Merlin dużo opowiadał. Ja leżałam na łóżku i ewentualnie o coś pytałam. Rozmowa ciągnęła się długo wciąż podniecając moją ciekawość. Straciliśmy poczucie czasu.
Uniosłam się na łokciach. Już było lepiej. Położyłam stopy na podłodze, podniosłam się powoli. Przez chwilę nie potrafiłam wyczuć równowagi, ale zaraz to minęło. Kurczowo trzymałam się szafki.
- Dobrze - stwierdził Merlin spokojnie. - Będziesz gotowa na spotkanie z innymi Corvusami.
- Kiedy to ma być? - zadałam kolejne pytanie.
- W następną noc - odparł trochę zmęczony. - Przez ten czas będziesz zdrowieć, możesz trochę poćwiczyć, poczytać...
- Gdzie tu można poćwiczyć? - spytałam ciekawa, marszcząc brwi.
Nie zauważyłam żadnej sali do ćwiczeń, chyba, że trzeba wyjść na zewnątrz, ale raczej wątpię. Merlin uśmiechnął się tajemniczo.
- Jest tu pełno skrytek. Część z nich poznasz gdy poczytasz nasze księgi, a część odkrywając sama przypadkiem.
- Yhm – mruknęłam, powoli odrywając dłonie od szafki.
Wciągnęłam głęboko powietrze stając już całkiem o własnych siłach. Moje ciało przeszyło coś jakby kopnięcie prądem. Zgięłam się wpół, zaciskając zęby.
- No no! Powiedziałem, że będziesz jeszcze dzisiaj zdrowieć, - zakwestionował ostro - więc nie przeciążaj się, dobra?
Pokiwałam głową niechętnie. Wyprostowałam się powoli i przeszłam kilka kroków z trudem. Merlin patrzał na mnie siedząc w swoim wytartym fotelu. Spojrzałam na niego. Pokiwał głową spokojnie.
- Możesz wyjść. Demi zaprowadzi cię gdziekolwiek będziesz chciała.
Uśmiechnęłam się ledwo widocznie.
- Dziękuję - powiedziałam jeszcze przy drzwiach.
- Za co? - zapytał zaskoczony, unosząc ciemne brwi.Przeskoczyłam wzrokiem na kruka, a potem znów na Merlina, zastanawiając się.
- Za wszystko - odparłam w końcu, otwierając drzwi.
Nie odpowiedział. Nie dojrzał też mojego śladowego uśmiechu na ustach.
Weszłam do biblioteki zamykając za sobą drzwi pracowni. Rozejrzałam się. Biblioteka trwała w półmroku. Jednak dzięki wszczepionym genom widziałam wyraźnie jak w dzień. Zmrużyłam nieco oczy idąc środkiem. Nie umiałam dostrzec Demi. Wiedziałam jednak, że gdzieś tu się kryje. Nigdy nie wiesz kiedy cię napadnie, czasami jedynie chcąc się pobawić. Jako zwierzątko bywa naprawdę słodka. Hah.Opowiem ci za ten czas w skrócie o czym mówił mi Merlin. Otóż:
Corvus (kruk po starożytnemu) - istoty które żyją między czasami. Czyli innymi słowy potrafią przenosić się w czasie. Ich znakiem rozpoznawczym jest biały kruk, zwany Albis. W życiu każdego staje się tragedia, zazwyczaj w 7 roku życia. Jaka tragedia? Dziecko zaczyna wykazywać różne dziwne zdolności, których dana kultura nie potrafi wyjaśnić, zazwyczaj są to ludzko podobne rasy albo ludzie. (Inne potrafią rozpoznać corvusa i dobrowolnie oddają małą istotę na szkolenie do Mistrza.) Właśnie wtedy nazywają ich przeklętymi. Zostają odrzuceni, nawet przez rodzinę. Błąkają się. I właśnie wtedy widzą po raz drugi białego kruka (pierwszy raz pojawia się przy narodzinach). Dochodzą do kryjówki corvusów. Tam nasz przeklęty znajduje Mistrza który zaczyna mu wszystko wyjaśniać, szkoli go, opiekuje się nim jeżeli to jeszcze dziecko. Istota dowiaduje się jakie mają zastosowanie jej zdolności. Następnie dowiaduje się o cantetach, którzy przeciwdziałają corvusom. Ale o nich potem. Jeszcze coś. Corvusów jest zaledwie 12. Dlaczego? Konkretnie nie wie nikt. Co ma z nimi wspólnego te białe ptaszysko? To już dłuższa historia, więc rozsiądź się wygodnie.Jest legenda o Albisie. Nie wiadomo czy prawdziwa. Podobno to się dopiero okaże. Otóż:
Żył kiedyś mag, którego przyjaciółmi były jedynie ptaki. Podobno został porzucony przez rodzinę. Od tego momentu zawsze towarzyszyły mu kruki i śmierć. O dziwo tych kruków zawsze było jedynie 12. Jednego ptaka lubił najbardziej, ponieważ nigdy go nie opuszczał. Mag eksperymentował z różnymi miksturami i mocą. Pracował głównie nad przemieszczaniem się w czasie. Zawsze kruk siedział mu na ramieniu lub gdzieś w pobliżu obserwując. Mag zaprzyjaźnił się z krukiem. Nazwał go właśnie Albis (w jego czasach starożytnego języka używało się powszechnie), pomimo iż kruk był czarny. Mężczyzna podobno był dość dowcipny.
Któregoś dnia w jego pracowni zdarzył się wypadek. Powiadają, że magiczna mikstura wylała się na niego i spowodowała ciężkie zapalenie skóry. Potem zapalenie przenikało do organizmu powodując krwotoki i tak dalej. Żaden medyk nie podjął się leczenia, mag był bowiem istotą której wszyscy się obawiali. Mag nie chcąc umierać sam, przywołał do siebie kruka, będącego jego jedyną można rzec rodziną. Albis nie opuścił go. Położył się na torsie przyjaciela. Leżał tak bardzo długo. Mag w końcu czując, że niedługo skończą się jego męczarnie, chciał jeszcze raz pogłaskać swojego wiernego towarzysza. Uniósł dłoń, lekko podrapał Albisa za łebkiem. Ten wcisnął się głową w jego dłoń. Pomimo tego co myślą niektórzy, zwierzęta też mają uczucia.
Potem zdarzyło się coś dziwnego. Przez ciało maga przeszła jakby iskierka energii/mocy. Z każdego maga gdy umiera, moc musi się jakoś wydostać, czasem jest wybuch, czasami wychodzi bez żadnych uszkodzeń, a czasem przechodzi na jakąś najbliższą żyjącą istotę. Poczuł jak iskierka przechodzi na kruka po czym umarł. Kruk dostał moc maga. Jednak jego drobne ciało nie wytrzymało potęgi tej siły i pozbawiło go to koloru piór, oraz w jego kościach pojawiło się więcej przestrzeni, przez co były lżejsze i kruchsze. Ale nie tylko to się stało. Moc dała mu nieśmiertelność. Albis, choć kruchy, jest nieśmiertelny, niesamowicie szybki i ma moc. Oto cała historia Albisa. Ciekawe czy jest prawdziwa.Dwanaście kruków – 12 corvusów. Biały kruk – Albis. To wyjaśnia dlaczego zawsze go widzę, gdy przenoszę się w czasie. W końcu to jego moc. Albis przekazuje część swojej mocy na corvusów. Nie wiadomo do końca jak to robi i czemu wybiera te a nie inne osoby. Sam też potrafi przenosić się w czasie.
A wracając.
Corvusi od dawna szukali ostatniego, dwunastego corvusa. I co? I oto ja. Nad wszystkim jak się okazało czuwał Albis. Gdyby nie on, nigdy nie potrafiłabym się przenosić w czasie. Smutne jest natomiast to... że ja przenosiłam się głównie po to, by zabijać corvusów lub pośredników albo ludzi z nich związanymi. Wszystko robiłam pod dyktando cantetów którzy mnie stworzyli. Nie udało im się jednak mną manipulować do ostatecznego stopnia. O nie, jeszcze mnie popamiętają.
_________________________________________________________
No, niedługo Corvus się skończy. Takie przynajmniej mam plany. W końcu nie może trwać w nieskończoność. A wy co o tym sądzicie? :)
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...