Chłodny wiatr głaskał moją bladą skórę, a lekko prószący śnieg docierał do czarnych związanych w krótki kucyk włosów. Nie otwierałam czarnych oczu. Czułam jak powoli materiał kaptura ześlizguje się z mojej głowy za pomocą mężczyzny stojącego za mną. Otworzyłam powoli oczy, kiedy poczułam jak zakłada pętle na moją szyję. Sznur był szorstki. Zacisnął. Odetchnęłam raz, drugi...i znów zamknęłam oczy. Mężczyzna popchnął mnie i powoli aczkolwiek zdecydowanie poszłam na koniec platformy. Kiedy popchnął drugi raz - spadłam.
Godzinę później gdy zeszli, nie znaleźli ciała ale nadpaloną linę. Zaskoczeni patrzeli na pętlę jednak niczego nie znaleźli. Nawet broni którą mi odebrali. Obserwowałam ich zza krzaków oproszonych śniegiem. Znów nasunęłam kaptur na głowę i poszłam w głąb lasu. Widziałam jak bezgłośny oddech wyrzuca parę na zewnątrz. Moje buty chrzęściły cicho w śniegu. Obserwowałam wszystko.
Muszę znaleźć swój cel. Ten którego szukałam już od tygodnia ale cały czas mi się wymyka, bo wie, że liczni zabójcy go ścigają. Był dłużny różne rzeczy (zazwyczaj nielegalne) wielu ludziom. Za późno naukowcy zorientowali się o nim. Ale to nic. Można jeszcze zadać mu koniec. Dysponuję czymś, czego nie mają współcześni zabójcy. Sztuczną inteligencję. Która też jest we mnie.
Wiec idę i dalej muszę szukać. Pytasz kim byli ludzie chcący mnie powiesić? To byli ludzie tamtego człowieka, którego mam się pozbyć. Bronią go ale jest ich coraz mniej, ponieważ płaci im małe stawki.
Las w końcu się skończył. Popatrzałam na miasto. Było białe. Śnieg je całe przykrył. Spojrzałam w dół. Średnio strome zejście ze wzniesienia. Poszłam nim czasem ślizgając się na kamieniach. Nieraz musiałam złapać się ręką jakiegoś drzewa by nie upaść. Ręka była w rękawicy z obciętymi do połowy palcami. Oblodzone drzewo aż bolało gdy tylko się dotknęło, takie zimne. Więc nawet rękawice nic tu nie pomagały. Zsuwałam się w dół nisko pochylona nad ziemią i z dłonią sunącej po kamieniach. W końcu teren wyrównał się. Stanęłam twardo na ziemi. Poprawiłam białe spodnie zaciskając mocniej czarny pas, ale i także białą tunikę i brązowawą kamizelkę z owczej wełny. Sprawdziłam czy dwa sztylety nadal są schowane w wysokich brązowych butach. Zobaczyłam też czy wszystkie osiem małych ostrzy leży na swoim miejscu ukryte w wewnątrz kamizelki. Nasunęłam głębiej biały kaptur tuniki ruszając w stronę miasta.
Wkrótce weszłam w tłum ludzi, całkowicie nie zwracających na mnie uwagi. Ciekawa jest ich niewinność. Każdy idzie w swoją stronę, w swoim celu z niewinnym wyrazem twarzy. Ciekawe czy by zauważyli gdybym jednego z nich teraz zabiła. Słyszałam wykrzykiwane przez natrętnych sprzedawców oferty na targu i widziałam jak ludzie śpieszą tam by przekonać się o wartości produktów. Ja zmierzałam do oberży. Przekroczyłam spokojnie jej próg otwierając jedno skrzydło dużych dębowych drzwi. Poczułam zapach tytoniu i chmielu, ale też z drobną nutką kawy. Niewiele osób zaszczyciło mnie spojrzeniem. Skierowałam się w stronę lady. Stanęłam. Przez chwilę obserwowałam mężczyznę w średnim wieku sumiennie wycierającego naczynia. Nie, nie o niego mi chodziło.
W końcu gdy zorientował się, że jest obserwowany spojrzał na mnie i zauważyłam jak prawie podskoczył ze strachu. Zobaczył we mnie żywego trupa ponieważ, jeszcze niedawno publicznie ci bandyci ogłosili moją egzekucję. On z niewielu widywał mnie osobiście i wiedział pod jakim pseudonimem występuję - Spectro. Spectro czyli widmo. Nie zaprzeczę, że podoba mi się owo przezwisko.
Skinęłam mu głowa na powitanie. Ten pobladł, ale odpowiedział podobnie.
- Cz...czygo chcysz...? - zapytał jąkając się, już zapomniałam jaki to miał śmieszny akcent.
- Jest Synir?
Pokiwał głową i poszedł na piętro pośpiesznie. Czekałam patrząc po sali. Kilku niewyraźnych typów pijących do upadłego, trzech wartowników którzy chcieli się ogrzać,i kilku chłopów którzy chcieli odpocząć od pracy. Normalny dzień w średniowieczu, mój normalny dzień.
CZYTASZ
Corvus
Science FictionWitam. Jestem Denin Time. Tak, moje nazwisko to czas. Czemu? Może zacznijmy od początku? Naukowcy stworzyli mnie za pomocą genów różnych ludzi. Sprawili również, że przemieszczam się w czasie. Miałam być idealnym zabójcą. Miałam eliminować każdego...