,,Nie ważne''

34 4 0
                                    

Następnego dnia obudził mnie potworny ból szyi, ale i tak miałam już wstawać. Ogarnęłam się i spakowałam torbę. Usiadłam na łóżku czekając na Madison, która dokańczała swój makijaż. Ból stawał się coraz mocniejszy. Postanowiłam nasmarować to miejsce czyś łagodzącym, ale w tym momencie z łazienki wybiegła Mad łapiąc swoją torbę.

- Idziemy.- oznajmiła zadzierając głowę do sufitu.

Odłożyłam maść na szafkę, chwyciłam torbę i wyszłam z dormitorium zaraz za przyjaciółką. Doszłyśmy do wielkiej sali i usiadłyśmy na miejscach.

- Co mamy pierwsze?- zapytała mnie Mad grzebiąc w swojej torbie.

- Zielarstwo, Transmutacje, a potem obronę przed czarną magią.- powiedziałam jednym ciągiem opierając przy tym swoją głowę o rękę.

- Em coś nie tak Lucy?- zapytała ciemno włosa po czym zaczęła nakładać sobie tosty.

- Wszystko okej.- uśmiechnęłam się.

Właśnie wtedy do sali wszedł Erick. Spojrzałam w kierunku bruneta. Kilka później szłam z Madison na zajęcia zielarstwa. Szłam ze spuszczoną głową,ponieważ ból mojej szyi nie ustawał.

- Może pójdź do skrzydła szpitalnego.- Mad spojrzała na mnie ze zmieszaną minął.

- Moż... - nie dokończyłam myśli, ponieważ jak zwykle na kogoś wpadłam. Tym razem nie był to Malfoy, ale... - JANE!!!- wrzasnęłam przy czym zerwałam się z ziemi i otrzepałam resztę kurzu.

 Chciałam w jakiś sposób zacząć rozmowę ale Madison złapała mnie za szatę i pociągnęła za sobą.

- Co ty robisz.- wyrwałam się z jej uścisku.- Nie porozmawiamy chociaż z nią?

- Nie.- odparła chłodno Madison i ruszyła przed siebie.

Wzięłam oddech i po chwili dorównałam przyjaciółce kroku.

- Madison, może jednak z nią porozmawiamy.

- Uwierz mi nie.

Resztę drogi przybyłyśmy w milczeniu. Na zielarstwie nie działo się nic ciekawego. Przesadzaliśmy sadzonki mandragory. Następną lekcją była transmutacja z Profesor McGonagall. Nie przepadam za tymi lekcjami. Zawszę się przed nimi stresowałam.

- Idziesz na obiad?- zapytała mnie Madison wychodząc z sali.

- Nie, muszę pójść do skrzydła szpitalnego.- na zajęciach dosłownie umierałam z bólu. Idąc do pani Pomfrey zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdzie dziś nie spotkałam zarozumiałego, zawszę dumnego z siebie blondyna. Przecież do jego natury nie należało opuszczanie zajęć. Zawszę był punktualny i wszystko miał idealne. Przez to zamyślenie i potworny ból zapomniałam, że miałam porozmawiać z krukonem. W końcu stanęłam przed drzwiami skrzydła szpitalnego. Pomyślałam, że szybko mi pójdzie, ale się myliłam. Spędziłam tam dużo czasu, tak, że ledwo zdążyłam na zajęcia obrony przed czarną magią.

W tym roku nauczycielem tego przedmiotu był Gilderoy Lockhart. Sławny czarodziej, wiele młodych czarownic była nim zauroczone. Nie mam pojęcia dlaczego wolała bym chyba siedzieć w Azkabanie niż przyjaźnić się z jego psychofanką lub co gorsza sama nią być. Usiadłam w wolnej ławce i wyjęłam z torby stos książek potrzebnych mi na tą lekcję.
Zupełnie nie mogłam się skupić na zajęciach. Cały czas zajmowałam się innymi rzeczami jak na przykład zabawa piórem. Tylko jedna myśl pozostawiała na mojej twarzy uśmiech. Nie muszę siedzieć z tym kretynem. Malfoy'a cały czas nie było.

Na reszcie ta głupia lekcja się skończyła. Byłam praktycznie pewna, że w końcu uda mi się przeżyć choć jeden dzień w tej szkole bez wysłuchiwania kłótni lub uczestniczenia w nich. W tym momencie złapałam się za szyję przypominając sobie ostatni wieczór. Postanowiłam poszukać Erick'a aby dowiedzieć się o co chodziło Draco. Nie minęła nawet minuta kiedy usłyszałam krzyki na dziedzińcu a potem już tylko głosy dwójki dobrze mi znanych czarodziejów. Harry Potter oraz Draco Malfoy. Oczywiście jak to ja nie mogłam odpuścić sobie sprawdzenia o co chodzi. Podeszłam i oparłam się o filar.

- HARRY POTTER ROZDAJE SWOJE ZDJĘCIA Z AUTOGRAFEM!- krzyk ślizgona rozniósł się po całym dziedzińcu.

Nie wiedziałam po co się tak drze aż do chwili, w której zobaczyłam Colina Creevey, którego wcześniej zasłaniali Crabbe i Goyle. Bez wahania zaczełam przedzierać się przez tłum uczniów stojących wokół. W pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu za szatę i próbuję ciągnąć w przeciwnym kierunku. To był Erick. Spojrzałam na niego próbując przekazać, że tym razem Malfoy nic mi nie zrobi.

Podeszłam do blondyna zdecydowanym krokiem i złapałam go za rękę. Chłopak spojrzał na mnie chłodno po czym odepchnął mnie tak, że poleciałam na ziemie. I wtedy wszystkie szepty ucichły. Na dziedziniec przyszedł Lockhart. Ja widziałam jedynie zamazany obraz. Zakręciło mi się w głowię. I dalej nie wiem co się stało bo obudziłam się kilka godzin później w skrzydle szpitalnym. Na de mną stała Madison oraz brązowo włosy Krukon.

- Co się stało?- Zapytałam powoli się podnosząc.

- Malfoy.- Madison przekręciła oczami.

- Mad.- machnęłam ręką aby dziewczyna się nachyliła.

- Co?

- Wyjdź na chwilę, chcę pogadać z Erick'iem.

- Już się robi.- Madison natychmiast wybiegła z sali.

- Em... Erick.

- Tak?

- Co chciał od ciebie Draco?

- Nie ważne.- Młodszy chłopka się zmieszał. Po czym szybko opuścił salę.

Why did you choose me? | Draco Malfoy(zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz