Rozdział szesnasty

794 39 48
                                    


— Dobra jaki mamy plan? — zapytał Sebastian, jedząc jajecznicę.

— Szczerze mówiąc, nie wiem, ale możemy poszukać domów dziecka w okolicy i tam popytać o Biankę. Powiemy, że jesteśmy spokrewnieni, weźmiemy ją i uciekamy. — odpowiedziałam, a chłopak patrzył na mnie, jak na idiotkę. — No co? — zatrzymałam się, patrząc na niego, szczotkując zęby.

— No nic, ale to nie wydaje ci się za... abstrakcyjne? No pomyśl, polecieliśmy samolotem do innego kraju, za obcą nam dziewczynką, której w zasadzie nie znamy. Chcemy uratować ją i jej mamę, uciekając przed polską policją, która jest w zmowie z porywaczami. — odłożył talerz do zlewu, po czym poszedł umyć zęby.

— Ale wiesz. — przerwałam, wypluwając pastę i płucząc szczoteczkę, następnie ją odkładając. — Jeżeli mamy dobry trop, to czemu im nie pomóc? — zapytałam ubierając bluzę, ponieważ w Wiedniu jest naprawdę zimno, mimo że jest maj.

— W sumie. — wzruszył ramionami, kończąc mycie zębów.

Wzięłam telefon, notatnik, oraz fotografie rodzinną Bianki. Sebastian zamknął pokój, a ja zadzwoniłam po taksówkę, która ma nas podwiesić do wypożyczalni samochodów. Sebastian wypożyczył sportowy, rzucający się w oczy samochód, a mówiłam, żeby wziął jakiś normalny, to nie. On się uparł, on chce sobie pojeździć czerwonyn Camaro. Jakby w Polsce nie dość się najeździł. Bachor.

— Nie zabij nas. — powiedziałam, wsiadając do środka, po chwili zapięłam pas, bo boje się o swoje życie, mimo że wiem jak Sebastian prowadzi, to i tak się boje.

— Spokojnie, jeździło się sportowymi furami. — nie wiem, czy chciał mi tym zaimponować, jeżeli tak to mu się nie udało.

— Gratuluję największego osiągnięcia do pochwalenia się, czyli przejażdżkę Range Rover'em Borysa, czy drift swoim starym Mercedesem.

— Skąd wiesz, jaki miałem kiedyś samochód? — zdziwił się, podnosząc brwi.

— Może dlatego, że mamy wspólnych znajomych, mieszkamy w tym samym mieście, znamy się już jakiś czas, słucham SBM'u, czyli znam teledyski.

— O to, może kiedyś pośpiewamy razem?

— Głównie z tego, że cię stalkowałam. — powiedziałam ciszej.

— Co? — popatrzył na mnie, spuszczając wzrok z drogi.

— Y znaczy co? — zmarszczyłam brwi, udając że nic nie mówiłam. — O patrz dom dziecka! — powiedziałam, ożywiając się, poprawiłam się na miejscu, pokazując palcem na budynek, który mijaliśmy. Sebastian włączył kierunkowskaz i zawróciliśmy, by zaparkować pod kamienicą, która wyglądała jakby miała co najmniej dwieście lat.

Po kilku minutach byliśmy pod drzwiami kamiennego budynku. Sebastian otworzył mi drzwi, puszczając mnie przodem. Lekko się zawstydziłam, ponieważ był to miły gest. Nie pamiętam, żeby jakiś chłopak przepuszczał mnie w drzwiach.

Szliśmy naprawdę po cichu, by nie wzbudzać podejrzeń, aczkolwiek szliśmy normalnie, by nie wyjść na dziwaków. Po kilku minutach stanęliśmy przed jakimś biurem. ( Nie będę pisać po niemiecku. — aut.)

Weszliśmy do środka, uprzednio pukając. Usłyszeliśmy zachrypnięty głos starszej kobiety. Staruszka na pierwszy rzut oko, wydała się miła i sympatyczna.

Usiedliśmy na przeciw niej, gdy wskazała nam byśmy zajęli miejsca.

— Mamy sprawę. Czy w tym domu dziecka, znajduje się nijaka Bianka, która trafiła tu niedawno? — zapytał.

Kobieta chwilę grzebała w teczkach, które leżały przed nią, po chwili wyjęła koszulkę, a w niej kartki zszyte zszywaczem.

— Czy to ona? — odwróciła papiery w naszą stronę, by mogliśmy zobaczyć twarz dziewczynki ze zdjęcia.

— Boże to Bianka. — zakryłam usta rękoma, gdy Sebastian wziął fotografie, by lepiej się przyjrzeć.

— Możemy więcej informacji? Bylibyśmy chętni zaadoptować tą dziewczynkę. — powiedział Sebastian.

— A są państwo razem? Macie stałe prace? Dobre i godne warunki dla dziewczynki? — na wszystkie zadane pytania, Sebastian odpowiedział tak. Kobieta zrobiła zdziwioną minę, gdy Seba powiedział, że jest raperem. To aż takie dziwne?

— Możemy dowiedzieć się więcej na jej temat? — zapytałam.

— Ma około sześciu lat, pochodzi z Polski, nie ma rodziców, przyjechała do nas nie dawno, gdyż trafiła do zaprzyjaźnionego komisariatu. — uśmiechnęła się ciepło.

— Nie było dla niej miejsca w polskim ośrodku? — zapytał, lekko oburzony Sebastian.

— Było, lecz mamy najlepszą opiekę w Europie, wykwalifikowanych opiekunów, wykształcony personel i rodzinną atmosferę. — ponownie się uśmiechnęła, a mnie przeszła gęsią skórka. Było w niej coś, co mi nie pasowało. Bardzo mi nie pasowało. — To zastanowili się państwo?

— Tak.  — odpowiedzieliśmy równo.

Gdy kobieta, chciała nam podać papiery adopcyjne, nagle wszedł mężczyzna w średnim wieku. Porozmawiał z nią chwilę i szybko wyszedł z pomieszczenia.

— To fantastycznie, lecz Bianka zostaje z nami. Okazało się, że ma obojga rodziców, więc nie możecie jej adoptować. Przykro mi. — wydawało mi się, że nie mówi całej prawdy.

Podziękowaliśmy i wyszliśmy. Jechaliśmy przybici, smutni i rozczarowani niepowodzeniem odbicia dziewczynki.

— Jestem wściekły. — rzucił Sebastian, uderzając ręką w kierownice, zaczynając tym rozmowę, gdy staliśmy s korku.

— Mnie to mówisz? Rozwiązujemy sprawę na wagę policji, w obcym państwie, a na dodatek nie mamy żadnego wsparcia. Tylko siebie. — oparłam się o oparcie.

— A policja? Tu na pewno nam uwierzą. — mówiła, gdy ruszyliśmy z miejsca.

— Ta, ciekawe. Idź do nich i opowiedz im historię Bianki, jestem ciekawa co odpowiedzą. — powiedziałam smutna, wysiadając z samochodu.

Wróciliśmy do pokoju hotelowego. Każde z nas chciało odetchnąć. Wydarzenia w naszych życiach dają w kość. Sebastian ma dziewczynę, która go wykorzystuje, według mnie, to moja opinia, oraz Bianka. Ja zawaliłam studia, zapominając o nich totalnie i skupiając się tylko na swoim życiu. Tylko, co będzie z moim życiem w przyszłości, jak nie dostanę świstku z uczelni?

Najprawdopodobniej gówno z tego wyjdzie, ale trudno. Mogłam się spodziewać, że mając gdzieś naukę, zawale sobie semestr.

Sebastian poszedł się myć, a ja odpisałam przyjaciółce, gdzie jestem i z kim. Nie uwierzyła mi, dopóki jej nie wysłałam zdjęcia z samochodu, którym poruszamy się po mieście, gdzie siedzę z White'm.

Przyjrzałam się dokładniej zdjęciu, na którym zauważyłam, jak Sebastian na mnie patrzy. Myślałam, że moja przyjaciółka żartuje, ale na serio Sebastian patrzy na mnie, jakoś tak dziwnie. Tak inaczej, tak, że się uśmiecha, ale inaczej niż zwykle. Nie rozumiem tego. Na razie nie będę o to pytać, zobaczę jak minął kolejne dni z nim. Sam na sam w obcym mieście. Trochę się boje, że mnie zabije i zawinie w worek, następnie wpakuje do bagażnika w samochodzie i wywiezie do lasu.

Mam porąbaną wyobraźnię. Naprawdę źle ze mną, teraz tak myślę. Przecież Sebastian jest super, przyjaźń z nim to jedna z lepszy rzeczy, jakie mnie spotkały, mimo że zdarzały się potknięcia, czy kłótnie to jest naprawdę ważny dla mnie. Cieszę się, że to właśnie z nim ratuje Biankę. Ale to nie zmienia faktu, że nadal się go boje okej? Może jak mu zaśpiewam to nie zawinie mnie w worek?

Dobra na prawdę pora iść spać. — powiedziałam w myślach.

Moja droga już jesteś zmęczona. — powiedziała kolejna myśl, na co się zaśmiałam i przygotowałam do snu. . .

Porsche // WHITE 2115Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz