,,To tylko domy''

66 3 0
                                    

 Wszyscy stłoczyli się wokół wielkiej, drewnianej bramy. Hagrid uderzył w nią trzykrotnie. Po chwili brama otworzyła się, a w niej zobaczyliśmy wysoką o czarnych włosach, ubraną w szmaragdowozieloną szatę czarownicę:
- O to pani profesor McGonagall. - oznajmił Hagrid, który po tych słowach odwrócił się i gdzieś poszedł. Nie wiadomo gdzie zniknął.

- Dobrze chodźcie za mną. - powiedziała profesor McGonagall i zwróciła się w stronę pustej komnaty.

 Oczywiście wszyscy uczniowie pierwszego roku w tym rzecz jasna ja i moje przyjaciółki poszliśmy za nią. Idąc do komnaty zza drzwi po mojej prawej stronie usłyszałam rozmowy i śmiechy innych czarodziejów, którzy najpewniej czekali na nas.
 Weszliśmy do pustego pomieszczenia po czym McGonagall zaczęłam:

- Zaraz, zostaniecie przydzieleni do waszych domów, które przez cały wasz pobyt tutaj, w Hogwarcie będzie dla was czymś w rodzaju rodziny. Domy nazywają się: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Za osiągnięcia będą wam przyznawane punkty, a za przewinienia odejmowane. Dom z największą ilością punktów zostanie na koniec roku nagrodzony pucharem domów. Ceremonia przydziału rozpocznie się za chwilę gdy wszyscy będą gotowi.- po czym profesor McGonagall wyszła z komnaty.

 Po tym jak ciemnowłosa czarownica wyszła zdało się słyszeć szepty innych młodych czarodziejów:
- Słyszałem, że ceremonia przydziału jest straszna.- usłyszałam to od rudego chłopca stojącego obok bruneta w okrągłych okularach.

 Naglę przez ścinę przeniknęło około dwadzieścia duchów. Nie przestraszyłam się tym tak jak większość,ponieważ od moich rodziców wiedziała o takich podstawach typu duchy wylatujące z podłogi, ścian, mebli czy zaczarowanym suficie w wielkiej sali tak aby wyglądał jak niebo w nocy. Duchy przywitały nas ale nie długo potem do komnaty z powrotem weszła profesor McGonagall. Zaprowadziła nas do wielkiej sali. Była naprawdę wielka, wzdłuż sali stały cztery długie, podłużne, drewniane stoły, stała na nich piękna, porcelanowa, ze srebrno- perłowymi wykończeniami zastawa, był też jeden, który stał w poprzek przy, którym siedzieli nauczyciele a na samym środku siedział sam Dumbledore, dyrektor szkoły Magii i Czarodziejstwa. Stanęliśmy w połowie wielkiej sali rozglądając się wokół. Czarownica kazała nam się tam zatrzymać, a sama przyniosła stołek, na którym spoczywała stara, szpiczasta tiara. Przez kilka sekund w pomieszczeniu panowała straszna cisza. A potem tiara dgrnęła i zaczęła śpiewać. Śpiewała o cechach, które charakteryzują poszczególne domy. Gdy z kończyła cała sala rozbrzmiała oklaskami.

- Teraz będę wyczytywać wasze nazwiska, a wy będziecie podchodzić i wkładać tiarę przydziału na głowę.- powiedziała McGonagall rozwijając ogromny pergamin.

- Madison Hanzberger. -wykrzyczała czarownica.

 Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która cała ze stresowana wyszła z tłumu innych pierwszaków.

- Hymm trudne, bardzo trudne kreatywna z pewnością, ambitna...SLYTHERIN.- wykrzyczała po chwili tiara.

 Madison dumnie podeszła do stołu ślizgonów. Z niecierpliwością czekałam na swoją kolej lecz za nim pani profesor wyczytała moje nazwisko z pergaminu wyczytała kilka osób, które dołączyły do Hufflepuff'u i do Ravenclaw.

 A potem czarownica wyczytała i Hermione Granger dziewczynkę o bujnej fryzurze, i o wielkich wystających zębach i Neville'a Longbottoma tiara przydzieliła ich obydwu do Gryffindoru.

 Byłam dosyć spokojna mimo iż byłam mieszanką cech i nie miałam pojęcia gdzie postanowi wysłać mnie tiara. I wtedy cały mój spokój naglę zamienił się w przerażenie i w jedną chwile prawie przestałam oddychać, byłam cała sztywna, ponieważ  gdy McGonagall wyczytała z kartki:

Why did you choose me? | Draco Malfoy(zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz