Poczekałam jeszcze chwilę w zaroślach, zastanawiając się czy się w końcu rozejrzy. Nie zrobił tego, choć widać jaki jest niepewny. A nie...właśnie teraz się rozejrzał. Przeczekam w bezruchu. Nie zauważył mnie. Hm...trzeba będzie go trochę nauczyć.
Gdy tylko odwrócił się z powrotem, podeszłam do niego wyćwiczonym przez lata bezszelestnym chodem instynktownie unikając wszelkich rzeczy pod stopami które mogły wydać choćby najmniejszy hałas. Chwyciłam Synira za ramię. Ten aż podskoczył ku mojemu rozbawieniu, pewnie przestraszony. Popatrzał na mnie wielkimi jak spodki oczami.
- Spokojnie to tylko ja. - zapewniłam.
Odetchnął po kilku sekundach.
- Wybacz. - powiedział już bardziej uspokojony. - Mam tu coś.
Popatrzałam jeszcze raz na jego zakup, udając, że wcześniej nie zauważyłam co tam ma.
- Hm...akurat zgłodniałam. Chodź już, zrobimy w końcu coś do jedzenia.
Skinął głową.
Poszłam w kierunku jaskini. Nie ściągnęłam kaptura. Tak było bezpieczniej. W tym lesie czają się inne rasy jak i zwierzęta. Nie chcę się narażać innym rasom rozpoznaniem, bo zwierzęta to i tak by mnie wyczuły. Chociaż przy Synirze nie mam co nawet marzyć o dobrym ukryciu się. Do cholery jaki on głośny!
- Możesz bardziej lekko stawiać kroki? Proszę? - zapytałam poirytowana.
Poczułam na sobie wywiercające dziurę, pełne frustracji spojrzenie Synira.
- Wybacz, że nie jestem kobietą!
- Po pierwsze: Nie krzycz. - mruknęłam zdecydowanie i zimno, stając tuż przed nim twarzą przy twarzy – Po drugie: Masz słuchać się mnie, bo inaczej zginiesz. Po trzecie: Co ty masz do kobiet, co?
Zamrugał najwyraźniej zdziwiony moim tonem.
- Idziemy dalej. - rzekłam i ruszyłam znów odwracając się przodem do drogi.
Po drodze było kilka nienaturalnie dużych roślin. To nie za dobry znak. Oznacza albo dbanie o glebę albo o rośliny. Czyli możemy znajdować się na terenie krasnoludów lub elfów. Nie wiem które bardziej zawzięte, ale wolę nie spotkać żadnego. Wcześniej tego nie zauważyłam.
Odchyliłam spory liść rośliny by przejść. Następnie puściłam i usłyszałam „ał" Synira, który najwyraźniej dostał w twarz.
- Mogłabyś zważać na osoby idące za tobą? - warknął z pretensjami.
Rozejrzałam się ruchem samych oczu, starając się nie słuchać Synira. Zobaczyłam ślady. Kucnęłam. Świeże. Małe stopki w bucikach odbite od śniegu. Krasnoludy.
- Ty mnie w ogóle słuchasz? - zaczął znowu marudzić.
- Eh...marudzisz jak baba. - warknęłam, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przecież sama byłam jeszcze chwilę temu przeciwna takiemu gadaniu o kobietach.
- Bo mnie wkurzasz. - odpalił, na szczęście nie zauważając mojego błędu.
- Mogłeś sobie wybrać innego ochroniarza. - odparłam.
- Ochro...co?
- Strażnika... - mruknęłam zrezygnowana, przypominając sobie w jakich zacofanych czasach się znalazłam. - Chodźmy już do tej jaskini, okej? - zapytałam wymuszając przyjazny ton.
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...