Rozdział 1

5.4K 213 108
                                    

I zaczynamy :) Nowa historia, nowi bohaterowie :) Mam nadzieję, że się z nimi polubicie :)


Karen

Spojrzałam poirytowana na piętrzący się przede mną budynek. Nie, nie myślcie, że w czymś mi zawinił. Po prostu się zdenerwowałam, a wtedy dosłownie wszystko doprowadzało mnie do szału. Taka już byłam. Emocjonalna furiatka, niepotrafiąca nad sobą zapanować. Teraz przyszło mi to z wyraźnym trudem, kończyły się moje nikłe pokłady cierpliwości. Prychnęłam na wspomnienie słów Mike'a, który często powtarzał, że powinnam zachowywać się jak przystało na mój wiek. Tylko że ja wcale nie miałam na to ochoty. Byłam niespokojnym duchem, roztrzepaną kobietą. Cóż poradzić.

Stałam tuż przed biurowcem, w którym pracował mój ojciec razem ze swoim wspólnikiem, czyli Michaelem Bennettem – moim dobrym przyjacielem. Jak to się w ogóle stało, że ja i Mike zostaliśmy kumplami?

Kiedy miałam ledwie piętnaście lat, a tata rozkręcał firmę, Mike zjawił się z tym swoim imponującym CV, na rozmowie kwalifikacyjnej zabłysnął intelektem i ta dam – Tom Walker przyjął go do pracy. Nie od razu on i Mike zostali wspólnikami, ale Bennett był naprawdę uzdolnionym architektem i właśnie dzięki niemu ojcu udało się pozyskać dwóch ważnych klientów. Później tata zaryzykował i zaproponował Mike'owi współpracę.

W którym momencie ja i Michael zostaliśmy przyjaciółmi? Również nie od zaraz. Mike był dziesięć lat starszy ode mnie. Na samym początku patrzył na mnie pobłażliwie, jak na kręcącego się wokół nogi pieska, który pragnie uwagi, ale i tak nie bierze się go na poważnie. Całkiem zrozumiałe, zważywszy na to, że byłam dla niego dzieciakiem. On – dorosły mężczyzna, który ukończył dobry kierunek na renomowanej uczelni i budował pozycję w branży i ja – krnąbrna nastolatka, której w tamtym okresie nie siedziało w głowie nic mądrego. Zawsze byłam dla niego przede wszystkim córką Toma, często plątającą się po firmie, gdy odwiedzałam tatę. Zagadywałam Mike'a, bo robił na mnie wrażenie, a on uprzejmie odpowiadał na wszystkie moje pytania. Taki stan rzeczy trwał do mojego wyjazdu na studia, na które udałam się aż do Europy. Mike do dzisiaj nabija się ze mnie, że w Stanach żadna uczelnia nie chciała wziąć mnie pod swoje skrzydła, więc musiałam ratować się Starym Kontynentem. Nie zliczę, ile razy Bennett oberwał w ramię za te docinki.

Gdy wróciłam do domu na stałe, byłam już dojrzałą kobietą. Przynajmniej według metryki, ponieważ mentalnie nadal pozostałam roztrzepaną panną. Założyłam własną firmę, która zajmowała się organizacją przyjęć. Dlaczego nie poszłam na łatwiznę i nie rozpoczęłam pracy u boku Mike'a oraz mojego ojca? Proste. Nie cierpiałam architektury, nie rozumiałam fascynacji nią, a poza tym – nigdy nie zamierzałam pracować z kimś, z kim byłam spokrewniona. Moim zdaniem – najgorsze możliwe wyjście. Za to z rozkoszą oddawałam się urządzaniu różnego rodzaju przyjęć, co wcale nie było takie proste, ale ja potrafiłam temu podołać. I sprawiało mi to niewysłowioną przyjemność.

Mike i tata pomogli mi z załatwianiem formalności przy zakładaniu skromnego biznesu. Obawiałam się, że mogę coś namieszać, a nawet przy całym moim roztrzepaniu, nie mogłam sobie na takie coś pozwolić. Siedziba mojej firmy mieściła się w jednym pokoju. Biurko, fotel dla mnie, dwa krzesła dla gości, kilka szafek i poustawianych na nich wszelakich gadżetów. W żadnym wypadku nie przypominał on biura poważnego przedsiębiorstwa, o czym Michael skrupulatnie mi przypominał. W odpowiedzi pokazywałam przyjacielowi środkowy palec, a on zawsze wybuchał śmiechem. Nie pozwalałam wtrącać się w swoje sprawy, bo i ja nie wtrącałam się w ich.

Powoli rozkręcałam swój interes. Początki były ciężkie, bo nikt mnie nie znał, a nie chciałam pozwolić sobie na protekcję ze strony taty. Mimo mojego charakteru pragnęłam dojść do czegoś samodzielnie. Ojciec i tak był dla mnie bardzo pobłażliwy w wielu innych sprawach, a ja doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Pamiętam, jak on i Mike śmiali się ze mnie, gdy pochwaliłam się swoim pierwszym zleceniem. Było nim... przyjęcie urodzinowe dla sześciolatka. Jak się okazało, spodobało się ono rodzicom dziecka, bo zapewniłam odpowiednią rozrywkę małym gościom obecnym na imprezie. Zostałam polecona dalej, przygotowałam jeszcze kilka innych bankietów i... w końcu pewne mniejsze przedsiębiorstwo wynajęło mnie do uszykowania niewielkiego bankietu, na którym gościem była ważna postać wśród urzędników miasta. To był przełom w mojej karierze.

Jesteś wszystkim, czego potrzebuję (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz