Rozdział 11

2K 160 56
                                    

- Oczywiście. Brzmisz dość poważnie. Chyba nic ci nie dolega? – Tata był przewrażliwiony na moim punkcie, co poniekąd było słodkie, ale z drugiej strony nadal traktował mnie jak małą Karen, którą należało poprowadzić przez życie za rękę.

- Nie. Nic mi nie jest. Spotkamy się na mieście? – Czułam się zdeterminowana i tylko żałowałam, że aby zdobyć się na odwagę powiedzenia własnemu ojcu, iż zależy mi na jego wspólniku, potrzebowałam kłótni z Mike'em. Wstydziłam się swojego zachowania.

- Jeśli nie masz nic przeciwko i znajdziesz czas, to chętnie zjadłbym z tobą śniadanie. Później jadę na jedną z budów i nie wiem, jak długo tam zostanę.

- Powiedz tylko gdzie, a postaram się dotrzeć na miejsce jak najszybciej.

Pięć minut później byłam już w drodze do Cafecito, niewielkiej kawiarni położonej na trasie do mojej pracy i oddalonej o dwie ulice od firmy ojca. Tom pierwszy dotarł na miejsce i już czekał, kiedy weszłam do środka.

- Miło cię widzieć, córeczko. – Wstał na mój widok i ucałował w oba policzki.

- Ciebie też, tatku. – Zasiadłam na wprost.

- Co zamawiamy? – spytał, rozkładając swoją kartę.

- Ja podziękuję. Już jadłam – skłamałam, bo nie miałam ochoty słuchać, że znów się zaniedbuję. – Ale ty się nie krępuj.

Często słyszałam, że jestem za szczupła i powinnam się lepiej odżywiać. Niestety nie potrafiłam wmusić w siebie jedzenia, gdy się czymś stresowałam. Nie było sensu tego tłumaczyć, doskonale wiedziałam, co usłyszę w odpowiedzi.

- To może powiesz, z jakiego powodu się spotkaliśmy? Wczoraj nie znalazłaś czasu dla mnie – napomknął, a jego wzrok wyraźnie się zmienił.

- Właśnie, między innymi, chciałam pomówić o wczorajszym dniu. – Wzięłam głęboki oddech, próbując zachować spokój. – Nie byłam sama na lunchu.

- Tak? Przecież twierdziłaś coś zupełnie innego. Więc z kim się spotkałaś? – Spokój, którym emanował Tom, był tylko pozorny. Zauważyłam, że mocno zacisnął zęby.

Zupełnie, jakby wiedział, do czego zmierzałam. A to przecież zakrawało na absurd.

- Z Mike'em.

- Z Mike'em? – powtórzył. – Dlaczego skłamałaś? Jesteście przyjaciółmi i z tego, co kojarzę, dość często widujecie się ze sobą.

- Tato, nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi – wydusiłam z siebie. – Spotykam się z nim. Jest moim partnerem. – Starając się zachować wewnętrzną harmonię, obserwowałam zmieniającą się pod wpływem emocji twarz taty. – Powiesz coś wreszcie? – wydukałam, kiedy cisza zaczęła się przedłużać.

- Jak długo to trwa? – Czający się w jego oczach gniew uzmysłowił mi, że ta rozmowa ani trochę nie będzie przyjemna.

Jednak Mike miał rację. Byłam dorosłą kobietą, a Tom nie mógł decydować o tym, z kim będę, a z kim nie. Wiedziałam, że zależało mu na moim dobru i martwił się, żeby Mike mnie nie skrzywdził.

- Niedługo. Nie chcę, żebyś traktował Mike'a w inny sposób niż do tej pory – poprosiłam cicho, licząc, że staruszek zrozumie sytuację.

- Czy ty siebie słyszysz, Karen? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, w co wdepnęłaś? Przyjaźnisz się z tym człowiekiem przez tyle lat, a nie zauważyłaś, czym są związki dla niego? Co pozwala ci sądzić, że tym razem będzie inaczej? – warknął, aż spojrzałam na niego osłupiała.

Jesteś wszystkim, czego potrzebuję (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz