Pierwszym co zobaczyłam było żółte światło świecy. Skrzywiłam się czując ból. Tak jak powiedział stworzyciel... wyleczył mnie tylko w połowie.
Zamrugałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jedyne co widziałam, to skupiony elf stojący obok mnie, płachta odosabniająca moje łóżko i owo łóżko na którym leżałam. Podniosłam się na łokciach krzywiąc z bólu.
- Leż. - odezwał się elf spokojnie, zmieniając opatrunek na mojej nodze.
Położyłam się, mimowolnie krzywiąc nadal. Patrzałam na jego poczynania. Zauważyłam tłumione zdziwienie na jego twarzy gdy zobaczył w połowie zagojoną ranę. Czyli jednak to nie był sen.
Pomimo bólu i szoku po spotkaniu ze stworzycielem oraz jego ostatnich słowach, byłam dziwnie spokojna.
- Długo czekaliśmy aż się obudzisz. - zaczął cicho elf, zobaczyłam ledwie widoczny uśmiech na jego twarzy - Sądziliśmy, że już po tobie. Nie wiedziałem, że rany u Corvusów goją się tak szybko. Ślimaczyły ci się przez miesiąc, a tu proszę, kilka godzin i większość zagojona, wasza moc jest na prawdę zadziwiająca. - po raz pierwszy zobaczyłam jak elf w pełni pokazuje swoje emocje, zawsze je tłumią.
Widocznie taka już ich natura, albo zasady. Są rasą trudną do rozgryzienia. Gdy jeszcze przebywałam u naukowców dużo czasu poświęciłam na to by ich rozgryźć, a jeszcze nie do końca mi się to udało.
Przypomniałam sobie książkę w której pisano, że podobno gdy elf nie kryje przed tobą emocji, to ma do ciebie pełne zaufanie. Zrobiło mi się nieco milej, jeżeli da się to tak opisać. Przyjrzałam mu się, jakby podświadomie. Miał długie, brązowe, związane z tyłu włosy, żywe, bijące kolorem niebieskie oczy oraz jasną, prawie wręcz białą skórę. Gdy chodził, wydawało się jakby sunął w powietrzu nawet nie dotykając podłogi, był bezszelestny, lekki.
- Musisz spotkać się z Mistrzem. - szepnął wyrywając mnie z zamyślenia. Potem dodał głośniej, - Paskudna rana.
Ciekawe kim jest Mistrz. Na razie nie zadawałam pytań. Coś mi podpowiadało, że mam być cicho. Udałam jęknięcie z bólu.
- Jutro będziesz mogła stanąć na nogi, ale nie będziesz całkiem sprawna. - poinformował głośno, potem cicho: - W twoim ciele jest coś dziwnego czego nie potrafię wyleczyć.
Mówił o kablach, na szczęście stworzyciel zadbał o wszystko.
- Nie martw się tym, zostaw to w spokoju a będzie dobrze. - szepnęłam uspokajająco.
Elf skinął głową nie zadając pytań. Wydawał się bardzo opanowany, choć widziałam jak jego dłoń lekko drży, był niespokojny. Zapewne bał się podsłuchania, dlatego też mówił cicho, a normalne rzeczy dla zamaskowania - głośno.
- Nie forsuj się. - powiedział głośno, a potem cicho: - Demi idealnie opisała nam twoją broń. Odtworzyliśmy wszystko prócz strzelb.
Demi widać, jest doskonałą obserwatorką, skoro w tak krótkim czasie zauważyła wszystkie ważne detale. Mieli miesiąc by wszystko odtworzyć.
Właśnie obwiązywał mi nowy opatrunek. Przez dłuższy czas panowała cisza. W końcu zadałam pytanie które dopiero teraz wydało mi się istotne, przedtem moje myśli szalały wszędzie indziej.
- Gdzie jestem? - zapytałam głośno.
- W elfiej lecznicy. - odpowiedział spokojnie.
Zawiązał opatrunek.
- Na szczęście nikt was tu nie szukał. - dodał cicho.
Pokiwałam głową. To dobrze. Choć skoro mówił mi niektóre rzeczy cicho, to skąd ta pewność?
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...