🏹/2. Wasze pierwsze spotkanie

7.5K 191 53
                                    

[T/I]- twoje imię

- Na dziś koniec dzieciaki. Bardzo dziękuję za dziś. Lećcie do szatni.

Sama odwróciłaś się w podeszłaś w stronę swojej torby. Po godzinnym treningu z dziećmi samego Clinta Bartona byłaś naprawdę zmęczona.
Miały potencjał, który jako światowej klasy łuczniczka i dobra instruktorka chciałaś dobrze wykorzystać. Już miałaś sięgać po wodę z torby, gdy usłyszałaś za sobą głęboki i nieco zirytowany głos.
-Proszę wybaczyć, panno [T/I]. Mogę zająć chwilę?

-Naturalnie, panie Barton. Miło mi Pana poznać osobiście.-Uśmiechnęłaś się, ale szczęka mężczyzny pozostawała zaciśnięta i bez wyrazu.

-Cóż mnie niezbyt. Poznajemy się w dość nieprzyjemnych dla pani okolicznościach.

-Nadal nie rozumiem-nie rozumiałaś o co mu chodziło. A jego ton i owijanie w bawełnę zaczynało cię denerwować.-Proszę wyjaśnić mi raz, a porządnie, bo nie mam zamiaru tracić na tę sytuację reszty popołudnia.

Chwilę milczał, a gdy wreszcie zadał ci właściwie pytanie stwierdzenie, że cię zszokował byłoby kolosalnym niedopowiedzeniem.

-Pod jakim kątem naciąga Pani cięciwę łuku?

-Słucham? Co to za przesłuchanie? Mojej technice strzałów nie można nic zarzucić! Nie bez powodu pańska była żona zapisała tu wasze dzieci!

Fakt faktem, że ostatnio miałaś problemy ze skupieniem nad celem.

-Proszę wycelować w tarczę.-powiedział powoli, akcentując każde słowo. Wzrok, którym obejmował całą salę teraz skupił wyłącznie na tobie.

Nie miałaś siły się kłócić, bo widziałaś, że nie przemawiały do niego żadne argumenty.

Wzięłaś łuk i strzałę. Przygotowałaś się i gdy już miałaś strzelać, gdy na barkach poczułaś dwie duże dłonie. Jedna z nich zsunęła się na twoją talię, druga natomiast zjechała, by objąć twoje ramię i nieco je obniżyć.

-Skup się, zamknij oczy i wyobraź sobie, jak strzała przecina powietrze, by utkwić w samym centrum tarczy.- jego szept jakimś cudem miał sprawczą moc, ponieważ wykonałaś wszystko, o co prosił.- Teraz strzel.

A strzała trafiła w sam środek.

Z korytarza dobiegły was śmiechy dzieci Bartona.

-Bardzo dziękuję za lekcje, [T/I]. Z następnych zajęć odbiorę dzieci osobiście.

Po tych słowach w miejscach, gdzie chwilę temu trzymał dłonie poczułaś nieprzyjemny chłód.

Mężczyzna wyszedł. Chwilę po Bartonach opuściłaś salę, po cichu odliczając do kolejnej lekcji łucznictwa z dziećmi Clinta.

Marvel-preferencje 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz