Więzienie. Wilk. Dziewczyna. Pośrednik. Kruk. Wszystko składa się w jedną całość.
Gdzie teraz jestem? Idę ulicą w nowożytności. Minęła godzina od zabicia Karona. Nieco się już otrząsnęłam. Nie mogę o tym myśleć bo zaraz chce mi się płakać.
Nie mam pojęcia gdzie szukać pośrednika. Utknęłam w martwym punkcie. Wiem, że chodzi o więzienie. Tylko jest mały kłopot. Żadnego jeszcze nie spotkałam. Idę cały czas. Organizm domaga się jedzenia i wody.
Weszłam do jakiejś oberży. Jest to wczesna nowożytność, więc jeszcze wchodzi w średniowiecze. Takich spelun jeszcze nie usunięto. Jest i drugi kłopot, a mianowicie nie mam pieniędzy. Chociaż w sumie nie zaszkodzi pograć z kimś o sakiewkę.
Rozejrzałam się. Ludzi było pełno. Zdawało się, że jeden właził na drogiego. Większość to byli zwykli chłopi, upici, z powykrzywianymi gębami. Z boku kryło się i rozmawiało kilku żołnierzy jedząc i pijąc coś ciepłego w kubkach. Cóż. Kultura.
Ten zapach nigdy nie przypadnie mi do gustu. Smród tytoniu i potu. Było duszno i prawie ze wszystkich ust się dymiło. Rozejrzałam się. Jeden facet wydawał się dość zamożny, nawet jak na chłopa. Ruszyłam więc jakby nigdy nic do niego. Dźgnęłam go palcem. Spojrzał na mnie, najpierw wkurzony, potem przebiegł mnie oczami od góry do dołu rozbierając wzrokiem. Taaak pijany to on jest. Uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując żółte zęby i połamane jedynki.
- Czego panienka sobie życzy? - zapytał opluwając wszystko i wszystkich dookoła. Chwiał się na ławce.
Teatralnie otarłam jego ślinę ze swojego policzka. Stąd nawet poczułam smród jego oddechu, ba, żeby tylko oddechu. Mocny trunek. Taureneński?
- Zagrajmy o twoją sakiewkę. - postanowiłam nie owijać w bawełnę. Mówiłam w jego języku z wyćwiczonym akcentem.
Zmarszczył brwi.
- No dobra, ale jak przegrasz to co wtedy?! - krzyknął uśmiechając się znów obleśnie.
- Jak wygrasz będę twoja, jak ja wygram biorę twoją sakiewkę z pieniędzmi i tle. Umowa stoi?
Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Dawaj mała! Odsuńcie się! - ryknął pobudzony do swoich towarzyszy.
Ci ścisnęli się jeszcze bardziej, co o dziwo, było możliwe. Usiadłam naprzeciwko mężczyzny kładąc rękę na stół i uginając w łokciu. Uśmiechnęłam się do niego kpiąco. Wyciągnął również rękę, ugiął w łokciu i złapał moją. Miał spoconą i usmarowaną pewnie śliną dłoń, ale starałam się o tym nie myśleć. Czułam na sobie spojrzenia chyba całej gospody. Mam nadzieję, że żaden nie jest Cantetem, bo będzie źle.
- Już. - szepnęłam i od razu zaczęłam naciskać na rękę.
Mężczyzna również zaczął. Na początku dawałam mu fory, był nierozgarnięty. Przez alkohol mięśnie działały z opóźnieniem. Wyszczerzył się do mnie.
- Już możesz zacząć się rozbierać.
Teraz naprawdę użyłam mięśni. Przesadziłeś facet.
Zaczął się krzywić byle by przeważyć coraz bardziej odchylającą się rękę. Był coraz bardziej spocony. Nie dał rady. Prawie wyłamałam mu rękę gdy ta trzasnęła o stół. Zabrał ją zaraz kwicząc z bólu. Chwycił sakiewkę i rzucił ją mi.
- Bierz to i wywalaj stąd dziwko kurewska. - krzyknął wściekły.
Złapałam sakiewkę. Uśmiechnęłam się szeroko, sztucznie.
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...