Rozdział piąty

1.1K 47 20
                                    


— Seba śniadanie gotowe. — mówiłam, by obudzić chłopaka.

— Mhm? — mruknął zaspany.

— No chodź, będzie wino.

— To już idę! — wstał od razu. Zaśmiałam się.

— Żartowałam. Ale chodź, musisz coś zjeść. — powiedziałam do chłopaka, po którym było widać, że jest zaspany.

Zeszliśmy razem na dół, gdzie unosił się zapach naleśników. Przy stole w kuchni siedziała Bianka, zadając się naleśnikami z dżemem, które przygotowałam chwilę temu. Razem z blondynem usiadłam przy stole. Zaczęliśmy jeść i dyskutować na różne tematy.

— Idziesz do studia? — zapytałam, wkładając naczynia do zlewu i biorąc małą na ręce, po chwili.

— Nie, dzisiaj jestem wolny. Więc możemy coś sobie wypić. — zaproponował.

— Może później, Seba. Na razie mam zamiar pochodzić po okolicy i zapytać się, czy nikt nie zna Bianki i pojechać na policję.

— Tylko nie na policję. — powiedziała dziewczynka, bardzo się wystraszyła i wtuliła we mnie.

— Spokojnie maluszku. — powiedziałam, tuląc ją mocno. — Powiesz nam czemu, nie chcesz żebyśmy poszli na policję? — dziewczynka nie odpowiedziała, tylko pociągnęła nosem. — Zaniosę cię na chwilę do pokoju i tam sobie posiedzisz, a ja zaraz wrócę i pójdziemy się umyć, tak? — zadałam pytanie. Mała pokiwała tylko główką i zaniosłam ją do mojej sypialni. Wyszłam z pomieszczenia, zamykając drzwi.

Usiadłam na kanapie, przy blondynie. Westchnęłam ciężko.

— Mam ogromny problem. — powiedziałam.

— Mamy. — powiedział Sebastian, patrząc na mnie. — Nie zostawię cię z tym samą.

— Dziękuje Seba, ale nawet nie wiemy, czemu to dziecko było samo i w ogóle. — zrezygnowana oparłam się o oparcie, ciężko wzdychając.

— Może spróbuj jeszcze raz z nią porozmawiać na spokojnie, a ja w tym czasie pojadę i zrobię ci jakieś zakupy. Czego potrzebujesz? — zapytał, a ja poczułam zawstydzenie, z niewiadomych mi przyczyn.

— Jezu, Sebastian nie będziesz na mnie pieniędzy wydawać.

— Przestań Lila, co ci potrzeba?

— Nie wiem, jakiś rzeczy do higieny i szczoteczki do zębów dla małej. W łazience koło pralki masz wszystko, co mam. — poszedł do łazienki, otworzył pomieszczenie i po cichu zaczął mówić co mam pod ręką.

— Brakuje ci paru rzeczy. — zaczął zapisywać coś na telefonie. — Dobra ja lecę, będę do pół godzinki. Za nie długo wrócę. Do zobaczenia.

— Pa pa Seba. — wyszedł z domu, a ja zamknęłam za nim drzwi.

Weszłam do pokoju, gdzie na łóżku leżała mała brunetka, tuląc się do misia, którego dałam jej wczoraj. Po cichutku położyłam się koło niej. Przytuliłam ją lekko.

— Bianka, to powiesz mi co się stało? — zapytałam, nie pewna czy dziewczynka mi odpowie.

— No dobrze, spróbuję. — usiadła na przeciwko mnie, po turecku, nadal tuląc przytulankę. Kiedy chciała mówić, zaniosła się lekkim płaczem.

— Już ćśii. — założyłam jej kosmyk włosów za ucho, i wytarłam policzki, które lśniły od nadmiaru łez. Podniosłam się do pozycji siedzącej i posadziłam małą na swoich wyprostowanych nogach. — Powolutku. Co się stało. Czemu byłaś tam sama i nie chcesz iść na policje? Skąd wiesz, że ci nie pomogą?

— No bo taki pan, krzyczał na mamę, po czym ją uderzył i gdzieś zabrał i mama, powiedziała żebym uciekła, a on powiedział, żebym nie szła na policję, bo zabije mamę. — powiedziała roztrzęsiona. Przytuliłam ją mocno do swojego ciała.

— Jezus Maria. — powiedziała cicho. — Kim był ten pan? To twój tata?

— Nie, to nie tata, nigdy nie miałam nikogo takiego jak tata. — powiedziała bardzo dojrzale.

— To może to twój wujek? — zadałam kolejne pytanie.

— Nie to nie wujek, miał na imię chyba, chyba. — zamyśliła się.  — Daniel, nie nie nie. Dawid, tak to bym Dawid.

— Mała, na pewno? — zapytałam. Ta tylko pokiwała głową.

— Na pewno.

— Okej, zaraz przyjedzie Sebastian, którego już poznałaś i zostanie z tobą, albo ja. Jeszcze zobaczymy, a drugie z nas pojedzie w jedno miejsce. Okej? — zapytałam. — Okej? — ponowiłam pytanie, gilgocząc smutną dziewczynkę. — Okej?

— Oki! — odkrzyknęła. Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka, więc razem z brunetką poszłam otworzyć.

Kiedy blondyn wszedł do środka, od razu się z nami przywitał. Wzięłam od niego zakupy i poszłam z nimi do łazienki.

Wyjęłam wszystkie produkty i ułożyłam je koło pralki. Wróciłam do pokoju i zabrałam dziewczynkę, bawiąca się z Sebastianem. Słodki widok.

— Chodź Bianka, troszkę się umyjemy. — wzięłam dziewczynkę za rączkę, i zaprowadziłam ją do łazienki.

Tam ją umyłam, przebrałam w swoje stare ubrania. Razem z małą myłyśmy zęby, gdy do pomieszczenia wszedł White.

— O, nie wiedziałem, że myjecie zęby. — podrapał się po karku. — To nie przeszkadzam.

— Nie no, wchodź. — wybełkotałam, starając się nie ubrudzić pastą.

W tym momencie skończyłyśmy szorować zęby.  Seba cały czas na mnie patrzył.

— Coś nie tak? Jestem brudna? — spoglądnęłam w lustro.

— Nie, absolutnie nie o to chodzi. Po prostu jakoś tak, miło mi się z tobą spędza czas. — powiedział.

— I vicé versa. — uśmiechnęłam się.

Wyszliśmy z łazienki, chłopak wraz z dziewczynką usiedli na kanapie, a ja poszłam się przebrać.

Kiedy się przebrałam wyszłam z łazienki i poszłam do reszty.

Przesiedliśmy tak do popołudnia, razem z Sebastianem stwierdziliśmy, że trzeba pomóc Biance.

— To ja pójdę na policję. Powiem, co mi mówiłaś. To co ci dziś powiedziałam i to jak ją znalazłaś. Ona ci zaufała, więc lepiej, abym ja poszedł. Będzie miała choć jedną osobę, której ufa, a tą osobą jesteś ty. Będę za niedługo. Trzymajcie się. Wysyłaj SMSy, jak coś jeszcze ci powie. Do potem. — powiedział blondyn wstając z kanapy. Odprowadziłam go do drzwi i od razu udałam się do pokoju, gdzie dziewczynka odsypiała popołudniową drzemkę.

Otworzyłam cicho drzwi, nie sprawiając, aby zaskrzypiały, co mi się udało. Zamknęłam je równie cicho i usiadłam na łóżku, starając się nie obudzić dziewczynki. Przykryłam ją kocem, który zrzuciła z siebie ręką.

Nagle mała zaczęła coś mówić, przez sen. Wygląda to jakby, coś jej się śniło, coś złego. Zaczęłam ją głaskać ręką po główce, kiedy nagle się obudziła.

— Spokojnie, jestem tu. Cśiii. — mówiłam, kiedy się wtuliła. — Opowiesz mi, co ci się śniło?

— Ma... Mama.

— Coś się stało twojej mamie? — zaczęłam ją delikatnie pytać, by nie sprawić, że straci do mnie zaufanie.

— Trzymała mnie za rękę, kiedy Dawid zaczął nas gonić, ona kazała mi uciec, i uciekłam a jej się nie udało.

— Zrobił jej coś? — zapytałam.

— Nie, to ta sytuacja, w której mamę gdzieś zabrał. — odpowiedziała.

— Spokojnie, zaraz przyjedzie Sebastian i razem napijemy się kakao. Opowiesz mi w kuchni, wszystko od początku, dobrze? — zapytałam.

— Dobrze. — dziewczynka chwyciła mnie za rękę, wzięła misia i udałyśmy się do kuchni, w celu przygotowania kakaa, dla naszej trójki. . .

Porsche // WHITE 2115Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz