,,Magiczne zakupy''

152 5 0
                                    

 W końcu nadszedł ten upragniony dzień. Nie spałam całą noc,tak bardzo chciałam już tam być. Myślałam o kolejnym dniu spoglądając przez okno na wschodzące słońce wyłaniające się zza Londyńskich domów. Gdy naglę usłyszałam dźwięk budzika gdzieś na drugim końcu pokoju. Dźwięk dobiegał z nowego zegarka Mad.
 Tą noc razem z Jane spędziłyśmy u Madison, ponieważ jej mama miała zabrać nas na zakupy ale nie takie zwykłe tylko magiczne.

 Podekscytowana zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki by się ubrać. Stare,drewniane drzwi, które gwałtownie otworzyłam by wyjść z pokoju, zaskrzypiały na tyle głośno że zdołały obudzić Mad i Jane oraz pana Hanzbergera, który spał w pokoju  obok. Chyba od kąd pamiętam nie wyszykowałam się tak szybko. Z łazienki wyszłam zaledwie po dziesięciu minutach. Oczywiście nie zwróciłam uwagi na to, że skarpetki założone mam na lewą stronę a bluzę tyłem na przód. Nie spojrzałam w lustro.

 Gdy wróciłam do pokoju, który nie był zbyt duży, ściany były w kolorze żółtym, na prawo od wejścia znajdowało się łóżka, na którym spałam, a po lewej stały dwa pozostałe, na których spały moje przyjaciółki, zobaczyłam, że dziewczyny  siedziały na swoich łóżkach i rozmawiały jakby nic ciekawego nie miało przydarzyć się w ich życiach, tym czasem ja wybuchałam z radości.

- O jesteś. - powiedziała swoim dosyć donośnym głosem Jane.

- Tak jestem.- odpowiedziałam z lekkim podirytowaniem i od razu dodałam.- Wy jeszcze nie gotowe?

W tym momencie usłyszałyśmy głos mamy Mad dobiegający z kuchni:
- Dziewczynki śniadanie na stole!

Jane i Madison odwróciły na siebie wzrok, po paru sekundach wyskoczyły ze swoich łóżek i przepychając siebie nawzajem biegły w stronę łazienki. Ostatecznie do drzwi pierwsza dobiegła Jane.

 W tym czasie ja zebrałam swoje rzeczy i zbiegłam po starych, ciemno-dębowych schodach , na których z pewnością nie dało się zejść po cichu. Przerażająco skrzypiały. Odłożyłam torbę z moimi rzeczami na szafeczkę obok drzwi wejściowych. Szybkim krokiem pobiegłam do kuchni, w której pani Hanzberger wystawiała już ostatnie przekąski na stół.

- Dzień dobry.- przywitałam się po czym usiadłam na drewnianym obitym pięknym, czerwonym, welurowym materiałem krześle.

- Cześć Lucy.- odpowiedziała mi pani Grace a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 Kuchnia nie była specjalnie duża, mieściło się w niej kilka szafek stojących pod oknem. Po lewej stał drewniany, okrągły stół, zaraz obok drzwi wisiała nie wielka skrytka na klucze. A na ścianach wisiało mnóstwo obrazów jakichś postaci. Podobno ojciec Madison miał w przeszłości manie na punkcie zbierania portretów.

 Nie długo potem do kuchni weszła Jane, również przywitała się z mamą naszej przyjaciółki i usiadła obok mnie:
- Cieszysz się Lucy że już dziś jedziemy na pokątną?- Zapytała mnie Jane, ale z jej twarzy można było wyczytać, że dobrze wie co odpowiem.

- Ja miała bym się nie cieszyć, przecież od dwóch miesięcy gadam tylko o tym.

Rozmowę przerwała nam Madison, która z nikąt pojawił się w kuchni:
- Cześć mamo!- krzyknęła a ja wraz z Jane podskoczyłyśmy na krzesłach.

- Dzień dobry Mad. – odparła, po czym szybko dodała- Zaraz przyniosę herbatę, jedźcie już na pewno jesteście bardzo głodne.

Ale ja nie byłam głodna chciałam tylko wyjść już z domu na tak długo wyczekiwane przeze mnie zakupy. Posiłek zjadłyśmy w ciszy.

 Po śniadaniu pani Grace poprosiła nas o naszykowanie swoich rzeczy. Ja oczywiście była już dawno gotowa, więc podeszłam pod drzwi aby zabrać swoją torbę, którą wcześniej tam zostawiłam. Przez cały ranek uśmiech nie schodził z mojej bladej twarzy.

Why did you choose me? | Draco Malfoy(zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz