Budzi mnie gwałtowne szturchnięcie w ramię. Wstaje chyba jeszcze bardziej zmęczony niż byłem gdy zasypiałem, spanie na dywanie między łóżkiem a szafką zdecydowanie mi nie służy.
-Wstawaj, musisz wyjść za nim Crabb i Goyle się obudzą- mówi Draco
i zarzuca na siebie szatę Slytherinu.
-Która godzina?- pytam wstając.
-Przed szóstą, nikogo nie powinno być jeszcze w Pokoju Wspólnym- chłopak poprawia krawat i patrzy na mnie wyczekująco- Na co czekasz?
Podchodzi do drzwi i celuje w zamek różdżką. Coś w środku zaskakuje, drzwi otwierają się
z cichym skrzypieniem. Draco wychyla się na korytarz, żeby sprawdzić czy nikt sie tam nie kręci. Przywołuje mnie ruchem ręki i oboje wychodzimy na zewnątrz. Wszędzie jest już niezwykle jasno, tysiące świec pali się nad naszymi głowami oświetlając korytarze.
Nigdzie nie widać żadnych śladów nocnej potyczki. Jedynie meble stoją w jakimś ogólnym nieładzie, ale możliwe, że tylko mi się wydaję. Czuję się źle z myślą, że moi przyjaciele musieli stawić czoła rozwścieczonej Pansy Parkinson, kiedy ja leżałam sobie bezpieczny... no względnie bezpieczny w jednym z pokoi. Muszę koniecznie porozmawiać później
z Argusem, na pewno będzie mi wstanie najlepiej wyjaśnić jak sprawy się potoczyły i gdzie
u licha zniknął po tym jak wepchnął mnie prosto do jamy węża.
-Zaczekaj- mówi Draco, gdy dochodzimy do schodów przy wejściu do Pokoju Wspólnego. Podchodzi ostrożnie do portretu Salazara Slytherina, który teraz smacznie śpi. Pociąga jakiś ledwo dostrzegalny sznurek wystający z boku ramy i w jednej chwili obraz zakrywa się grubym, czarnym płótnem.
-Nawet nas czasami denerwuje- komentuje Draco- to pewnie on was wydał. Drugi portret wisi w pokoju prefekta naczelnego, nie zdziwiłbym się jeśli pobiegł go zawiadomić. Powinniście byli to przewidzieć- dodaje z wrednym uśmiechem.
Przewidziałem- myślę- muszę zacząć mówić głośno o swoich pomysłach. Mogliśmy dzięki temu uniknąć niepotrzebnych problemów.
Wchodzimy do Pokoju Wspólnego, żadnych śladów walki, może udało im się uciec za nim Ślizgoni tutaj wpadli.
-Draco, wiesz gdzie jest ten portret, prawda?- pytam w końcu bo nie daje mi to spokoju- Byłeś w naszej wieży tamtego wieczoru, na pewno wiesz co się z nim stało.
Chłopak zatrzymuje się w połowie drogi do wyjścia, widzę, że jest spięty, co tylko potwierdza moje podejrzenia.
-Powiedz mi gdzie jest i wtedy będziemy kwita- mówię z powagą w głosie.
Draco waha się, wciąż stoi do mnie tyłem i widocznie walczy z myślami. Sekundy potwornie się przeciągają, mam wrażenie, że stoimy tak bezczynnie już kilka godzin, choć
w rzeczywistości mija może minuta, gdy chłopak się odwraca.
-Ale musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz skąd go masz.
-Jasne, masz moje słowo.
-To za mało- próbuję wyczytać z jego spojrzenia czego oczekuje i nagle rozumiem... chce żebym złożył mu przysięgę.
-Nie... nie ma szans Draco, już raz to zrobiłem i chyba nigdy sobie tego nie wybacze.
Nie rozumiesz jakie to jest brzemię nosić w sobie coś takiego!
-Noah?- ktoś wymawia nie wyraźnie moje imię- Noah to ty?- głos dobiega jakby z oddali, jest przytłumiony.
Odwracamy się zdziwieni w stronę skąd prawdopodobnie pochodzi. Draco rzuca mi skonsternowane spojrzenie i wskazuję na starą szafę stojącą przy przeciwległej ścianie.
-Bergamotka- szepcze głos.
-Bergamotka?- pyta Draco
-Emm... tak, chyba wiem kto jest w tej szafie- mówię zmieszany, przeczesuje włosy palcami z zakłopotania- Wiesz to... to takie hasło...
-Nie ważne, nie obchodzi mnie to- mówi oschle i rusza w stronę wyjścia- wyciągnij koleżankę, zostawie uchylone drzwi, ale pospiesz się.
Draco wychodzi zostawiając mnie samego... no prawie samego w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Podchodzę szybko do szafy i łapie za gałki od drzwi, ale te ani drgną.
-Na dole- mówi dziewczęcy głos ze środka. Spoglądam na podłogę, przy jednej z nóg szafy dostrzegam nie wielki, miedziany kluczyk. Wkładam go w otwór zamka i w tym samym momencie, gdy skrzydła drzwi się rozchylają ze środka prosto na ziemię wypada Astrid cała w zielonych piórach.
-Bergamotka?
-Serio to dziwi cię teraz najbardziej?- pyta próbując wstać. Pomagam jej się podnieść przy okazji strząsając z jej włosów z tuzin sztucznego pierza.
-Dzięki, myślałam, że nigdy się nie wydostanę- mówi- Z kim rozmawiałeś?
-Ty mi lepiej powiedz co robiłaś w tej szafie?- zręcznie wymijam jej pytanie. Chyba ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebuje jest tłumaczenie się dlaczego Draco odprowadzał mnie do wyjścia. A właściwie to gdzie on zniknął? Byłem już tak blisko odzyskania tego obrazu, Angelica Davis w końcu dałaby mi święty spokój.
-Nooo...- zaczyna niepewnie Astrid- chyba w niej spałam- mówi z powagą. Patrzymy na siebie przez chwilę, aż nagle zaczynamy się niekontrolowanie śmiać. Dziewczyna zasłania mi usta dłonią mówiąc coś, że zaraz wszystkich obudzimy. Ciągnę ją więc na korytarz, a gdy drzwi się za nami zamykają wreszcie się nie powstrzymuje.
-Jeszcze raz, co robiłaś w tej szafie?
-No spałam!- mówi z udawaną rozpaczą- Szukałam tego obrazu, a ta szafa jest większa w środku niż wygląda, przysięgam!- mówi z ręką na sercu na co znowu się śmieję. Minęła już szósta, więc możemy przejść do wieży bez obaw, że Filch spróbuje na nas donieść.
-No i później pojawili się ci Ślizgoni, zupełnie znikąd!- mówi z przejęciem dziewczyna, zauważam jeszcze jedno zielone piórko wystające z jej warkocza.
-O dzięki, rozwaliłam jakiś karton z nimi jak tam siedziałam- mówi, gdy pokazuje jej piórko-
w każdym razie, zamknęłam się w szafie, żeby się ukryć i jakiś idiota musiał na nią wpaść bo w pewnym momencie cała się zatrzęsła a klucz wypadł z zamka... no i oczywiście się przekręcił bo jakby inaczej. A ja siedziałam cicho bo nie chciałam, żeby jakiś głupi Ślizgon mnie tam znalazł.
-I wtedy zasnęłaś?- pytam rozbawiony.
-Siedziałam tam całą noc! Co miałam robić? Tańczyć?!
-No skoro twierdzisz, że szafa była duża...- dziewczyna uderza mnie w ramię- No co?
-Wiaderko.
-Jakże wysublimowana odpowiedź- Astrid wyprzedza mnie udając obrażoną, ale marna z niej aktorka. Gdy byliśmy młodsi często udawała, że obraża się na mnie
i Willa, częściej na Willa jeśli mam być szczery, żebyśmy przyznawali jej rację. Z wiekiem jej przeszło, ale umiejętności aktorskie w ogóle się nie poprawiły. Nigdy nie zapomnę jak w Świątecznym przedstawieniu na drugim roku zagrała latarnię uliczną.

CZYTASZ
Gdzie znikają ptaki
Fiksi PenggemarW tej opowieści brakowało innej perspektywy, spojrzenia na świat młodych czarodziejów, oczu innych niż tych zza oprawek okularów Chłopca Który Przeżył. Bo dookoła byli tez inni, tylko nikt wcześniej nie dał im prawa przemówić. Noah wraca do Hogwartu...