Rozdział 10

2.2K 169 46
                                    

Już będąc tutaj, wiedziałam, że prawdopodobnie wrócę z nowym nabytkiem. Choćbym miała błagać Michelle, aby sprzedała mi tego maluszka i zapłacić za niego dziesięć razy tyle, ile żądała. Odsunęłam od siebie kotka i spojrzałam mu w oczy. Przepadłam.

-       Chcesz go kupić, prawda? – Usłyszałam tuż za plecami i z puszystą kulką na ręce odwróciłam się w stronę zleceniodawczyni, która przypatrywała mi się z nieskrywaną radością.

Pewnie wiele razy widziała podobny obrazek, więc moje zachowanie niczym nie odbiegało od normy.

-       Właśnie opracowywałam w myślach scenariusz, jak cię do tego przekonać – odparłam zgodnie z prawdą. – Jestem gotowa dać więcej, niż sobie życzysz.

-       Puszek będzie miał u ciebie cudowny dom – westchnęła, a ja z wrażenia otworzyłam usta. Czy to oznaczało zgodę?

-       Puszek? – spytałam ostrożnie, tuląc malucha. Chyba zasnął, bo przestał się ruszać. Czułam tylko, jak powoli oddychał.

-       Tak ma na imię. Oczywiście tymczasowo, bo z reguły nowi właściciele nadają pupilowi imię, które bardziej przypadnie im do gustu. Ty również możesz je zmienić, jeśli tylko masz takie życzenie. Każę przygotować kocię do wyjazdu. – Michelle nie przestawała się uśmiechać.

W myślach wychwalałam ją ku niebiosom i dziękowałam losowi, że postawił ją na mojej drodze. Zerknęłam w dół, prosto na mruczącego przez sen Puszka. Ładne imię, aczkolwiek zdecydowanie wolałam nadać mu inne i już nawet wiedziałam, jakie ono będzie.

Maluszek został zabrany przez jednego z pracowników Michelle, a my udałyśmy się z powrotem do domu, aby dopełnić formalności związanych z przekazaniem mi kota. Czułam podekscytowanie i chociaż wiedziałam, że pupil wprowadzi w moje życie sporo zmian, to byłam na nie gotowa. Nie miało już dla mnie znaczenia, że przywiążę się do niego tak mocno, iż jego strata w dalekiej – miałam nadzieję – przyszłości bardzo mnie zrani. Liczyło się tylko to, ile cudownych chwil spędzimy razem.

Pół godziny później opuściłam posiadłość i pojechałam prosto do swojego mieszkania. W ogóle nie zwracałam uwagi na telefon, kociak pochłonął ją w całości. Dostałam dla niego podstawowe akcesoria, a resztę musiałam dokupić kolejnego dnia. Wolałam nie zostawiać nowego podopiecznego samego, a nie chciałam też go męczyć, chodząc po sklepie i wyszukując potrzebne rzeczy.

W mieszkaniu od razu zabrałam się za przygotowanie przestrzeni dla Neo. Właśnie takie imię dostał ode mnie. Położyłam go w legowisku. Przeciągnął się powoli i kilka razy zamiauczał, ale poza tym na razie zachowywał się w porządku. Dobrze, że nadchodził weekend i mogłam z nim zostać, aby oswoił się z brakiem matki, rodzeństwa i zmianą otoczenia.

-       Karen? – Kilka godzin później usłyszałam głos Mike’a, który przyjechał po pracy. – Gdzie jesteś? – Ruszył w głąb korytarza i po chwili stanął w salonie. – Co to jest? – Przyglądał mi się ze zdumieniem.

-       Mój nowy podopieczny – pochwaliłam się, podnosząc wzrok na Bennetta. – Coś nie tak? – Zmarszczyłam brwi, widząc, jak na nas patrzył.

-       Kupiłaś kota? – Jego zaskoczenie zwiększało się z sekundy na sekundę, a ja kompletnie nie rozumiałam aż tak przesadzonej reakcji.

-       Przecież widzisz. – Uśmiechnęłam się szeroko, po czym pogłaskałam kociaka po grzbiecie. Ten znów przyjemnie zamruczał. To była najpiękniejsza melodia dla moich uszu. – Poznaj Neo, Mike.

-       Ale dlaczego? – Padło kolejne pytanie, a ja niemal parsknęłam śmiechem.

-       Bo je kocham? Powinieneś o tym wiedzieć. – Nieznacznie wzruszyłam ramionami. – Chcesz go pogłaskać? – Spojrzałam na mężczyznę, który wciąż stał nad nami i chyba nie do końca wiedział, jak powinien się zachować.

Jesteś wszystkim, czego potrzebuję (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz