10. Lew, czarownica i stara szafa

32 6 0
                                    

        Budzi mnie gwałtowne szturchnięcie w ramię. Wstaje chyba jeszcze bardziej zmęczony niż byłem gdy zasypiałem, spanie na dywanie między łóżkiem a szafką zdecydowanie mi nie służy.
-Wstawaj, musisz wyjść za nim Crabb i Goyle się obudzą- mówi Draco
i zarzuca na siebie szatę Slytherinu.
-Która godzina?- pytam wstając.
-Przed szóstą, nikogo nie powinno być jeszcze w Pokoju Wspólnym- chłopak poprawia krawat i patrzy na mnie wyczekująco- Na co czekasz?
Podchodzi do drzwi i celuje w zamek różdżką. Coś w środku zaskakuje, drzwi otwierają się
z cichym skrzypieniem. Draco wychyla się na korytarz, żeby sprawdzić czy nikt sie tam nie kręci. Przywołuje mnie ruchem ręki i oboje wychodzimy na zewnątrz. Wszędzie jest już niezwykle jasno, tysiące świec pali się nad naszymi głowami oświetlając korytarze.
Nigdzie nie widać żadnych śladów nocnej potyczki. Jedynie meble stoją w jakimś ogólnym nieładzie, ale możliwe, że tylko mi się wydaję. Czuję się źle z myślą, że moi przyjaciele musieli stawić czoła rozwścieczonej Pansy Parkinson, kiedy ja leżałam sobie bezpieczny... no względnie bezpieczny w jednym z pokoi. Muszę koniecznie porozmawiać później
z Argusem, na pewno będzie mi wstanie najlepiej wyjaśnić jak sprawy się potoczyły i gdzie
u licha zniknął po tym jak wepchnął mnie prosto do jamy węża.
      -Zaczekaj- mówi Draco, gdy dochodzimy do schodów przy wejściu do Pokoju Wspólnego. Podchodzi ostrożnie do portretu Salazara Slytherina, który teraz smacznie śpi. Pociąga jakiś ledwo dostrzegalny sznurek wystający z boku ramy i w jednej chwili obraz zakrywa się grubym, czarnym płótnem.
-Nawet nas czasami denerwuje- komentuje Draco- to pewnie on was wydał. Drugi portret wisi w pokoju prefekta naczelnego, nie zdziwiłbym się jeśli pobiegł go zawiadomić. Powinniście byli to przewidzieć- dodaje z wrednym uśmiechem.
Przewidziałem- myślę- muszę zacząć mówić głośno o swoich pomysłach. Mogliśmy dzięki temu uniknąć niepotrzebnych problemów.
      Wchodzimy do Pokoju Wspólnego, żadnych śladów walki, może udało im się uciec za nim Ślizgoni tutaj wpadli.
-Draco, wiesz gdzie jest ten portret, prawda?- pytam w końcu bo nie daje mi to spokoju- Byłeś w naszej wieży tamtego wieczoru, na pewno wiesz co się z nim stało.
Chłopak zatrzymuje się w połowie drogi do wyjścia, widzę, że jest spięty, co tylko potwierdza moje podejrzenia.
-Powiedz mi gdzie jest i wtedy będziemy kwita- mówię z powagą w głosie.
Draco waha się, wciąż stoi do mnie tyłem i widocznie walczy z myślami. Sekundy potwornie się przeciągają, mam wrażenie, że stoimy tak bezczynnie już kilka godzin, choć
w rzeczywistości mija może minuta, gdy chłopak się odwraca.
-Ale musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz skąd go masz.
-Jasne, masz moje słowo.
-To za mało- próbuję wyczytać z jego spojrzenia czego oczekuje i nagle rozumiem... chce żebym złożył mu przysięgę.
-Nie... nie ma szans Draco, już raz to zrobiłem i chyba nigdy sobie tego nie wybacze.
Nie rozumiesz jakie to jest brzemię nosić w sobie coś takiego!
      -Noah?- ktoś wymawia nie wyraźnie moje imię- Noah to ty?- głos dobiega jakby z oddali, jest przytłumiony.
Odwracamy się zdziwieni w stronę skąd prawdopodobnie pochodzi. Draco rzuca mi skonsternowane spojrzenie i wskazuję na starą szafę stojącą przy przeciwległej ścianie.
-Bergamotka- szepcze głos.
-Bergamotka?- pyta Draco
-Emm... tak, chyba wiem kto jest w tej szafie- mówię zmieszany, przeczesuje włosy palcami z zakłopotania- Wiesz to... to takie hasło...
-Nie ważne, nie obchodzi mnie to- mówi oschle i rusza w stronę wyjścia- wyciągnij koleżankę, zostawie uchylone drzwi, ale pospiesz się.
Draco wychodzi zostawiając mnie samego... no prawie samego w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Podchodzę szybko do szafy i łapie za gałki od drzwi, ale te ani drgną.
-Na dole- mówi dziewczęcy głos ze środka. Spoglądam na podłogę, przy jednej z nóg szafy dostrzegam nie wielki, miedziany kluczyk. Wkładam go w otwór zamka i w tym samym momencie, gdy skrzydła drzwi się rozchylają ze środka prosto na ziemię wypada Astrid cała w zielonych piórach.
     -Bergamotka?
-Serio to dziwi cię teraz najbardziej?- pyta próbując wstać. Pomagam jej się podnieść przy okazji strząsając z jej włosów z tuzin sztucznego pierza.
-Dzięki, myślałam, że nigdy się nie wydostanę- mówi-  Z kim rozmawiałeś?
-Ty mi lepiej powiedz co robiłaś w tej szafie?- zręcznie wymijam jej pytanie. Chyba ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebuje jest tłumaczenie się dlaczego Draco odprowadzał mnie do wyjścia. A właściwie to gdzie on zniknął? Byłem już tak blisko odzyskania tego obrazu, Angelica Davis w końcu dałaby mi święty spokój.
-Nooo...- zaczyna niepewnie Astrid- chyba w niej spałam- mówi z powagą. Patrzymy na siebie przez chwilę, aż nagle zaczynamy się niekontrolowanie śmiać. Dziewczyna zasłania mi usta dłonią mówiąc coś, że zaraz wszystkich obudzimy. Ciągnę ją więc na korytarz, a gdy drzwi się za nami zamykają wreszcie się nie powstrzymuje.
-Jeszcze raz, co robiłaś w tej szafie?
-No spałam!- mówi z udawaną rozpaczą- Szukałam tego obrazu, a ta szafa jest większa w środku niż wygląda, przysięgam!- mówi z ręką na sercu na co znowu się śmieję. Minęła już szósta, więc możemy przejść do wieży bez obaw, że Filch spróbuje na nas donieść.
      -No i później pojawili się ci Ślizgoni, zupełnie znikąd!- mówi z przejęciem dziewczyna, zauważam jeszcze jedno zielone piórko wystające z jej warkocza.
-O dzięki, rozwaliłam jakiś karton z nimi jak tam siedziałam- mówi, gdy pokazuje jej piórko-
w każdym razie, zamknęłam się w szafie, żeby się ukryć i jakiś idiota musiał na nią wpaść bo w pewnym momencie cała się zatrzęsła a klucz wypadł z zamka... no i oczywiście się przekręcił bo jakby inaczej. A ja siedziałam cicho bo nie chciałam, żeby jakiś głupi Ślizgon mnie tam znalazł.
-I wtedy zasnęłaś?- pytam rozbawiony.
-Siedziałam tam całą noc! Co miałam robić? Tańczyć?!
-No skoro twierdzisz, że szafa była duża...- dziewczyna uderza mnie w ramię- No co?
-Wiaderko.
-Jakże wysublimowana odpowiedź- Astrid wyprzedza mnie udając obrażoną, ale marna z niej aktorka. Gdy byliśmy młodsi często udawała, że obraża się na mnie
i Willa, częściej na Willa jeśli mam być szczery, żebyśmy przyznawali jej rację. Z wiekiem jej przeszło, ale umiejętności aktorskie w ogóle się nie poprawiły. Nigdy nie zapomnę jak w Świątecznym przedstawieniu na drugim roku zagrała latarnię uliczną.

Gdzie znikają ptakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz