Rozdział 15

1.9K 161 84
                                    

Mimo że do zakończenia "Jesteś wszystkim, czego potrzebuję" zostało jeszcze kilka rozdziałów, to mam do Was pytanie. Zakończenia mam dwa. Pierwsze - które miało być tym głównym, i drugie - które napisałam po wielu przemyśleniach. Nie napiszę, czy są dobre, czy złe. Natomiast moje pytanie brzmi: czy będziecie chcieli przeczytać je oba i jeśli tak, to w jakiej kolejności?



Przez chwilę Karen milczała, wpatrując się we mnie, jakby ważąc moje słowa. A kiedy mnie pocałowała i włożyła w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia, już wiedziałem, że podjęła decyzję.

- Więc mam nadzieję, że za jakiś czas spełnimy to marzenie.

Nic nie odpowiedziałem, bo nie musiałem. Jej wyjaśnienie zawierało wszystko, czego potrzebowałem do szczęścia. Z takim zapewnieniem mogłem czekać na dziecko nawet kilka lat.

Przed świętami miałem młyn w pracy. Siedzieliśmy z Tomem w biurze od rana do ciemnej nocy, aż przyjeżdżałem do domu lub mieszkania Karen, padając po kolacji i prysznicu do łóżka. Moja dziewczyna też wyglądała na zmęczoną. Przed snem zawsze opowiadała, co robiła w danym dniu. Dzięki niej wiedziałem na bieżąco, jak się mają sprawy z przyjęciem. Była nim podekscytowana i nie mogła się doczekać, aż zobaczę efekty jej ciężkiej pracy.

W wieczór, w który odbywał się bankiet, stanąłem przed lustrem, próbując zawiązać krawat. Zostało coraz mniej czasu, bo jako gospodarze musieliśmy dotrzeć pierwsi na miejsce.

- Jesteś już gotowa? – krzyknąłem w kierunku łazienki, gdzie Karen kończyła się szykować.

- Jedną sekundkę! – odpowiedziała.

Kiedy wreszcie ukazała się moim oczom, oniemiałem z wrażenia. Była dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie – niezależnie, czy miała na sobie piżamę w misie i kotki, czy sukienkę, która przylegała do niej niczym druga skóra. W tym momencie nie potrafiłem zrozumieć, jak inni mężczyźni przede mną byli aż tak ślepi na jej urodę. Karen wyglądała olśniewająco, jak światowej klasy gwiazda show biznesu, która wybierała się na galę rozdania nagród. Podszedłem, oczarowany jej widokiem i ostrożnie objąłem ją w pasie, niczym porcelanową laleczkę.

W pełni zdawałem sobie sprawę, że przepadłem już dawno temu. Byłem w niej tak bardzo zakochany, że czasami to uczucie mnie przerażało. Mogłem nazywać się szczęściarzem, że wybrała akurat mnie. Patrząc wstecz, zrozumiałem, jak puste życie wiodłem, zanim związałem się z córką Toma.

- Jesteś przepiękna. – Ująłem jej twarz w dłonie i spojrzałem ukochanej głęboko w oczy.

- Bo ubrałam się jak kobieta? – zażartowała.

- Bo należysz do mnie. A dzisiaj każdy facet obecny na przyjęciu przekona się, jakim był głupcem, że nie zainteresował się tobą przede mną. Jestem wybrańcem fortuny – przyznałem otwarcie.

- Mike... – wyszeptała, a w jej pięknych oczach zamigotały łzy. – Z dumą stanę u twojego boku – odpowiedziała gorliwie i z uczuciem.

Pocałowałem ją powoli, ale wyjątkowo czule. Uwielbiałem takie chwile, jak ta i celebrowałem je za każdym razem. Wiedziałem, że żadna z nich nie wróci. Cynik, którym kiedyś byłem, schował się głęboko, odkąd spotykałem się z Karen i wcale się tego nie wstydziłem. Ona mnie odmieniła, a ja napawałem się radością, mogąc nazywać tak cudowną istotę moją życiową partnerką.

- Powinniśmy jechać. – Z niechęcią przerwałem magiczną chwilę, spoglądając na zegarek. – Nie możemy zaliczyć spóźnienia.

- Masz rację. Zbierajmy się. – Jeszcze raz szybko musnęła moje usta, a ja z trudem oparłem się chęci przyciśnięcia jej do ściany i wzięcia tego, na co miałem ochotę. Karen.

Jesteś wszystkim, czego potrzebuję (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz