Długo nie potrafiłam się rozbudzić. Powieki unosiły się i opadały. Widziałam tylko białe, nienaturalne światło bijące w oczy. Nie czułam strachu, nie czułam zawodu, nie czułam tęsknoty. Uczucia zniknęły. Podobnie jak ból.
W końcu udało mi się otworzyć oczy, całkowicie odzyskując przytomność. Byłam wyczerpana. Nie mogłam się ruszyć, wszystko było odrętwiałe i sztywne. Spojrzałam w bok uciekając wzrokiem od rażącego światła. Byłam w jakimś sterylnie białym pokoju. Leżałam na twardym łóżku.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to łóżko to tak naprawdę krzesło na którym zawsze kładł mnie stworzyciel by wtłoczyć mi lek albo sprawdzić pamięć. Nie odczuwałam jednak strachu, nie odczuwałam nic.
Usiadłam. Poczułam, że do mojego łącza przylegają kable. Spróbowałam je odczepić. Wyrwanie ich nie było proste i wiązało się z niemałym bólem gdy robiłam to samodzielnie. Udało się dopiero po piątej próbie.
Całą skórę na ciele miałam nienaturalnie napiętą. Spięłam mięśnie nogi która jeszcze podczas ucieczki była ranna. Nie poczułam bólu. Podwinęłam nogawkę. Przejechałam delikatnie palcami po nienaruszonej, czystej, bez żadnego zadrapania skórze. Wszelkich innych ran również nie było. To dlatego byłam taka sztywna. Wymienili mi skórę. Już kiedyś to zrobili gdy trening okazał się zbyt zaawansowany na początku mojego szkolenia. Muszę dopiero się do niej przyzwyczaić i rozciągnąć do potrzep swojego ciała.
Chyba jestem na mocnych środkach przeciwbólowych skoro nie czuję bólu. Przecież wymienili mi nie tylko skórę, ale też wszystko wewnątrz co zaczęło obumierać, a mogły to być nie tylko mięśnie. Nie licząc oczywiście nowych kabli. Operacja musiała pochłonąć masę dni i nocy.
Spróbowałam wstać. Na marne. Byłam bardzo słaba, a moje mięśnie dziwnie zwiotczałe. Ile tu leżałam? Tydzień? Więcej? A może to jest jakaś tajna baza Corvusów, a nie laboratorium stworzyciela? Mam nadzieję.
Po chwili moje nadzieje zostały obrócone wniwecz. W progu stanął stworzyciel. Nie bałam się. Nie czułam nic.
Podszedł obojętnie. Patrzałam na niego czujnie. Stanął obok. Westchnął ciężko.
- A więc wiesz już wszystko. - bardziej stwierdził niż zapytał.
Nie odpowiedziałam. Głównie dlatego, że nie wiedziałam wszystkiego.
Przyglądał się spokojnie mojej reakcji. Usiadł obok na tym łóżku czy krześle, jak zwał tak zwał.
- Kiedy zauważyłem, - zaczął wyjaśniać spokojnie - że na ekranie komputera miga mi ostrzegawcza kontrolka, symbolizująca, że jesteś w stanie krytycznym, ściągnąłem cię tu. Pamiętasz, że masz czip kontrolny w łączu co nie?
Spojrzałam na niego. Nie nie pamiętam, i do cholery jak mnie tu ściągnąłeś? Przecież to nie jest możliwe. Tylko sama mogę tego dokonać. Chyba, że współpracuje z nimi jakiś zbuntowany Corvus... Ale to zbyt nieprawdopodobne...
Stop! Jestem wkurzona czyli lek przestaje na mnie działać szybciej niż kiedykolwiek... zapewne spowodował to kruk ale... jestem odporna! Nareszcie nie mogą mną dyrygować!
Stworzyciel natomiast zaczął wyjaśniać wszystko, nie wiedząc nawet co dzieje się w mojej głowie.
- Nie ściągnąłem cię tu całkowicie. Jesteś jednocześnie tu i jednocześnie w tamtych czasach. Tu jesteś zdrowa i żyjesz, choć osłabiona. Tam zapadłaś w śpiączkę, nadal obumierając ale w ślimaczym tempie. Gdy tam obudzisz się ze śpiączki, czyli połączysz tą połowę z tamtą właściwą, będziesz w połowie zdrowa. Z tym dadzą sobie radę nawet okoliczni medycy. A jeszcze jedno... tam w tych ranach zagojonych do połowy nie będziesz już potrzebować nowych kabli bo zabezpieczyłem końcówki tych przerwanych. Rana normalnie się zagoi tak jak u przeciętnego człowieka, inaczej każda nowa tkanka która by się utworzyła - obumierałaby. A kable chyba i tak nie będą ci już potrzebne, a usunąć się już ich nie da... - westchnął ciężko po czym poinformował spokojnie - Leżałaś tu miesiąc, wyłączona.
A więc wyłączenie tłumaczy zwiotczenie mięśni. Nie było mnie tam miesiąc... Demi... oni... oni wszyscy na mnie czekają, muszę tam wrócić jak najszybciej. Potrzebują mnie, a ja ich. Chociaż gdyby stworzyciel mnie tu nie ściągnął, umarłabym... Co on gra?
- Rozumiesz o co chodzi? - zapytał spokojnie.
Pokiwałam powoli głową, choć nie wszystko rozumiałam. To skomplikowane. Chociaż skoro jestem sztuczna to mogą przecież robić ze mną co chcą... nawet rozdwoić. Z tego co się orientuję wtedy jedna część będzie słabsza, a druga w śpiączce.
Ale dlaczego stworzyciel jest dla mnie taki miły skoro jesteśmy wrogami?
- Inni naukowcy nalegają bym przynajmniej uwięził tą połowę, i nie dopuścił do twojego złączenia. - westchnął ciężko – Ale pomimo to puszczę cię wolno. Wybacz, że musiałem podać ci lek, tak wyszło, ale gdy się połączysz, jego efekt całkowicie zniknie. - poinformował przybity.
Lek już całkowicie zniknął. Mimo kłócących się we mnie emocji złości, strachu i współczucia, patrzałam na niego spokojnie.
- Chodź ze mną. - poprosiłam.
Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Wydał mi się przygnębiony, zmartwiony i zrezygnowany.
- Nie mam jak. - jęknął - Przy złączeniu nie możesz przenieść nikogo ze sobą, inaczej ta druga osoba też by znalazła się w tobie. - westchnął i przeczesał nerwowo włosy dłonią - Udam, że mnie pokonałaś i uciekłaś z powrotem. Nikomu nie mów o tym zdarzeniu bo oboje będziemy mieć kłopoty. Naukowcy na początku chcieli cię zabić ale nie pozwoliłem im wymyślając jakieś bajeczki. Bo tak naprawdę gdybyś umarła tu, umarłabyś i tam, a ja nie chcę niszczyć swojego tworu. - znów przeczesał włosy – Po prostu wracaj tam i zrób to co masz zrobić. Wiesz jak się połączyć?
Pokręciłam głową. Zachowywałam pozory spokoju. Grałam.
- To tak jakbyś się przenosiła w czasie, tyle że ja muszę ci w tym pomóc komputerem. Kładź się, mamy mało czasu.
Położyłam się spokojnie. Patrzałam na przekrwione oczy stworzyciela, na jego ciemne worki pod oczami i trzęsące się słabe ręce. Na powoli siwiejące, ułożone w niełazie włosy i niegolony od dawna zarost. Był przemęczony i na pewno zarwał kilka nocek pod rząd ślęcząc nade mną.
Usłyszałam klik, poczułam krótki impuls bólu i kable były już w moim łączu. Stworzyciel wręcz podbiegł do komputera. Wyszukał w nim coś szybko, kliknął i zaczęło się ładować. Poczułam chłód jak przy przenoszeniu się w czasie. Chłód i rozdzierający ból. Spojrzałam na niego, współczującym wzrokiem kochającej córki. Przez chwilę widziałam na jego twarzy smutek, jednak po chwili została tylko zimną złość.
- Nie wracaj po mnie. Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. Tylko sprawiasz mi kłopoty. - warknął stworzyciel na sekundę przed tym jak moja świadomość zgasła.
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...