Rozdział 10

548 24 29
                                    

Na moje oko, jacht mojego brata był ogromny. Znajdowało się tam wszytko co tylko można by było sobie wymyślić. Od kilu sypialni, tarasów, jadalni, po kuchnie z barem aż po pomieszczenie, które spokojnie można nazwać salą rozrywek. Wielki rzutnik, bilard, piłkarzyki i oczywiście konsola do gier.

W dotychczasowym życiu byłam tam raz i usilnie zastanawiałam się nad tym do czego jest mu on potrzebny. Nie słyszałam, żeby spędzał na nim tygodnie w czasie swoich wolnych dni od pracy. W każdym razie, akurat dzisiaj, wyjątkowo podobało mi się to, że kupił coś co było mu kompletnie zbędne i postanowiłam się nie czepiać.

Razem z Charlotte poprosiłyśmy kucharzobarnana, który był członkiem załogi naszego jachtu o napój, który wprowadzi nas w wakacyjny klimat. Włoch, z wielkim, szczerym uśmiechem podał nam dwa kolorowe drinki.

- To co? Za udany wyjazd! - powiedziała Charlie delikatnie podnosząc swój kieliszek. Pokiwałam z aprobatą głową i po wziętym pierwszy łyku, praktycznie w tym samym momencie obie uśmiechnęłyśmy się na smak, który pieścił nasze podniebienia.

Minęła dłuższa chwila zanim nasza wakacyjna ekipa była w komplecie. Przybycie chłopaków trochę się opóźniło, jednak w zasadzie nigdzie nam się nie spieszyło. Mieliśmy swój, prywatny pływający hotel.

- Elle! - zdrobnienie mojego imienia wraz z nutką radości i akcentem młodego Brytyjczyka brzmiało zadziwiająco dobrze. Byłam zaskoczona bo nie znaliśmy się zbyt dobrze a on z entuzjazmem postanowił się ze mną przywitać obdarowywając mnie buziakiem w policzek. To był Lando, co by nie zrobił, nie dało się go nie lubić. Pomachał radośnie Charlie, która nawet o centymetr nie zmieniła swojej półsiedzącej pozycji, po czym zapoznał mnie ze swoją dziewczyną. Za jej plecami zobaczyłam Carlosa. Nieznacznie kiwając głową, minęłam ją i ruszyłam w kierunku Hiszpana.

Może nie do końca to było miłe z mojej strony, miałam nadzieję, że kobieta się nie obrazi i nie odbierze tego źle. Od razu poczułam jakby temperatura wzrosła o co najmniej 15 stopni. Rozwiane ciemne włosy, przeciwsłoneczne okulary, lekko zakłopotany uśmiech. Przywitał się ze mną zdecydowanie ostrożniej niż jego kolega z zespołu, ale jego dłoń położona na moje biodro aż paliła mi skórę. Diabełki w mojej głowie od razu podrzuciły mi pomysły co niestosownego moglibyśmy zrobić.

Gdy Lando zobaczył Charlesa podbiegł do niego udając, że będzie się z nim boksował a mój brat jedyne co zrobił to zabezpieczył swoje krocze.

- Weź głupku, boję się ciebie. - powiedział omijając Norrisa wielkim łukiem cały czas spoglądając na niego aby nie zostać zaskoczonym atakiem. W końcu, z przygotowanymi rękami do ewentualnego bloku podszedł do przyjaciela i serdecznie się uściskali.

Charles zaprowadził gości do ich tymczasowego lokum. Czekając z Charlie na powrót towarzyszy na jednym z pokładów, w przerwach od dźwięku odbijających się fal o statek  usłyszałyśmy dochodzący, z któregoś z  pomieszczeń dźwięk zachwytu Lando. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że przeszedł również na nas.

- Czy ta łajba jest aby na pewno bezpieczna? Przeszła jakiś przegląd? Posiadamy wystarczającą liczbę łodzi ratunkowych? A gdzie są kapoki? - Lando wychylił się za burtę jachtu tak jakby chciał sprawdzić czy nie ma tam dziury o średnicy co najmniej 2 metrów.

- Najwyżej skończysz jak Jack w Titanicu, też mi wielkie rzeczy. - powiedziała przekornie Arielle uśmiechając się serdecznie do swojego chłopaka. Udając obrażonego i nieusatysfakcjonowany odpowiedziami usiadł na beżowej kanapie.

Byli naprawdę oryginalną parą. Głównie żartowali, przedrzeźniali się i zachowywali jakby mieli w sobie więcej dziecka niż dorosłej osoby. Skutecznie wprowadzali wszystkich w doby nastój i nie dało się z nimi nie śmiać co kilka minut. Jedynie Carlos od początku by wycofany. W porównaniu do wszystkich innych wyglądał na zestresowanego, niepewnego i lekko zagubionego. Bałam się, że został zmuszony do tego wyjazdu i wcale nie chciał tu być, że przytłaczała go obecność dwóch par i moja. Błagam o to, żeby jego nastój się zmienił a sam Hiszpan trochę rozluźnił. To miał być super spędzony czas.

