32. Odwaga.

129 14 1
                                    

Od wypadku minęły dwa tygodnie. Samantha obudziła się, ale jej stan w dalszym ciągu był poważny. W słabej kondycji był również Emmett. Pani policjant dowiedziała się, że wypadek, któremu uległa, był spowodowany przez szemrane interesy jego samego i jego brata. Nie trudno było się domyśleć, że kolejne pytania dotyczyły tożsamości Emmetta. Powiedział jej, że kłamał w wielu sprawach. Za zbyt późną prawdę, kobieta postanowiła dać czas ich związkowi, co tłumacząc najprościej znaczyło, że zostawiła mojego brata.

Nie wiedziałem jak zareaguję na to mężczyzna, lecz to, co zobaczyłem w jego mieszkaniu pierwszego dnia po zerwaniu dało mi znak co będzie dalej. Emmett zapijał smutki. Był wściekły na cały świat i na mnie choć tym razem nie wykrzyczał mi tego prosto w twarz. Próbował zachowywać się normalnie, zważywszy na fakt, że okazałem mu pierwszy raz jakiekolwiek uczucia. Oboje wiedzieliśmy, że winił mnie za wszystko co się wydarzyło, w tym także za ich zerwanie. Nie byłem w stanie się z nim kłócić, tymbardziej prowadzić żadnej rozmowy, gdyż jego głowa była sterowana jak nie przez alkohol, to przez żal i gorycz. Tak więc nie rozmawialiśmy, a Emmett upijał się i nie wychodził z domu. Trzeciego dnia, czyli dzisiaj postanowiłem przerwać toczącą się mantrę.

Szedłem korytarzami szpitala, aby spotkać się z panią policjant. Przez fakt, że była skazana na leżenie w łóżku nie mogła odejść, nie wysłuchając mnie do końca.
(🎶)
Popchnąłem drzwi, za którymi była kobieta. Samantha leżała smutna w białej pościeli. Gdy tylko usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, obróciła na mnie swój wzrok.

— To ty. — Przełknęła głośniej ślinę. — Co tutaj robisz? — zapytała, a ja wyczuwałem jej drżenie.

Jak dobrze, że w sali nie było nikogo poza nami.

— Przyszedłem porozmawiać.

Kobieta, choć niepewnie, skinęła głową. Najwyraźniej przypięła mi już łatkę kryminalisty. Usiadłem na stołku obok jej łóżka. Byłem blisko.

— A więc o czym chcesz rozmawiać? — zapytała w dalszym ciągu lekko zdenerwowana. — O twoim bracie?

— Nie.

Kobieta nie ukrywała zaskoczenia.

— O mnie.

— Opowiesz mi wzruszającą historyjkę, jak to ciężko było ci dorastać i myślisz, że to coś zmieni, że wybaczę twojemu bratu?

— Nie wiem co Emmett zdążył ci opowiedzieć...

— Same kłamstwa.

— Mnie też okłamał. — Samantha była lekko zdezorientowana. — Pozwól mi zacząć, a dowiesz się wszystkiego.

— Skąd mam mieć pewność, że ty też mnie nie okłamiesz?

— Mam dowody.

— Jakie? — W jej głosie dało wyczuć się kpinę.

Chcąc dokończyć to, co zamierzałem zacząłem rozpinać koszulę. Jeden guzik za drugim pokazywał mi, jak bałem się tego widoku.

— Co ty robisz?

Nie sądziłem, że chcąc pomóc Emmettowi będę musiał tak głęboko wracać do przeszłości, do swojego wnętrza.

— Chciałaś dowodów.

Zdjąłem połowę koszuli, odsłaniając swoje ramię z tatuażami. Odsłaniając prawdziwego siebie. I w dalszym ciągu nie wierzyłem do ilu rzeczy będę zmuszony, przybliżając się do brata. Oddychałem ciężko, co zdążyła zaobserwować kobieta, lecz nie pytała. Milczała i czekała.

— Popatrz.

Kobieta nie od razu, lecz spojrzała na moją rękę. Ona wytężała wzrok, a ja nie mogłem patrzeć.

— Tatuaż.

— Popatrz dokładniej.

Poprowadziłem ją wzrokiem, aby w końcu zobaczyła i gdy tylko kobieta otworzyła usta, kiedy w jej oczach odbiło się to, co chciałem jej pokazać,  przymknąłem powieki nie mogąc dłużej znieść tego cholernego widoku.

— Kto ci to zrobił? — zapytała przejęta.

— Ludzie, przez których Emmett zabił człowieka.

Samantha scisnęła usta w wąską linię, próbując być twardą. Pociągnęła nosem, a jej oczy zabłyszczały. Potrzebowała chwili, żeby doszło to do niej. Najwyraźniej Emmett nie odważył się jej wyznać wszystkiego. Dla niej była to abstrakcja, jak ktoś kogo daży, bądź dążyła uczuciem może krzywdzić innych, jak może kłamać. Szok szybko może zamienić się w nienawiść.

— Emmett zabił? — Kobieta przycisnęła dłoń do ust.

Mówienie stało się dla niej trudniejsze.

— Musisz wiedzieć wszystko, jeżeli ta rozmowa ma mieć sens. Z tym co usłyszysz możesz zrobić to, co chcesz.

Czekałem aż kobieta przytaknie, powie coś, żebym mógł kontynuować.

— Przecież to nieludzkie...

***

— Wiesz, że jeśli mu tego nie powiesz, będzie cię winił do końca życia za ten wypadek?

Znajdowaliśmy się wciąż w tej samej sali, ja i Samantha. Od ponad dwóch godzin grzebaliśmy w mojej przeszłości wyciągając na światło dnia najciemniejsze brudy.

— Będzie cierpiał mniej, wiedząc, że to ja jestem powodem, przez który cierpiała osoba, którą kocha. Teraz moja kolej.

Samantha posmutniała.

— Ja... — Wzięła głęboki wdech. — Ja nie wiem czy potrafię mu wybaczyć. Mogę zrozumieć przeszłość, to, że świat nie dzieli się wcale na dobrych i złych, ale... Ale on kłamał. Ja nawet nie wiem jaki on jest naprawdę. Nie wiem kim jest.

— Sobą. — Odkryłem to dopiero teraz. — To cały Emmett. On z naszej dwójki pozostał sobą. To, że nas okłamywał, udawał kogoś innego, było wywołane troską o nas. Chronił nas i chciał dla nas jak najlepiej.

Policjantka przymknęła oczy rozmyślając nad moimi słowami. Nie minęła minuta, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

— Wiesz, kiedy go poznałam myślałam, że będzie krótkotrwałą przygodą, jak każdy, bo nikt nie chciałby się pakować w związek z kobietą, która razem ze sobą może zaoferować mu rodziców wymagających ciągłej opieki. Gdy nadszedł czas, w którym miałam mu ich przedstawić, też chciałam to przed nim zataić, bo było mi dobrze, z nim. Nie mogłam sobie wyobrazić , że mnie zostawi. Odkładałam to w czasie, coraz mocniej zakochując się w twoim bracie. Kiedy odważyłam się zaryzykować, Emmett nie bał się. On chciał z nimi przebywać. W tamtej chwili myślałam, że to z powodu, że wasi rodzice odeszli kiedy byliście mali, teraz gdy wiem, że oni żyją, myślę, że nigdy nie byli obecni z waszym życiu. Emmett pragnął być z moimi rodzicami, opowiadał im o wszystkim, jakby z nimi rozmawiał, czułam, że byliśmy w tym razem. Żałuję tylko, że on nie zdobył się na to samo, że nie zaryzykował postawić na prawdę.

— Mówienie wcale nie jest takie proste. Jesteś pierwszą osobą, która to usłyszała.

— Powiedziałeś, że za dwa miesiące wyjedziesz, wrócisz do Niej? — Głos Samanthy był niepewny.

Nie potrzebowałem żadnego potwierdzenia z kim miałem do czynienia, tym samym nie potrzebowałem przejęcia kolejnego klubu, data ta stała się dniem umownym dla Emmetta. Wtedy odejdę, tak, żeby on nie odczuł zmiany.

— Nigdy od Niej nie odeszłem.

Kobieta pokręciła głową w znak niezgody.

— Nie oddawaj się Jej tak łatwo.

— Należę do Niej.

Oczy Samanthy zabłyszczały po raz kolejny.

— Jesteś taki podobny do Emmetta.

— Jestem jego przeciwieństwem.

— Nieprawda. Wielu ludzi zawdzięcza ci wszystko, nawet jeśli tego nie widzisz. Dajesz im drugie życie.

Wołam LARUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz