28. Ja chcę mówić.

129 14 0
                                    


Lody o smaku kawy nie pomagały ukoić zasmuconego serce, które było w złym stanie od wczorajszego wieczora spędzonego w towarzystwie Elijaha i rodziców. Moja praca stała się tematem, który wywołał kłótnie. I to niemałą.

Pochłaniałam kolejne łyżeczki słodyczy, oglądając film akcji i leżąc w dresie, ale wcale nie czułam się lepiej.

Chwyciłam telefon sprawdzając po raz setny dzisiejszego dnia czy dostałam SMS-a od Elijaha. Zero wiadomości. Zero nieodebranych połączeń.

Przesuwałam palcem kolejne osoby zapisane w kontaktach w zakładce "Ulubione". Chciałam zadzwonić do Susan, lecz znała mnie za dobrze, żeby nie odkryć mojego stanu przez telefon, a w tej chwili to ona potrzebowała spokoju. Nie mogłam zadzwonić do mamy ani Browna, przecież wczoraj tak dobrze się bawiliśmy. Erick? On nie będzie w stanie mnie zrozumieć, bo chyba za dużo rzeczy już go ominęło, straciliśmy dobry kontakt. Pominęłam listę lekarzy, których dodałam, żeby móc szybko i sprawnie kontaktować się z nimi w szpitalu. Pod zakładką "Ulubione" zobaczyłam "Często używane", a pod napisem - kontakt Azariego. Nie myśląc długo połączyłam się z Nim.

— Hej — powiedziałam niepewnie, nie słysząc niczego po drugiej stronie.

— Witaj, Pani doktor. — Niski głos mężczyzny nieznacznie mnie ucieszył. — Jestem zdziwiony tym telefonem.

— Ja w sumie też. Zawsze to ty pierwszy znajdujesz czas na drażnienie mnie, nie na odwrót. — Próbowałam brzmieć zabawnie.

— Mam uwierzyć, że dzwonisz tylko dlatego? — Rozszyfrował mnie szybko. Za szybko. — Bądź w parku obok szpitala. Mam ochotę na papierosa.

— Okey.

Przytaknęłam nie czując nic złego w wieczornym wyjściu do parku, z gangsterem. Rozłączył się.

Nie przejmując się swoim wyglądem założyłam na siebie płaszcz i buty. Już miałam wychodzić gdy przypomniałam sobie o czymś.

— Lody. Muszę schować lody.

Cofnęłam się do łóżka i chwyciłam za pół pełne pudełko. Wyszłam z kuchni i już trzymałam w ręku klamkę.

— Telefon.

Po raz drugi zawróciłam do salonu. Wrzuciłam przedmiot do kieszeni płaszcza i biorąc szalik wyszłam z mieszkania. Zakluczyłam je i ruszyłam.

Na Azariego nie musiałam czekać długo. Usiadł obok mnie na parkowej ławce. Miał na sobie czarne spodnie i czarny płaszcz, a na nosie okulary.

— Nie wiedziałam, że masz wadę wzroku — odezwałam się pierwsza.

Choć przez miasto przewijało się sporo aut, a ludzie prowadzili ożywione nocne życie, nikt nie zwracał na nas najmniejszej uwagi. I to mi się podobało.

— Czyżbym urósł w twoich oczach?

Zaśmiałam się.

Mężczyzna wyjął paczkę papierosów i skierował ją w moim kierunku.

— Nie palę.

Zaakceptował to i sam podpalił jednego. Poczułam charakterystyczny zapach, który coraz częściej kojarzyłam z Nim.

— I słusznie.

Milczeliśmy dłuższą chwilę.

— Powiesz w końcu co się stało? To twoja kwestia, powinnaś mówić od razu.

Zaśmiałam się niewesoło. Miał dobrą pamięć.

— Wiem, że uznasz to za głupią drobnostkę. Najpewniej mnie wyśmiejesz...

Wołam LARUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz