiałam znaleźć aby dowiedzieć się co stało się zeszłej nocy. 

- Samotnie i zbyt krótko. - odparłam unosząc nieznacznie kąciki ust. Aluzja, którą zrozumiał z pewnością mu się spodobała. Co prawda po powrocie do hotelowego pokoju, gdy tylko położyłam głowę na poduszce zasnęłam tak szybko, że to czy ktoś jest obok czy nie, nie miało żadnego znaczenia.

Winda zatrzymała się a my jak gdyby nigdy nic wyszliśmy na korytarz prowadzący do restauracji. Żałowałam, że jechała tak krótko. Przepuścił mnie pierwszą w drzwiach po czym rozeszliśmy się w swoje strony. 

Przywitałam się ze wszystkimi, którzy zasiadali przy stoliku. Tylko Arielle burknęła coś pod nosem ewidentnie niezadowolona z mojej obecności.

- Wiadomo co z Carlosem? - zapytałam Lando i Charlesa w nadziei, że chociaż oni coś wiedząc na temat stanu i aktualnej lokalizacji hiszpańskiego kierowcy.

- A co cię to obchodzi? - burknęła jedna z dziewczyn patrząc na mnie tak, że poczułam jej wzrok na wylot. Wszyscy obecnie znajdujący się przy stoliku posłali jej zszokowane spojrzenie jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Czy ona na każdy kroku planowała przypominać mi o tym co widziała?

- Chcę wiedzieć. W jakim celu, nie powinno ciebie interesować. - odpysknęłam posyłając jej morderce spojrzenie. Czułam jak złość we mnie buzuje. To nie moja wina, że wpycha nos w nie swoje sprawy.

- Podobno żyje. - odparł Norris kończąc słowną przepychankę. Spojrzałam na Arielle pytającym wzrokiem. Miałam wrażenie, że wszyscy już wiedzą o moich prywatnych sprawach ponieważ słowa Lando bez jakiegokolwiek żartu albo sarkazmu są rzadkością.

Po śniadaniu, zjedzonym w nie do końca przyjaznej atmosferze wróciłam do swojego pokoju. Zdążyłam do niego wejść kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

- Co ty tu robisz?! Nie powinieneś tu przychodzić. Mam wystarczająco dużo problemów przez ciebie. - wyrzuciłam Hamiltonowi prosto w twarz nadal będąc zirytowaną rozmową z Arielle. On tylko uniósł jedną brew czekając aż skończę.

- To wpuść mnie do środka. - westchnęłam i otworzyłam szerzej drzwi aby mógł wejść.

Przeszłam do części sypialnianej i opadłam na łóżko. Przymknęłam powieki w nadziei, że to pomoże zebrać mi myśli. Materac tuż obok mnie nieznacznie się ugiął. Poczułam ciepło bijące z jego ciała i wzrok wbity we mnie bardzo bardzo, że czułam go w kościach.

Może nie znam Lewisa zbyt długo, a tym bardziej zbyt dobrze, ale wczoraj poczułam do niego coś magicznego. Coś co jest zupełnie inne niż reakcja na Carlosa czy innego chłopaka. Sainz jest naprawdę niesamowitym facetem. Gentlemanem kuszącym mnie na każdym roku swoim wdziękiem i aurą.

Z każdą chwilą analizowania coraz bardziej dawałam pod rozwagę sens naszego ewentualnego związku. Pierwszą przeszkodą byłyby nasze całkowicie różne charaktery oraz fakt, przed którym nie chciałam przyznać się sama przed sobą, że liczył się dla mnie tylko pod względem fizycznym. Był dla mnie zbyt grzeczny, zbyt ułożony, zbyt idealny.

Przeklinałam siebie samą za to, że dałam się wciągnąć w ten sport i przez to poznałam ich wszystkich co teraz skutkuje tylko kolejnymi problemami.

Przestraszyłam się nieznacznie podskakując gdy na swojej ręce poczułam delikatny dotyk. Lewis kreślił na mojej skórze niezidentyfikowane kształty skutecznie kończąc tym samym moją wewnętrzną bitwę myśli. Splótł nasze dłonie bawiąc się przy tym moimi palcami. Mały gest a był tak przyjemny. Nie wiem jakie będą konsekwencje podjętych przeze mnie decyzji, ale po co o tym myśleć teraz?

Wtulona w jego ramię zapomniałam o całym otaczającym nas świecie. Czas się zatrzymał i nic nie miało znaczenia. Stale w takim samym tempie gładził mnie po włosach co skutecznie mnie odprężało i uspokajało.

- Mogę ci zadać pytanie? - zapytałam ochrypłym głosem. - Dlaczego na ten bal przyszedłeś sam?

- Bo nie chciałem żeby był to ktoś inny niż ty. Poza tym, wiedziałem, że prędzej czy później będziesz moja. - jak na Lewisa zaczął słodko i romantycznie, jednak forma jego drugiego zdania wcale mnie nie zaskoczyła. Nie wiem jaką czarodziejską kulę posiadał, albo jak bardzo wierzy w swoje możliwości, ale prawda była taka, że miał rację. Mimo setkom sarkastycznych wymian zdań jego plan doszedł do skutku.

Podniosłam się na łokciach i pocałowałam go.

- Muszę pogadać z Carlosem. - wyznałam próbując wstać z łóżka jednak silne ramie Hamiltona mi to uniemożliwiło. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Też nie chciałam podnosić się  z tak wygodnego łóżka i go opuszczać. W jego objęciach było mi nadzwyczaj wygodnie i dobrze, ale nie sądził chyba, że tak zakończę sprawę z Carlosem. Chciałam wyjaśnić z nim kilka spraw zanim zrobi to ktoś inny. Aż taką suką nie jestem.

Dostając buziaka na pożegnanie od razu ruszyłam do pokoju Sainza co nadal nie podobało się Hamiltonowi. Prze kilka minut usilnie próbowałam dobić się do drzwi jednak nikt mi nie otworzył. Zaniepokoiłam się lekko. Czy wszystko z nim w porządku? Czy nic mu nie jest? 

Idąc do Charlesa zdążyłam wysłać Carlosowi co najmniej 10 wiadomości. Na żadną oczywiście nie dostałam odpowiedzi.

- Mógłbyś do niego zadzwonić. Martwię się. - brat sięgnął po telefon i wybrał numer kolegi. Po kilku sygnałach połączenie zostało odebrane. Poczułam ukucie w sercu. Nie miał czasu napisać mi chociaż jednego SMS, dać znać gdzie jest i czy wszystko w porządku. Zrobiło mi się niesamowicie przykro. Tym większe było moje zdziwienie kiedy okazało się, że Carlos postanowił wrócić do domu mówiąc o tym tylko Lando. Już wiedziałam, że to ze względu na mnie postanowił opuścić bal i wcześniej wylecieć. Tylko ze mną nie chciał rozmawiać.

Nadal pozostawała kwestia dlaczego. Wielokrotnie analizowałam swoje zachowanie i nie wydaje mi się żeby zrobiła coś niestosownego, co mogłoby go urazić.

- Co się wydarzyło między tobą a Arielle? Myślałem, że się polubiłyście. - nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Zawsze mówiłam mu o  swoich problemach, rozterkach czy przemyśleniach. Opowiadałam o wszystkim co tylko wydarzyło się w moim życiu jednak wiedziałam, że tym razem nie mogę tego zrobić. Bałam się wyznać mu prawdę. A na pewno nie zrobię tego teraz.

Wiem, że mnie pragnieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz