Siedzę na zimnej podłodze pomiędzy regałami biblioteki i czytam biografię dziesiątego Corvusa. Nawet ciekawa. Nie miał za wesołego życia. Ale potem dużo przygód. Ma na imię Ravun. Był faunem. Właściwie to jest nim dalej. Istnieje jeszcze w obrazie Merlina.
Zamknęłam oczy opierając się plecami o ścianę. Tyle lat żyłam w kłamstwie... ehh... nie wiem czy kiedyś wybaczę to stworzycielowi. W sumie to nawet nie powinnam, jesteśmy wrogami a on stworzył mnie tylko po to bym eliminowała Corvusów. Nie jest moim ojcem. Jest nikim. Jest wrogiem. Pokręciłam głową jakby chcąc przekonać samą siebie do tych racji.
Lekkie, ciche kroki. Otworzyłam powoli oczy. Tuż przede mną stała Demi w wilczej postaci, obwąchiwała moją kieszeń w spodniach. Uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Cześć - szepnęłam, drapiąc ją za uszami.
Przymknęła ślepia. Podobało jej się. Położyła się obok mnie, kładąc łepek na mojej wyprostowanej nodze. Pogłaskałam jej piękne, gęste futro. Było inne, niż gdy widziałam ją pierwszy raz po przemianie. Było zadbane. Jakby nie patrzeć, siedziała trochę w tym wiezieniu, a teraz mogła się przynajmniej normalnie wykąpać i zjeść.
- Szukałaś mnie? - zapytałam cicho.
Spojrzała na mnie, a potem na książkę. Nie spodziewając się odpowiedzi złożyłam książkę i pokazałam jej tytuł. Patrzała chwilę na niego po czym wstała. Patrzałam na nią ciekawa. Chwyciła kłami mój rękaw i pociągnęła lekko. Wstałam odkładając książkę na półkę. Demi truchtała gdzieś, a ja poszłam za nią.Biblioteka, jak już wspominałam jest ogromna.
Zanim doszłyśmy z Demi do owego miejsca minęło jakieś 10 minut. Ale w końcu stanęłyśmy przed jednym z magicznych obrazów. Przed nami wisiał portret Corvusa. Fauna. Spojrzałam na napis w rogu obrazu. Ravun Spirent. Popatrzałam na Demi. Czytać już czyta jak widzę. Szybko robi postępy.
Demi zrobiła ruch łebkiem, bym spojrzała na obraz. Tak też zrobiłam. Faun był młody. Przynajmniej tak sądzę. Brązowa kozia bródka. Krótkie, ciemne loki nie dodawały mu powagi jaka była widoczna na bladej twarzy. Zaokrąglone uszy lekko wystawały ponad loki. Oczy miał brązowe, nawet w obrazie odbijające swoje ciężkie życie. Nos miał krzywy, aczkolwiek musiał być kiedyś złamany. Różowa blizna ciągnąca się przez prawy policzek. Dobrze zbudowana sylwetka. Jak każdy Faun nie nosił ubrań. Wszystko co miał od pasa w dół zasłaniało gęste, kozie futro, a na końcu wyrastały racice. Na rękach i torsie prawie nie miał włosów.
Byłam ciekawa jak to się wszystko odbędzie. Jak oni wyjdą z tych obrazów. Dowiem się tego dopiero wieczorem. Zostało jeszcze tyle czasu. Czekam niecierpliwie.
- Demi? - zagadnęłam nadal patrząc na obraz.
Uniosła na mnie puszysty, czarny łepek.
- Wiesz gdzie jest sala do ćwiczeń? - zapytałam cicho.
Nikogo tu nie było, ale każdy zachowywał ciszę. Robiło się to instynktownie. Jakby z szacunku dla starych ksiąg i innych dokumentów.Demi od razu potruchtała w inną stronę. Poszłam za nią bezszelestnie. Rozglądałam się. Wiedziałam, że wejście jest gdzieś ukryte, tylko gdzie?
Stanęła. Spojrzałam na nią, zaczęła drapać podłogę. Kucnęłam. Przesuwałam palcami po podłodze, szukając czegokolwiek, aż wyczułam mały rowek. Podważyłam go lekko, i nieco się poszerzył, pociągnęłam do góry. Klapa była ciężka. Podniosłam ją wyżej. Cała, wielka na dwóch krasnoludów, poleciała na drugą stronę gdy pchnęłam ją ze stęknięciem. Spojrzałam w dół. Kamienne schody prowadziły w ciemność. Dałam głową znak Demi by szła pierwsza. Ta ruszyła tam a ja tuż za nią.
Im schodziłyśmy niżej tym robiło się jaśniej. Szłam ostrożnie uważając na śliskie schody. Patrzałam na idącą pewnie Demi. Na pewno nie raz tu bywała. Ściany były z szarego kamienia, również pokryte wilgocią.
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...