8. Powiedz tak.

299 22 14
                                    

Layla

— Jeszcze pięć powtórzeń — powiedział Harry, który prowadził rehabilitację Matta. — Idzie ci coraz lepiej — zachęcał dalej młodego.

Staliśmy nad łóżkiem chłopczyka przyglądając się początkom jego powrotu do pełnej sprawności. W sali poza nami znajdował się starszy brat pacjenta - Elijah, który odwiedzał go niemal codziennie, powodując radość na buźce zmęczonego szpitalnym życiem Matta. Choć oddział pediatri dziecięcej był jednym z nielicznych, dobrze wyremontowanych sal, a jej klimat został specjalnie przystosowany do dzieci, nie mógł w pełni oddać bezpieczeństwa odczuwanego we własnym domu. Białe niegdyś ściany zostały zaklejone postaciami z najbardziej znanych bajek. Wzrok maluchów pracował na pełnych obrotach pochłaniając kolorowe obrazy przez co, choć przez chwilę mogli zapomnieć o szpitalnym łóżku.

— Myślałem, że będzie łatwiej —rzucił chłopak zaciskając zęby i kończąc ostatnią serię uniesień prawej nogi.

— Nie tak szybko mistrzu. Tam gdzie warto dotrzeć trzeba uzbroić się w cierpliwość. — Poklepał młodzieńca po ramieniu. — Odpocznij chwilę i zaczynamy z lewą nogą.

— Nie poddam się. Nigdy — mówił energicznym głosem, chociaż na jego czole dało się zauważyć kropelki potu.

Takie same jak u mnie, kiedy robiłam godzinny przełaj na maszynie do biegania przed pracą.

— Zuch chłopak — dodałam i po raz kolejny odgarnęłam włosy chłopaka, a raczej wyjęłam je z jego oczu.

— A Pani doktor nie powinna teraz ratować z opresji biednych ludzi? — zażartowałał w moim kierunku Harry.

Pracował w naszym szpitalu od niedawna, ale zdążył przekonać do siebie większość personelu medycznego i pacjentów, w tym Matta. Był sumienny i dokładny w wykonywaniu swoich obowiązków, a przez uroczy uśmiech i pojawiające się dołeczki, po prostu skradał serce.

— Mam dziś dyżur na Sorze —  odpowiedziałam spoglądając na Matta. — Zadzwonią po mnie jeśli przywiozą jakiegoś pacjenta.

Harry przytaknął uśmiechem, a ja skrzywiłam się lekko czując mrowienie w ramieniu.

— Coś nie tak? — zapytał z prędkością światła rehabilitant widocznie przejęty.

— Najwyraźniej musiałam się trochę nadwyrężyć. To nic takiego, stara kontuzja.

— Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Moje dłonie podczas praktyk masowały mięśnie sportowców, z tobą też sobie poradzę — powiedział zadowolony z zawodu, który wykonywał.

— Dziękuję, ale sobie poradzę — odpowiedziałam czując się niezręcznie.

Umawianie się na "masowanie" przy dziecku, przy kimkolwiek innym nie brzmiało dobrze.

— Mogę ćwiczyć z bratem w wolnej chwili? — Elijah próbował zwrócić na nas swoją uwagę.

Tak jak ja ze skupieniem spoglądał na pacjenta, co nieraz przenosząc dyskretnie wzrok raz na mnie, raz na Harrego.

— Będę przy nim codziennie — odparł mniej przyjaźnie rehabilitant. — Na początek tyle wystarczy — zapewniał starszego brata.

Wyczuwałam jakby celowo nie chciał dopuścić go do głosu, a nad ich rozmową, a raczej wymuszoną wymianą zdań wytwarzała się gęsta atmosfera.

— Tak — wtrąciłam chcąc zaprzestać rosnącemu napięciu. — Nie możeny przeciążać kończyn Matthew. Na razie mamy zbyt mały odstęp czasowy od operacji. — Mój przyjazny ton rozwiązał problem.

Wołam LARUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz