...niedługo ją stracę...

99 6 0
                                    

(Pov. Natsumi)

Usiedliśmy na kanapie, gdzie miałam mu się wyżalić. Jordan czekał cierpliwie, aż zacznę mówić, ale ja milczałam. Nie wiedziałam od czego zacząć, w mojej głowie był istny chaos. Miliony czarnych myśli krążyły w mojej głowie, przyćmiewając resztkę tych dobrych, które nieustannie znikały, aż w końcu nie było już żadnej. Nie wytrzymałam, resztki mojej niezbyt silnej psychiki wyparowały, a ja się rozpłakałam.

 - Jordan, ja już nie nie wiem co mam robić, co myśleć. Byron i Xavier są nie wiadomo gdzie, nie mają kontaktu z rzeczywistością, a ja nic nie mogę z tym zrobić - powiedziałam, cały czas wylewając z siebie potoki łez.

 - Spokojnie, wszystko będzie dobrze - chłopak powiedział bardzo spokojnie, po czym dał mi całusa w usta i mocno mnie przytulił.

 - Skąd wiesz? Może oni nigdy do nas nie wrócą? I już nigdy ich nie zobaczę! - krzyknęłam przez łzy, trzymając się kurczowo ramion chłopaka i patrząc mu się prosto w oczy. Po chwili opadłam z bezsilności na jego kolana i jeszcze bardziej płakałam.

 - Jestem tego pewien, właśnie wpadł mi do głowy pewien pomysł - Jordan powiedział spokojnie trzymając mnie za ręce.

 - Tak,  a jaki? - zapytałam zaciekawiona, z wielką nadzieją.

 - Wiesz, znam takie jedno miejsce, w którym może się znajdować ta cała ich akademia - powiedział, a ja pierwszy raz od dawna, poczułam prawdziwą radość.

 - A gdzie to? Moglibyśmy tam iść? - zadawałam pytania, z wielką nadzieją i ochotą, by jak najszybciej tam iść.

 - W sumie to tak, ale nie mam żadnej pewności, że to właśnie tam - powiedział spokojnie, patrząc mi się z rozbawieniem w oczy.

 - I co z tego? Jeśli nie sprawdzimy, to nigdy się nie dowiemy. Mów! - rozkazałam, coraz mniej cierpliwa.

 - Chodzi mi o górę Fudżi, a dokładniej o miejsce gdzie była kiedyś akademia aliusa - powiedział, a na jego twarzy pojawiła się niechęć.

 - Jesteś pewien, że chcesz tam iść? Wiem, że to nie byłoby dla ciebie łatwe - odpowiedziałam, choć bardzo chciałam tam iść. Wiem o tej akademii, bo to jedyna rzecz o której mi opowiedziano po wypadku.

 - Tak, dla ciebie zrobię wszystko - chłopak powiedział zdeterminowany. Zrobiło mi się miło, poczułam, że naprawdę go kocham.

Na pewno?

Och, głupia podświadomość! Jasne, że go kocham, na pewno...

 - Dobra, wyruszamy jutro z samego rana, ok? - zapytał Jordan, wyrywając mnie z zamyślenia.

 - Ok - odpowiedziałam krótko.

(Pov. Jordan)                                                                                                                                                                        Następnego dnia rano...

Byłem gotowy, musiałem tylko iść po Natsumi i w drogę. Co prawda nie miałem ochoty wracać w to okropne miejsce i obawiałem się, że może nam się coś stać, ale dla niej zrobię wszystko. 

Wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę domu dziewczyny, który był kilka ulic dalej. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu, a Love już na mnie czekała.

 - Hej, jesteś gotowa? - zapytałem, po czym dałem jej całusa w usta.

 - Tak, możemy iść - odpowiedziała, w jej oczach dostrzegłem ogromną determinację.

Góra Fudżi była bardzo daleko, więc musieliśmy pojechać stopem, który udało nam się złapać w kilka minut. Jechaliśmy godzinę, cały czas mając nadzieję, że moje przypuszczenia okażą się słuszne.

Wchodziliśmy na górę, miałem mętlik w głowię. Z jednej strony chciałem, aby moje podejrzenia okazały się prawdziwe, ale z drugiej chciałem zastać tam ruinę. Nie miałem ochoty przebywać w miejscu, przez które wyrządziłem tyle zła.

 - To tu? Myślałam, że zastaniemy ruinę - Nati wyrwała mnie z zamyślenia, oglądając budynek.

 - Tak, ktoś musiał to odbudować - odpowiedziałem patrząc na mieszaninę kosmitów i bogów, którą przedstawiała ta budowla.

Zacząłem się zastanawiać co mamy robić dalej, dotarliśmy już do celu, ale dalszego planu nie mieliśmy. Uznałem, że najlepiej będzie sprawdzić, czy da się wejść do środka. Podszedłem do drzwi, od razu zabrzmiał męski, bardzo dobrze znany mi głos.

 - Witam w moich skromnych progach - powiedział mężczyzna. Od razu rozpoznałem kto to, ale nie mogłem w to uwierzyć. Przecież on poszedł siedzieć, jakim cudem jest na wolności?

 - Godric! - krzyknąłem, pełnym nienawiści głosem.

 - O, widzę, że kolejny mnie poznał - odpowiedział chytrze. Nie wróżyło to nic dobrego.

 - Niestety cię poznałem - prychnąłem, czując narastającą we mnie złość.

 - Widzę też, że ułatwiłeś mi zadanie - powiedział Godric.

 - Niby jakie? - zapytałem.

 - Przyprowadziłeś ją do mnie - wyjaśnił. Spojrzałam na Nati, ale trwało to tylko sekundę, bo nagle ziemia pod naszymi stopami się zawaliła,  a my spadliśmy do jakiegoś lochu.

 - Cholera, zapomniałem, że on ma cię na muszce - warknąłem wściekły na samego siebie.

 - To nie twoja wina, to ja chciałam tu przyjść nie ty - dziewczyna odpowiedziała cicho, patrząc się w ziemię.

Siedzieliśmy w tym lochu już spory kawał czasu, cały czas próbując się uwolnić. Nic nie zdziałaliśmy, z stamtąd po prostu nie było ucieczki.

 - Ratunku! - Natsumi zaczęła krzyczeć rozpaczliwie. - Byron! Xavier! 

(Pov. Xavier)

Szedłem korytarzem, czułem się bardzo dziwnie. Nie miałem żadnego kontaktu ze światem, byłem w jakiś transie, z którego nie umiałem wyjść. Obok mnie szedł Byron, on również był w takim stanie co ja.

 - Byron! - usłyszałem znajomy głos, ale nie potrafiłem przypomnieć do kogo należał, niemniej jednak był miły.

 - Xavier! - głos się powtórzył, coraz bardziej go rozpoznawałem. - Ratunku! - znowu rozbrzmiał ten sam głos. Nagle go rozpoznałem, to ona..Tylko co ona tu robi i czemu woła o pomoc?!

 - Natsumi! - krzyknęliśmy z Byronem w tym samym czasie. Poczułem, że wyszedłem z transu, że jestem wolny. Blondyn chyba też, bo na chwilę się uśmiechnął, ale szybko spoważniał.

 - Ona tu jest, musimy ją ratować - powiedział Love i zaczęliśmy biec w stronę, z której dobiegały błagania o ratunek.

(Pov. Jordan) 

Dziewczyna cały czas wołała, ale ja uznałem, że to nie ma sensu. Nie ma opcji, że ktoś nas usłyszy.

 - Nati, to nie mia sensu. Jesteśmy kilkanaście metrów pod ziemią, nikt nas nie usłyszy - powiedziałem. Ona nawet nie zdążyła nic powiedzieć, bo rozbrzmiał głos kogoś innego.

 - Natsumi? - zapytał znajomy głos. Nie było innej opcji, to musiał być Xavier.

 - Xavier? - zapytałem.

 - Jordan? - zapytał. 

 - Tak - odpowiedziałem, niezbyt pewny czy mogę mu ufać. Nie wiedziałem, czy nie działa na polecenie Godrica. 

 - Możecie nam ufać. Wyszliśmy już z transu - powiedział inny głos, Byron. Wiedziałem, że to prawda, jego głos był szczery.

 - Dobrze, ale nas uwolnijcie - odpowiedziała Nati. Zobaczyłem, że na jej twarzy jest szczery uśmiech, którego dawno u niej nie widziałem. Wiedziałem, że to przez Xaviera, że niedługo ją stracę...

Ból powracającej przeszłości | Inazuma elevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz