Rozdział 5

2.2K 179 32
                                    

W trakcie jazdy do restauracji Louis wypytywał, co robiłam w ciągu dnia i o plany na kolejne. Czyżby coś dla nas szykował? Uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam, że Mike naprawdę pomylił się co do niego. Szlag! Czy musiałam o nim myśleć, jadąc na randkę z innym?

Louis zaprosił mnie do francuskiej knajpki, bo – jak twierdził – kobiety uwielbiały francuską kuchnię. Kiedy spojrzałam w menu, pomodliłam się w duchu, stwierdzając, że przecież dam radę. Prawdę mówiąc – ja za nią nie przepadałam. Ale na jeden wieczór chyba mogłam zrobić wyjątek? Przecież Louis starał się dla mnie, więc co mi szkodziło zrobić to samo dla niego?

Byliśmy już w trakcie jedzenia, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Wściekła na siebie, że zapomniałam wyciszyć go przed kolacją, spojrzałam przepraszająco na Louisa.

- Tato? Czy coś się stało? – spytałam, odbierając połączenie.

Nie rozmawiałam z nim od czasu pamiętnego wieczoru. Był równie zszokowany zachowaniem Michaela co ja. Odniosłam wtedy wrażenie, że chciał mi coś powiedzieć, ale nie usłyszałam niczego szczególnego.

- Właśnie wracam ze szpitala – powiedział, a moje serce gwałtownie przyśpieszyło swój bieg.

- Miałeś wypadek? Gdzie jesteś? I dlaczego wracasz sam? Już po ciebie jadę! – Niemal krzyknęłam do słuchawki, zwracając na siebie uwagę.

- Karen, uspokój się. Nic mi nie dolega.

- Jeśli nie tobie, to komu? – Nawet nie zwróciłam uwagi na zniecierpliwione spojrzenie rzucane przez mojego chłopaka.

- Michaelowi. Wracam od niego – odezwał się tatko z pozoru spokojnym głosem. – Nie pojawił się rano w pracy, a to do niego niepodobne. Kiedy próbowałem się dodzwonić, nie odbierał, więc zacząłem się martwić.

- Co mu jest? – wyszeptałam drżącym tonem. – Gdzie leży? Zaraz tam pojadę. Dlaczego się ze mną nie skontaktował? – wypluwałam z siebie pytania niczym karabin maszynowy naboje.

- Karen! – Tata niemal krzyknął.

Za dobrze mnie znał i wiedział, że lada moment mogłabym wpaść w panikę. Jego stanowczy głos przywołał mnie nieco do porządku. Wzięłam głęboki oddech.

- Na szczęście nie dolega mu nic, co mogłoby zagrażać jego życiu i zdrowiu. Ma wstrząs mózgu, ale rozmawiałem z lekarzem i powiedział, że jeśli nie będzie działo się nic niepokojącego, to jutro rano wypuszczą go do domu. Jakiś facet wjechał w jego samochód, nie zatrzymawszy się na czerwonym świetle. Mike miał dużo szczęścia.

- Gdzie on leży? – Złapałam za torebkę i zarzuciłam sobie pasek na ramię.

Dopiero wtedy spojrzałam na Louisa, który wyglądał na wściekłego. Cholera! Przecież nie mogłabym dokończyć naszej kolacji, wiedząc, że mój przyjaciel leży potłuczony w szpitalu. Mike mnie potrzebował!

- W Northwestern Memorial. Sala numer dwa, na drugim piętrze. Wiem, że sytuacja między wami wciąż pozostaje napięta, ale z drugiej strony mam świadomość, że zabiłabyś mnie, gdybym nie dał ci znać. A od tego upartego osła usłyszałem, że do ciebie nie dzwonił.

- Dzięki, tatku. Porozmawiam sobie z nim. – Pożegnałam się, po czym westchnęłam donośnie. – Przepraszam, ale kiedy indziej dokończymy naszą randkę. – Czułam się głupio, że muszę go zostawić.

- Żartujesz, Karen? Dokąd się wybierasz? – spytał ostrym tonem, lecz na to również nie zwróciłam uwagi. Myślami byłam już przy Michaelu.

Jesteś wszystkim, czego potrzebuję (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz