,,To już będzie tradycja''

40 3 1
                                    

Robiło się coraz chłodniej, kolejne dni nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa minęły. Zbliżały się święta, a co za tym idzie moje dwunaste urodziny. Zostały jedynie dwa dni do wyjazdu na zimowe ferie. Zaczęłam pakować już swoje rzeczy,i pergaminy podrzebne mi do napisania kilku zaległych eseji.

Sobotniego ranka jeden dzień przed wyjazdem wstałam zaskakująco późno, nawet później niż moje przyjaciółki.
- Dzień dobry.- przywitałam się z Madison oraz Jane zaspanym głosem.

- O już myślałam, że się nie obudzisz.- zażartowała Mad.

- Bardzo śmieszne.- odparłam podnosząc się i powoli siadając na krawędzi mojego łóżka.

Cały czas siedząc schyliłam się po moją walizkę leżącą pod łóżkiem. Zabrałam rzeczy i sunąc nogami po podłodze udałam się do łazienki. Ubrałam czarną za dużą koszulkę w puszczoną w moje jeans'owe dzwony. W tali przewiązałam zielono-czarny pasek. Związałam włosy w luźny kucyki, na koniec wcisnęłam na nogi sznurowane glany na dość dużej podeszwie.
- Gotowa. Idziemy na śniadanie?- zapytałam wychodząc z łazienki.

- Możemy iść.- wrzasnęła Jane.

- Cały Hogwart Cię słyszał. - dodała Mad.

Kilka minut szłyśmy już korytarzem prowadzącym bezpośrednio do wielkiej sali. W sali nie było wielu uczniów, ale to pewnie dlatego, że większość została w dormitoriach by spakować bagaże przecież w końcu jutro miał być dzień wyjazdu, a może nie którzy chodzili do sowiarni odbierać kartki z życzeniami.
Przy stole ślizgonów siedziały dwie osoby z siódmego roku, za to przy stole gryffonów siedzieli bliźniacy Weasley i kilkoro czwartoroczniaków.

- O zobaczcie Fred i George, idziecie się przywitać?- wystąpiłam krok przed moje przyjaciółki. Mimo iż jestem ślizgonką nie traktuję uczniów z innych domów jako wrogów czy jako tych gorszych. Wiem, że nie którzy ślizgoni nie lubią się z nikim innym jak tylko z jakimiś innymi ślizgonami a szczególnie nienawidzą gryffonów przykładem jest Draco Malfoy. Nie wiem może to jestem inna, a może po prostu ślizgoni i gryffoni są zobowiązani do nienawidzenia siebie.
- To jak idziecie?- powtórzyłam pytanie, idąc tyłem i patrząc na moje zdziwione przyjaciółki.

- No co tak patrzycie?!- nie zastanawiając się złapałam Madison za nadgarstek i pociągnęłam ją za sobą, zbliżyłam się w stronę bliźniaków coraz szybszym krokiem.

-Hej.

-Hej Lucy. - zawołali bliźniacy.

- Kto to?- zapytał jeden z nich, spoglądając w stronę mojej przyjaciółki, która stojąc za mną cała się zarumieniła.

- To moja przyjaciółka Madison.

- A to ty uciekłaś wtedy z biblioteki. - dodał Fred.

Na policzkach Mad pojawiły się jeszcze większe rumieńce.

- Chłopaki my już pójdziemy.- po tych słowach z powrotem złapałam przyjaciółkę i zaczęłam ciągnąć ją w kierunku naszych miejsc przy stole ślizgonów. Usiadłyśmy obok Jane, która czekała na nas z gotowym śniadaniem.

Przez cały czas, w którym jadłyśmy posiłek Madison nie spuszczała wzroku z Freda Weasley'a.

- Co ty ducha zobaczyłaś?- zapytałam przeżuwając resztę jajecznicy. Wiedziałam na kogo patrzy Mad nie potrafiła ukryć swoich uczuć do rudo włosego i o trzy lata starszego od niej gryffona.

- CO? JA? NIE.- otrząsnęła się Madison, po chwili na jej twarzy znów pojawiły się lekkie rumieńce.
Dopijając resztę soku spojrzałam na mój stary zegarek ze skórzanym paskiem, wskazywał dziewiątą.

- Dziewczyny ja już lecę, muszę skoczyć po kilka dodatkowych podręczników do biblioteki. Po tych słowach podniosłam się i wybiegłam z wielkiej sali. Jak to u mnie nie obeszło by się bez wpadnięcia na kogoś. Już przy samych drzwiach musiałam wpaść na nikogo innego jak na zadufanego w sobie Malfoy'a.

- To już będzie tradycja.- przewróciłam oczami odklejając się od chłopaka i mrucząc pod nosem.
- Chyba masz rację. - dodał.- Lucy. Właśnie Cię szukałem.

- W jakim celu.

- Bo ja chciałem Ci złożyć życzenia.

- Draco ja trochę się śpieszę mimo wszystko dziękuję, że pamiętałeś.- powiedziałam przechodząc pod jego ręką opartą o drzwi biblioteki i wymijając go- Wesołych Świąt.-dodałam.

- Wesołych Świąt Lucy.- powiedział niezręcznie chłopak przechylając głowę.
Weszłam do biblioteki, zostawiłam moją torbę pod jednym z regałów i zaczęłam szukać podręczników. Szukałam tych książek ponad godzinę. Wrzuciłam wszystkie książki do torby, zarzuciłam ją na ramię i udałam się w kierunku dormitorium.

- Witam.- krzyknęłam rzucając się na łóżko.

- O hej.- Jane podniosła głowę.

- Co tak długo Cię nie było?- zapytała Madison.

- Szukałam podręczników. - powiedziałam patrząc w sufit.

Przez następne 4 godziny pakowałyśmy resztę rzeczy na ferie. Na dworze było coraz ciemniej, śnieg padał jeszcze mocniej niż przedtem. A ja ubrana jedynie w czarny polar, wraz z dziewczynami szłyśmy po korytarzach do wielkiej sali. Naglę na jednym z korytarzy usłyszałam kroki i głośny szelest czegoś co sunęło po ziemi. Po chwili szelest ustał wtedy usłyszałam znajome głosy to był Harry, Ron no i Malfoy.

- Nie wierzę.- przewróciłam oczami.

- Co?- zapytały dziewczyny.

- Idziemy na około.- oznajmiłam i bez zastanowienia zaczęłam iść przeciwnym kierunku.

- Ej no po co tędy?- stęknęła Jane.

- Bo tak.- parsknęłam.

Przyjaciółki w końcu zdecydowały się pójść za mną. Szczerze wolałam umrzeć z głodu szukając innego wejścia do wielkiej sali niż wysłuchiwać kolejnej kłótni chłopaków. Po obiedzie nie działo się już nic zaskakującego. Położyłam się spać.

Następnego dnia obudziłam się zaledwie kilkanaście minut przed odjazdem. Zebrałam się najszybciej jak umiałam, no i oczywiście nawrzeszczałam na przyjaciółki za to, że nie obudziły mnie wcześniej i w pośpiechu pobiegłam razem z nimi na pociąg.

Why did you choose me? | Draco Malfoy(zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz