Rozdział czternasty

784 36 47
                                    


Obudziłam się z bólem głowy, mimo że za dużo nie wypiłam, żeby mnie kaca. Poszłam do kuchni, by zrobić sobie lekkie i nie duże śniadanie. Sobie i Sebastianowi, bo aż taka zła nie będę. Weszłam do kuchni i zabrałam się za przygotowanie posiłków. Po skończeniu, zostawiłam Sebie jego talerz, a swój wzięłam do pokoju. Zjadłam w spokoju, wybrałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki, ogarnęłam się i wróciłam do pokoju. Zabrałam talerz i jakieś śmieci i znów zawitałam w kuchni, ale tym razem siedział w niej White. Był blady i ledwo dawał radę jeść. Pewnie przez kaca, dałam mu tabletki przeciwbólowe i poszłam posprzątać bałagan w moim pokoju, ponieważ od dłuższego czasu, zapominam o moich obowiązków. Nauce, sprzątaniu, czy pracy.

Zaniedbałam również relacje z moją przyjaciółką, za bardzo zajęłam się Sebastianem, a później Bianką. Muszę do niej iść i szczerze ją przeprosić, za to że nigdy nie mam dla niej czasu, od kilku tygodni. Kiedy tak sprzątałam w szafce, przy łóżku, usłyszałam skrzypienie starego łóżka, po dźwięku można wywnioskować, że ktoś na nim usiadł, czyli wcześniej wspomniany White.

— Hej. — zaczął, odwróciłam głowę w jego stronę i poprawiłam okulary na nosie. — Wow masz okulary, bardzo ci ładnie. — denerwował się, co nie umknęło mojej uwadze.

— Chciałeś mi coś powiedzieć? — zapytałam, odkładając porządki na bok, usiadłam przy chłopaku. Sebastian nie wiedział, jak zacząć rozmowę. — Okej, wydajesz się jakiś dziwny. — podniosłam jedną brew, po czym sprawdzałam, czy chłopak się nie rozchorował.

— Nie, nie jestem chory, tylko no ten tego. — uśmiechnął się sztucznie, jakby bał się mojej reakcji, na to co powie.

— Tylko? Sebastian powiedz coś, rozmawia się z tobą dziś, gorzej niż z dzieckiem. — popatrzyłam na chłopaka z dezaprobatą.

— Upiłem się wczoraj i zaprosiłem ją na siedemnastą. — powiedział na jednym wdechu.

— Sebastian to fantastycznie! — powiedziałam z udawanym entuzjazmem, tak naprawdę zrobiło mi się smutno.

— Tylko, że ona przyjdzie tutaj. Niespodzianka. Jeej. — zakrył twarz dłońmi, patrząc przez palce, na to jak zareaguje, po przetworzeniu tej okropnej informacji.

— Co kurwa, znaczy przepraszam. Co?! Sebastian, co ty sobie myślałeś!? — wkurzyłam się, bardzo się wkurzyłam, nie dość, że upił się, okłamał mnie, to jeszcze zaprosił do mojego domu, na "randkę" swoją byłą. Przecież wszyscy dobrze wiemy, że jak się pogodzą to na stówę się bzykną, bzykną się w którymś z moich pokoi. O kurde, aż mnie zemdliło. — Wyjdź z mojego pokoju, sprzątam, a później muszę posprzątać cały dom przez kogoś.

— Spokojnie, ja posprzątam.

— Nie Sebastian, nie, odsuń się i mi nie przeszkadzaj, lepiej się idź wykąp. Śmierdzisz. — wyszedł z pokoju, a ja dokończyłam sprzątać ten cały chlew.

Ogarnianie domu zajęło mi trzy godziny, po co? Bo jaśnie pan zaprosił sobie dziwkę. Nie rozumiem, dlaczego wdałam się w tą znajomość. Przecież wiedziałam jaki jest. To był błąd, wpuszczając go do mojego życia. Wielki błąd, gdyby go nie było, wiodłabym to samo życie, bez niego nic by się nie zmieniło. Kogo ja chcę oszukać? Lubię jego obecność. Lubię, gdy spędza ze mną czas, lubię jeździć jego autem, jego włosy, po prostu lubię go.

Po posprzątaniu zostało mi jeszcze  półtorej godziny do przyjścia tego najprawdopodobniej plastika. Zmarszczyłam brwi, słysząc dzwonek do drzwi.

— Która godzina? — zapytał Sebastian z łazienki, gdzie walczył z zapięciem guzika od koszuli.

— Piętnasta trzydzieści, właśnie miałam robić spagetti dla was. — powiedziałam obrażona.

— Naprawdę? Nie musisz... — ponownie ktoś zadzwonił, przerywając Sebastianowi.

— Pójdę otworzyć. — wytarłam ręce w fartuch i otworzyłam drzwi. W progu stała dziewczyna na szpilkach, która poprawiała szminkę, gapiąc się w małe lusterko.

— Kim jesteś? — zmierzyła mnie wzrokiem, chowając do niewielkiej torebki, wcześniej wspomniane rzeczy. Zrobiło mi się trochę głupio, ponieważ Sebastian chyba nie wspomniał o mnie.

— Jestem... — chciałam się przedstawić, lecz Sebastian mi przerwał.

— Jest moją gosposią, wchodź do środka Wera. — uśmiechnął się ciepło do niej, a w moich oczach zebrały się łzy. Wziął jej płaszcz, który dał mi i zaczął ją oprowadzać, po moim, podkreślam moim domu. — Odwieś ten płaszcz i zrób w końcu ten obiad. — o jaźnie panicz się znalazł. Krew mnie zalewała, gdy przy jakieś lali, zaczął mnie poniżać i rozkazywać mi, pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać. Zamknęłam się w nim. Oparłam o drzwi i zsunęłam na podłogę, skulając się.

Po kilku godzinach, usłyszałam jak się żegnają i dziewczyna opuściła moje skromne progi. Gdy dziewczyna, zniknęła za horyzontem, Sebastian zaczął dobijać się do mojego pokoju. Bardzo łatwo, było to wszystko obserwować, przez dziurkę od klucza.

— Lila wpuść mnie, wytłumaczę ci to. — próbował  wejść, do mnie ale moja barykada z łóżka, biurka i krzesła, była nieugięta.

— Spieprzaj do tej swojej dziewczyny, a w ogóle skąd ona, znała mój adres co? — zapytałam, siedząc na drugim końcu pokoju.

— Powiedziałem jej. Lila naprawdę cię przepraszam, ale ona jest strasznie zazdrosna, więc nie chciałem powiedzieć, że się przyjaźnimy. — powiedział, a z moich oczów, lało się jeszcze więcej wody.

— Wolałeś jej powiedzieć, że jestem twoją tanią siłą roboczą, a mnie poniżyć. Miałam rację, nie wsiadając za pierwszym razem. Jesteś zwykłym dupkiem, który nie widzi nic, poza zaspokojeniem swoich potrzeb. Nie patrzysz na innych, nie zważasz na to, jak zareagują, czy jak będą się czuć, bo twoich czynach. Mam dość tego Sebastian.

— Czego? O czym ty mówisz Lila? — zapytał, smutnym głosem.

— O tym, że mnie okłamujesz, wykorzystujesz, a na końcu poniżasz. Zmieniłam o tobie zdanie, bo w ciągu kilku tygodni, polubiłam cię. Ale teraz widzę, że się myliłam i jesteś taki jak myślałam, na początku. Egoistyczny dupek, który jest uzależniony od jakiegoś gówna. Myśli, że może mieć każdą, kosztem innych. Zastanów się czasami, co robisz, bo poniesiesz w końcu konsekwencje, swojego debilnego zachowania. — powiedziałam, prawie dławiąc się łzami.

— Lila przepraszam naprawdę. Wybaczysz mi? — bił lekko pięściami w drzwi.

— Możesz wyjść z mojego domu? — zapytałam, już bardziej zła, niż smutna. Chłopak jedynie smutno westchnął, ubrał się i wyszedł z mojego mieszkania. Popatrzyłam się w sufit, mając nadzieję, że mama mi odpowie na pytania, które chodzą mi po głowie. Poczułam się strasznie zraniona, zabolało mnie to bardziej, niż odejście ojca.

Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy, ponieważ spodziewałam się jaki będzie i, że z tej znajomości nic innego nie wyjdzie, niż płacząca Liliana.

Oj Seba, Seba, jesteś ślepo zakochany i jeszcze tego nie widzisz, do czasu. . .











_______________________________________

      ŁAJCIOR TO MŁODY KSIĄŻĘ

Porsche // WHITE 2115Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz