Layla
— Jeszcze pięć powtórzeń — powiedział Harry, który prowadził rehabilitację Matta. — Idzie ci coraz lepiej — zachęcał dalej młodego.
Staliśmy nad łóżkiem chłopczyka przyglądając się początkom jego powrotu do pełnej sprawności. W sali poza nami znajdował się starszy brat pacjenta - Elijah, który odwiedzał go niemal codziennie, powodując radość na buźce zmęczonego szpitalnym życiem Matta. Choć oddział pediatri dziecięcej był jednym z nielicznych, dobrze wyremontowanych sal, a jej klimat został specjalnie przystosowany do dzieci, nie mógł w pełni oddać bezpieczeństwa odczuwanego we własnym domu. Białe niegdyś ściany zostały zaklejone postaciami z najbardziej znanych bajek. Wzrok maluchów pracował na pełnych obrotach pochłaniając kolorowe obrazy przez co, choć przez chwilę mogli zapomnieć o szpitalnym łóżku.
— Myślałem, że będzie łatwiej —rzucił chłopak zaciskając zęby i kończąc ostatnią serię uniesień prawej nogi.
— Nie tak szybko mistrzu. Tam gdzie warto dotrzeć trzeba uzbroić się w cierpliwość. — Poklepał młodzieńca po ramieniu. — Odpocznij chwilę i zaczynamy z lewą nogą.
— Nie poddam się. Nigdy — mówił energicznym głosem, chociaż na jego czole dało się zauważyć kropelki potu.
Takie same jak u mnie, kiedy robiłam godzinny przełaj na maszynie do biegania przed pracą.
— Zuch chłopak — dodałam i po raz kolejny odgarnęłam włosy chłopaka, a raczej wyjęłam je z jego oczu.
— A Pani doktor nie powinna teraz ratować z opresji biednych ludzi? — zażartowałał w moim kierunku Harry.
Pracował w naszym szpitalu od niedawna, ale zdążył przekonać do siebie większość personelu medycznego i pacjentów, w tym Matta. Był sumienny i dokładny w wykonywaniu swoich obowiązków, a przez uroczy uśmiech i pojawiające się dołeczki, po prostu skradał serce.
— Mam dziś dyżur na Sorze — odpowiedziałam spoglądając na Matta. — Zadzwonią po mnie jeśli przywiozą jakiegoś pacjenta.
Harry przytaknął uśmiechem, a ja skrzywiłam się lekko czując mrowienie w ramieniu.
— Coś nie tak? — zapytał z prędkością światła rehabilitant widocznie przejęty.
— Najwyraźniej musiałam się trochę nadwyrężyć. To nic takiego, stara kontuzja.
— Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Moje dłonie podczas praktyk masowały mięśnie sportowców, z tobą też sobie poradzę — powiedział zadowolony z zawodu, który wykonywał.
— Dziękuję, ale sobie poradzę — odpowiedziałam czując się niezręcznie.
Umawianie się na "masowanie" przy dziecku, przy kimkolwiek innym nie brzmiało dobrze.
— Mogę ćwiczyć z bratem w wolnej chwili? — Elijah próbował zwrócić na nas swoją uwagę.
Tak jak ja ze skupieniem spoglądał na pacjenta, co nieraz przenosząc dyskretnie wzrok raz na mnie, raz na Harrego.
— Będę przy nim codziennie — odparł mniej przyjaźnie rehabilitant. — Na początek tyle wystarczy — zapewniał starszego brata.
Wyczuwałam jakby celowo nie chciał dopuścić go do głosu, a nad ich rozmową, a raczej wymuszoną wymianą zdań wytwarzała się gęsta atmosfera.
— Tak — wtrąciłam chcąc zaprzestać rosnącemu napięciu. — Nie możeny przeciążać kończyn Matthew. Na razie mamy zbyt mały odstęp czasowy od operacji. — Mój przyjazny ton rozwiązał problem.
CZYTASZ
Wołam LARUM
RomanceZagrał głośne larum w czeredzie moich upadków... ale to on potrzebował prawdziwego ocalenia. Historia ludzkich upadków, przepełniona uczuciami, które są w stanie uskrzydlić albo zatruć każdy z niewielu dni. Mogłabym napisać, że książka nosi tytuł "P...