Lody o smaku kawy nie pomagały ukoić zasmuconego serce, które było w złym stanie od wczorajszego wieczora spędzonego w towarzystwie Elijaha i rodziców. Moja praca stała się tematem, który wywołał kłótnie. I to niemałą.Pochłaniałam kolejne łyżeczki słodyczy, oglądając film akcji i leżąc w dresie, ale wcale nie czułam się lepiej.
Chwyciłam telefon sprawdzając po raz setny dzisiejszego dnia czy dostałam SMS-a od Elijaha. Zero wiadomości. Zero nieodebranych połączeń.
Przesuwałam palcem kolejne osoby zapisane w kontaktach w zakładce "Ulubione". Chciałam zadzwonić do Susan, lecz znała mnie za dobrze, żeby nie odkryć mojego stanu przez telefon, a w tej chwili to ona potrzebowała spokoju. Nie mogłam zadzwonić do mamy ani Browna, przecież wczoraj tak dobrze się bawiliśmy. Erick? On nie będzie w stanie mnie zrozumieć, bo chyba za dużo rzeczy już go ominęło, straciliśmy dobry kontakt. Pominęłam listę lekarzy, których dodałam, żeby móc szybko i sprawnie kontaktować się z nimi w szpitalu. Pod zakładką "Ulubione" zobaczyłam "Często używane", a pod napisem - kontakt Azariego. Nie myśląc długo połączyłam się z Nim.
— Hej — powiedziałam niepewnie, nie słysząc niczego po drugiej stronie.
— Witaj, Pani doktor. — Niski głos mężczyzny nieznacznie mnie ucieszył. — Jestem zdziwiony tym telefonem.
— Ja w sumie też. Zawsze to ty pierwszy znajdujesz czas na drażnienie mnie, nie na odwrót. — Próbowałam brzmieć zabawnie.
— Mam uwierzyć, że dzwonisz tylko dlatego? — Rozszyfrował mnie szybko. Za szybko. — Bądź w parku obok szpitala. Mam ochotę na papierosa.
— Okey.
Przytaknęłam nie czując nic złego w wieczornym wyjściu do parku, z gangsterem. Rozłączył się.
Nie przejmując się swoim wyglądem założyłam na siebie płaszcz i buty. Już miałam wychodzić gdy przypomniałam sobie o czymś.
— Lody. Muszę schować lody.
Cofnęłam się do łóżka i chwyciłam za pół pełne pudełko. Wyszłam z kuchni i już trzymałam w ręku klamkę.
— Telefon.
Po raz drugi zawróciłam do salonu. Wrzuciłam przedmiot do kieszeni płaszcza i biorąc szalik wyszłam z mieszkania. Zakluczyłam je i ruszyłam.
Na Azariego nie musiałam czekać długo. Usiadł obok mnie na parkowej ławce. Miał na sobie czarne spodnie i czarny płaszcz, a na nosie okulary.
— Nie wiedziałam, że masz wadę wzroku — odezwałam się pierwsza.
Choć przez miasto przewijało się sporo aut, a ludzie prowadzili ożywione nocne życie, nikt nie zwracał na nas najmniejszej uwagi. I to mi się podobało.
— Czyżbym urósł w twoich oczach?
Zaśmiałam się.
Mężczyzna wyjął paczkę papierosów i skierował ją w moim kierunku.
— Nie palę.
Zaakceptował to i sam podpalił jednego. Poczułam charakterystyczny zapach, który coraz częściej kojarzyłam z Nim.
— I słusznie.
Milczeliśmy dłuższą chwilę.
— Powiesz w końcu co się stało? To twoja kwestia, powinnaś mówić od razu.
Zaśmiałam się niewesoło. Miał dobrą pamięć.
— Wiem, że uznasz to za głupią drobnostkę. Najpewniej mnie wyśmiejesz...
CZYTASZ
Wołam LARUM
RomanceZagrał głośne larum w czeredzie moich upadków... ale to on potrzebował prawdziwego ocalenia. Historia ludzkich upadków, przepełniona uczuciami, które są w stanie uskrzydlić albo zatruć każdy z niewielu dni. Mogłabym napisać, że książka nosi tytuł "P...