Energrtyczna muzyka, pyszne drinki, wspaniale towarzystwo i zachodzące słońce na horyzoncie sprawiało, że byłam wdzięczna za aktualną pozycję w swoim życiu. Spojrzałam na Charles i Charlotte, którzy przytuleni nawzajem szeptali sobie coś do ucha. Następnie na kierowcę McLarena usilnie próbującego zrobić idealne zdjęcie swojej dziewczynie. Carlos, już nieco swobodniej leżał i grzebał coś w telefonie. Postanowiłam nie zakłócać jego spokoju i ruszyłam w kierunku, w którym odbywała się sesja zdjęciowa.

- O kurde. Ładne. - przyznałam gdy Lando pokazał mi zaledwie kilka ze zrobionych zdjęć. Już wiedziałam kto jest odpowiedzialny za Instagrama dziewczyny. Miał fotograficzny zmysł.

- Chodźmy się kąpać! - krzyknęła dziewczyna rzucając mi porozumiewawcze spojrzenie. Nie trzeba było długo czekać a obie byłyśmy już w wodzie. Norris, wykorzystujący złotą godzinę i naszą spontaniczność zrobił kilka kolejnych zdjęć poczym widząc, że jego zespołowy kolega nawet nie drgnął uśmiechnął sie szatańsko. Pociągając kolegę za rękę razem wpadli do wody. Po tym gdy wynurzył się na powierzchnię i zaczesał brązowe kosmyki opadające mu na oczy marzyłam o tym, żeby zrobił to jeszcze raz i jeszcze. Najlepiej w zwolnionym tempie abym mogła podziwiać w jak bardzo uwodzicielki sposób to robi. Może nie wyglądał na bardzo zadowolonego, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.

Lando podpłynął do swojej dziewczyny i oplutł ją jak koala drzewo.

- Co ty robisz? - zapytała dziewczyna zanosząc się śmiechem próbując odkleić od siebie Brytyjczyka.

- Jestem pijawką. - poruszył się w taki sposób jakby był wężem co na dodatek wyglądało nieco dwuznacznie. Atak śmiechu u wszystkich wystąpił praktycznie natychmiastowo. Oczywistym jest to, że po czasie spędzonym z Lando mięśnie mojego brzucha będą tak wyrobione jak jeszcze nigdy.

Ociekający z wody, półnagi Carlos siedzący naprzeciwko mnie sprawiał, że nawet na sekundę nie byłam wstanie oderwać od niego wzroku. Jego umięśniony brzuch i wilgotne włosy prosiły się o to by przejechać po nich dłonią. Każdy jego ruch, nawet najmniejsza część ciała kusiła mnie z minut na minutę coraz bardziej. Nie wiedziałam ile zdołam utrzymać na wodzy swój podniecenie i chcecie wskoczenia mu na kolana. Z perspektywy osoby trzeciej musiało to wyglądać idiotycznie, ale na maksa mnie kręcił.

Wiedząc, że nie dam rady dłużej siedzieć tak blisko niego nie zwracając uwagi na toczącą się obok rozmowę wstałam i bez słowa ruszyłam na najwyższej położony taras. Oparłam dłonie o barierkę i głośno wypuściłam powietrze. Przymknęłam powieki i nawet wtedy zobaczyłam niesamowicie piękne oczy Sainza. Może byłam zbyt nachalna, może on wcale mnie nie postrzegał w ten sposób, a może czuł się przytłoczony moją chęcią wszystkiego teraz i tu.

Poczułam na swojej dłoń ciepły dotyk. Odskoczyłam.

- Przepraszam. Nie chciałem Cię przestraszyć. - Carlos zrobił zakłopotaną minę tak jakby nie wiedział po co w ogóle do mnie przyszedł. Podrapał się po głowie i spojrzał na horyzont. Patrzyłam wymownie na niego próbując dać mu do zrozumienia, że czekam aż rozpocznie rozmowę. Ten nadal całkowicie mnie ignorował. Nie lubiłam tego uczucia. Jako impulsywna i niecierpliwa osoba nie lubiłam takich sytuacji.

Podchodząc do niego bliżej sprawiłam, że odwrócił się w moją stronę. Wiedziałam, że dużo ryzykuję, ale nie mogłam tak dłużej. Niepewnie przejechałam opuszkami palców po jego umięśniony brzuchu. Spuścił wzrok przyglądając się moim ruchom.  Spojrzałam w jego oczy z tak bliska jak jeszcze nigdy dotąd. Przeczesałam jego włosy zbliżając swoją twarz do jego jeszcze bardziej. Marzyłam o tym, żeby zasmakować jego ust.

- Przepraszam, nie mogę. Dla mnie to zbyt szybko. - powiedział zdenerwowany kiedy już miałam musnąć jego wargi. Odsunął się natychmiastowo, spojrzał na mnie i już bez żadnego słowa zbiegł po schodkach prowadzących do kajut. Rzucają kilka cichych przekleństw zastanawiałam się jak dalej będą wyglądać nasze wspólne wakacje.

Po chwili, gdy ochłonęłam, jak gdyby nigdy nic wróciłam do znajomych nie mówiąc im o sytuacji, która miała miejsce między nasza dwójką. Carlos nie zaszczycił nas swoją obecnością aż do śniadania następnego dnia.

Wiem, że mnie pragnieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz